wtorek, 1 stycznia 2013
Rozdział 10
Nie kochaj mnie, bo rozumiem
Że byłoby to kłamstwem
Jeśli nie jestem wart miłości
Nie kochaj mnie, zostań jeszcze jeden dzień
Nie kochaj mnie bo jestem zagubiony...
Nie kochaj mnie aby umierać
Nie kochaj mnie aby stąpać po ziemi
Nie kochaj mnie, błagam cię...
Nie kochaj mnie, bo ja spowoduje twoje cierpienia
Tym sercem, które się zapełniło tysiącem zim,
Nie kochaj mnie, aby w ten sposób zapomnieć o twych szarych dniach
Chcę abyś mnie kochała dla samego kochania
Jedno z drugim i zawsze będziemy razem
Ta miłość jest jak słońce co wychodzi po burzy
Jak dwa latawce na tej samej nici
Nie kochaj mnie...
Agnieszka nie zmrużyła oka, wypłakując się w poduszkę. Uświadomiła sobie druzgoczącą prawdę, że jej uczucie do Kuby nigdy nie umarło. Kochała Filipa, ale to łagodne, przyjacielskie uczucie nie mogło równać się z tym co przeżywała będąc z Błaszczykowskim. Nikt i nic nie mogło zatrzeć lat przyjaźni, młodzieńczego zauroczenia a potem świadomości, że jest to ta jedyna na świecie osoba.
Miłość. Jedno słowo a tysiące uczuć i barw opisujących ten przedziwny stan.
Po wypadku myślała, że zapomniała o wszystkim. Że śmierć Filipa i jej blizny na nogach i brzuchu uodporniły ją na wszystko. Sama nie mogła na nie patrzeć a widząc szok w oczach Kuby, wzbudził w niej panikę. Na pewno brzydził się jej i teraz będzie chciał ją przeprosić a ona nie mogła tego znieść. Nie chciała współczucia ani litości. Nie od Jakuba.
Płacząc zerwała się z łóżka pakując w pośpiechu torbę.
Rano już mnie tutaj nie będzie.- pomyślała smutno.
Błaszczykowskiemu również nie dane było zasnąć tej nocy. Był sfrustrowany, skołowany i czuł się gorzej niż pięć lat temu, gdy Aga go rzuciła. Wtedy był na nią wściekły a jego uczucia zostały zranione.
Dzisiaj nie wiedział co ma zrobić.
Nie był świadom tego, że Aga aż tak bardzo ucierpiała w wypadku. To prawda, że jej leczenie pochłonęło majątek i nigdy by jej nie było na nie stać, ale nie zdawał sobie sprawy, że poparzenia były aż tak rozlegle.
Przez to co musiała wycierpieć, jego uczucie do niej jeszcze się wzmogło. Pragnął zerwać się z łóżka, wtargnąć do jej pokoju i utulić w ramionach. Nie chciał żeby się go bała.
Powinna mu zaufać. Był przecież jej przyjacielem.
Rano jej to powie.
Agnieszka zerwała się skoro świt, zostawiając w salonie kartkę z pożegnaniem.
Skreśliła kilka zdań nie mogła zdobyć się na nic więcej. Musiała odejść, ale w głębi serca odczuwała pragnienie, aby Kuba ją znalazł.
Gdy Kuba wstał, było już dobrze po dziewiątej, znajdując liścik na stole zaklął szpetnie. W tej samej chwili gdy z impetem otworzył drzwi frontowe, aby jechać na lotnisko ujrzał w nich Łukasza Piszczka.
- A dokąd tak chcesz pędzić Kubusiu?- zapytał przyjaciel przegryzając pączka. W rękach trzymał pudełko wypełnione łakociami.
- Na lotnisko!- ryknął Błaszczykowski biegnąc w stronę samochodu.
Zdziwiony Piszczek niewiele się namyślając wskoczył do wozu za nim.
- Aga wyjechała?- zapytał, acz doskonale znał odpowiedź na to pytanie. Wystarczyło spojrzeć na marsowe oblicze przyjaciela.
Błaszczykowski ruszył z miejsca, paląc gumy. Piszczek musiał przytrzymać się fotela, żeby móc zapiąć pasy i nie rozpłaszczyć sobie nosa na przedniej szybie.
Na lotnisko dojechali w ekspresowym tempie. Przydrożne radary miały używanie, robiąc zdjęcia rejestracji wozu piłkarza. Szczęście dopisało im tylko wtedy, gdy ominęli punkty przy których suszyła policja.
Kuba zaparkował przed halą odlotów, wybiegając z samochodu.
Wpadł na lotnisko widząc jak wyświetlony lot z Dortmundu do Katowic, którym prawdopodobnie leciała Agnieszka miga złowrogo.
Dopadł do bramki, za którą znajdowało się przejście do odprawy.
- Proszę pana, spóźnił się pan, odprawa została już zakończona.
- Ja muszę tam wejść!- ryknął Kuba.
- Przykro mi. Musi pan poczekać na następny lot. - odpowiedziała służbowym tonem pracownica lotniska.
- Pani nie rozumie! Ja muszę z kimś porozmawiać. Niech ten cholerny samolot się zatrzyma!- Błaszczykowski przeskoczył bramkę chcąc wbiec do strefy bezcłowej.
- Gdzie pan biegnie!- krzyknęła za nim kobieta.
Piszczek patrzył na wszystko zajadając ze smakiem swoje pączki.
- Normalnie jak na komedii romantycznej.- zachichotał ubawiony własnym stwierdzeniem.
Po minucie w drzwiach znów pojawił się Kuba w asyście dwóch ochroniarzy.
Przeprowadzili go przez bramkę popychając w stronę wyjścia.
- Żeby to było ostatni raz! - mruknął jeden.
- Amant od siedmiu boleści. Co to było? Pogoń za dupą trzy?- zaśmiał się drugi.
Jasne oczy Kuby zalśniły złością. Byłby rzucił się na obu i przemeblował ich gęby, gdyby Łukasz go nie złapał.
- Calm down Kuba. Jeszcze ci brakowało skandalu obyczajowego. Chodź pójdziemy na piwo. Ochłoniesz i razem coś wymyślimy. Zadzwonimy do Wasyla, on spojrzy na wszystko trzeźwym okiem.
Kuba niechętnie, ale dał zaprowadzić się do baru. Wychylili z Łukaszem po kilka piw, debatując nad sytuacją kapitana.
Błaszczykowski postanowił wyjechać do Krakowa i szukać Agnieszki. Musiał z nią porozmawiać.
3 tyg później...
24 grudnia Wigilia
Rzeczywistość przerosła piłkarza. Okazało się, że prezes Borussi przewidział dla niego wiele atrakcji na cały grudzień. Jako, że był na zwolnieniu musiał reprezentować klub na wielu około świątecznych eventach, śniadaniówkach i wywiadach w telewizyjnych showach.
Musiał też co drugi dzień uczęszczać na rehabilitacje z czego nie był zadowolony. Do Polski wrócił w Wigilię rano w mało świątecznym nastroju.
Na lotnisko wyjechał po niego wujek Jurek z bratem Dawidem. Kuba miał nadzieję, że wieczorem uda mu się spotkać Agnieszkę. Miał w tym celu udać się do jej wujostwa Adama i Anny Strzelczyckich. Maria była siostrą, matki Agi.
Ojciec Agnieszki, Marcin Orda zginął jeszcze przed narodzinami dziewczynki a matka Karolina umarła na raka w wieku trzydziestu lat.
Małą zaopiekowała się babcia. Wujostwo dopiero po zakończeniu przez Adama pracy w dyplomacji przeniosło się na stałe do Truskolasów.
Babcia Felicja powitała wnuka z szeroko rozłożonymi ramionami. Kochała swojego Kubulka, jak miała w zwyczaju na niego mawiać. Niepokorny chłopiec, który zawsze był jej oczkiem w głowie. Była dumna z syna Jurka, który zaszedł bardzo wysoko, ale Kuba spełnił jej babcine marzenia. Oglądała każdy jego mecz i każdy przeżywała równie mocno.
Nie mogła znieść tego, że nie było jej przy wnuczku gdy ten miał wypadek na boisku.
- Kubulku!- pogłaskała wnuczka po jasnych włosach.- Jestem taka szczęśliwa, że przyjechałeś! Jak ja się strasznie o ciebie zamartwiam! Schudłeś! Nic nie jesz!
- Babciu jem. Nie martw się, jestem już dużym chłopcem.- uśmiechnął się łagodnie. Babcia po śmierci matki była dla niego najważniejszą osobą na świecie. Jedną z niewielu, którym powierzyłby swoje życie.
Pani Felicja nie dała się przekonać. Od razu postawiła przed wnuczkiem talerz z parującym jedzeniem i porcję ciastek. Krzątając się po kuchni opowiadała mu nowinki z życia wsi.
- Spotkałam we wsi Anię Strzelczycką. Pamiętasz ich? Mieli taką słodką córeczkę, bawiliście się z nią razem z Agnieszką. Jak jej to było na imię? Emilka!
W całym zdaniu Kuba wychwycił tylko imię swojej byłej dziewczyny.
-... Adam przeszedł na emeryturę. Odkąd mała się urodziła był na placówce w Londynie. Ania prowadziła dom... opowiadała mi że Emilka studiuje w Katowicach. Przez dwa lata była na jakiejś wymianie w Mediolanie. Ma śliczny głos. Zaprosiłam ich na Wigilię...- spojrzała na wnuczka pogrążonego w swoich myślach.
- Jakubie słuchasz mnie?!- zapytała widząc, że wnuczek nie słuchał jej monologu.
- Tak zaprosiłaś na Wigilię.
- A pamiętasz kogo?
- Znajomych?- uśmiechnął się przepraszająco.
- Wujostwo Agnieszki Ordy z kuzynką. Mógłbyś chociaż udawać, że czasem słuchasz swojej starej babki.
Kuba ucałował babcię w policzek.
- Wcale nie jesteś stara.
- Ech...- poklepała go po policzku.- Szkoda tylko, że Agusia nie przyjeżdża do wujostwa na święta. Odkąd zmarła Marysia, ani razu nie przyjechała.
A potem ta straszliwa tragedia, którą ją spotkała. Biedne dziecko...
Kuba zerwał się z miejsca.
- Dokąd to pędzisz młody człowieku?
Młody człowiek nie odpowiedział bo biegł przez podwórko.
W chwili w której miał błagać Dawida, żeby pożyczył mu swój samochód przed bramą pojawił się znajomy wóz.
Wasyl!
Odkąd rozwiódł się z żoną a jego rodzice wyprowadzili się do Stanów, święta spędzał u babci Kuby.
Starsza pani uwielbiała tego czarującego chłopca- jak miała w zwyczaju o nim mawiać.
Chciałaby, żeby był jej wnuczkiem, ale brak więzów krwi nie przeszkadzał jej w uwielbieniu do Wasilewskiego.
Wasyl nie zdążył wyjść z samochodu. Kuba wpakował się na siedzenie obok.
- Jedziemy!- pośpieszał kolegę.
Wasilewski spojrzał na niego znudzonym spojrzeniem.
- A może by tak dzień dobry Marcinie, co u ciebie?
- Dzień dobry Marcinie, co u ciebie?- powtórzył Kuba. - A teraz jedziemy!
- Dokąd?
- Do Krakowa.
- Przecież dopiero co wróciłem z Krakowa?- zszokował się stoper. - O co tutaj do cholery chodzi.
- Musimy przywieść babci zbłąkanego wędrowca.
- To wędrowcy sami nie błądzą pod drzwi, tylko trzeba ich podrzucać? Wybacz mi amigo, ale ni cholery nic z tego nie rozumiem...
- Opowiem ci po drodze.
Ruszyli w stronę grodu Kraka. Kuba streścił Wasylowi ostatnie wydarzenia, pomijając milczeniem powód przez który Agnieszka uciekła.
W drodze zadzwonił do ciotki, żeby przekazała babci aby poczekali z kolacją.
Wasyl pruł 150 i takim sposobem niecałe dwie godziny później byli już pod mieszkaniem Agnieszki. Kuba wbiegał na piętro przeskakując po trzy schodki.
Zadzwonił dzwonkiem, zaklinając w duchu żeby Agnieszka była w środku.
Po chwili pojawiła się w drzwiach ubrana w cienki czerwony sweterek i jeansy. Na widok Kuby zaniemówiła.
- Cześć.- odezwał się Błaszczykowski.
- Cześć.- odpowiedziała.
Wpatrywali się w siebie, jakby nie widzieli się co najmniej dziesięć lat.
Kuba chciał jej wypomnieć ucieczkę, ale nawet na jego chwilami bucowaty charakter, wpłynął nastrój świąt.
Nic nie mówiąc wyminął dziewczynę wchodząc do mieszkania.
- Gdzie masz transportery?- zapytał rzeczowo.
- Po co ci transportery?
- A jak chcesz zawieść te dwa futra?- spojrzał na fotel na którym leżały dwa dachowce. Jeden bury, drugi tricolor.
- Ale ja nigdzie się nie wybieram. - odpowiedziała ostro Agnieszka. - Co ty wyprawiasz?
- Jedziemy na święta do domu!
- Mój dom jest tutaj.
- Twój dom to Truskolasy. Babcia Felicja cię zapraszała, zapraszała cię też twoja ciotka.
- Nie miałam ochoty.
- Jesteś tchórzem Orda!- spojrzał na nią z wyzwaniem.
- Że niby ja?!- prychnęła urażona.- Czego mam się bać?
- Mnie!- uśmiechnął się zawadiacko.
- Rozumiem, że przez lata unikałaś domu rodzinnego, żeby mnie przypadkiem tam nie zastać. Ale to się zmieniło. Jesteśmy przyjaciółmi i chcę żebyś spędziła te święta z naszymi rodzinami i przyjaciółmi. Nie możesz się wymiksować.
- Mogę.
- Zaniosę cię!- zbliżył się do niej niebezpiecznie blisko. Poczuła jego zapach, który momentalnie zaczął mącić jej w głowie.
- Okay! Pojadę, ale jutro wracam do Krakowa.
- Zrobisz jak chcesz, ale dzisiaj masz być z rodziną!
Uporali się dość szybko. Aga zapakowała Mańkę i Wasyla do transporterów podając oba Kubie. Koty wyrażały swoje niezadowolenia zawodząc żałośnie.
Aga tymczasem wyciągnęła z szafy sukienkę, żakiet i pasujące do kompletu buty. Wrzuciła jeszcze kilka potrzebnych rzeczy do podręcznej torby i gotowa stawiła się w salonie w którym czekał Błaszczykowski.
- Możemy iść.- odpowiedziała
Błaszczykowski odtrąbił w duchu triumf.
Znów będzie miał Ordę na swoim terenie i pod okiem. Tym razem mu nie zwieje.
Zaprzyjaźni się nawet z tymi rozdartymi sierściuchami, byle była zadowolona.
- Dzień dobry.- Agnieszka uśmiechnęła się do stojącego obok samochodu Wasyla.
- Cześć.- zabrał od niej torbę.- Jestem kierowcą porywacza. - wyszczerzył zęby w uśmiechu.
- Poznaliśmy się kiedyś prawda?
- Byłem wtedy jeszcze piękny i młody. A teraz zostało mi tylko i. - wyznał szczerze, Agnieszka parsknęła śmiechem. Zapamiętała Wasyla jako wiecznego żartownisia.
- Jedziemy?- zapytał zniecierpliwiony Kuba.
- Nie denerwuj się Kubusiu, już jedziemy. - Wasyl otworzył dla Agnieszki drzwi od strony pasażera a Kuba ulokował się z kotami z tyłu.
Droga upłynęła im przyjemnie i wesoło.
W domu Aga od razu została zagarnięta przez babcię i ciotki Błaszczykowskiego.
Kuba z Wasylem i resztą osobników płci męskiej zadekowali się w salonie popijając whisky.
Wigilia miała zacząć się punktualnie o osiemnastej. Wszyscy czekali na spóźniających się Strzelczyckich i kuzynkę Kuby, Martynę.
Dziewczyna skończyła nocny dyżur i miała dojechać do domu z Warszawy.
Pojawiła się kilka minut po osiemnastej, wbiegając na piętro żeby się przebrać. Aga poszła za nią.
Chwilę po Martynie przybyli również Strzelczyccy.
Babcia wysłała Kubę, żeby otworzył drzwi. Od razu poznał wujostwo Agnieszki, zmienili się minimalnie przez pięć lat odkąd widział ich ostatnim razem.
Zaraz za rodzicami weszła Emilia. Szczupła, wysoka brunetka z kręconymi, ciemnymi lokami. Uśmiechnęła się do piłkarza idealnie umalowanymi karminowymi ustami. Pochyliła się także by wycisnąć na jego policzku pocałunek.
- Witaj.- spojrzała na niego soczyście zielonymi oczami.
- Witaj Emilio.- spojrzał na nią.
Była prześliczna.
Ostatni raz, gdy ją widział była osiemnastoletnim podlotkiem i nie rozstali się w przyjaźni. Nie chciał jednak o tym teraz myśleć.
W pomieszczeniu pojawiła się babcia zagarniając gości do jadalni.
Wszyscy zostali już rozsadzeni, czekając aż Martyna się przebierze.
Wasyl wiercił się niecierpliwie, nie znał kuzynki przyjaciela. Dziewczyna od dziesięciu lat nie mieszkała w Truskolasach. Praca lekarza rzadko pozwalała jej na wypady w rodzinne strony.
Na schodach rozległ się dźwięk obcasów. W jadalni pojawiła się Martyna.
" O kurwa!" - zaklął w myślach Wasyl.
To ta wrenda lekarzyca, która opatrzyła najpierw Ibrahimovicia. To była ta kochana kuzynka Błaszcza? No chyba wzrok go mylił.
Martyna zmierzyła Wasilewskiego morderczym spojrzeniem. Gdyby wzrok potrafił zabijać leżałby martwy na dywanie babci.
Ominęła miejsce przy którym siedział stoper polskiej reprezentacji i celowo wybrała drugi koniec stołu.
Agnieszka zgubiła na schodach szpilkę, czego skutkiem było kilkusekundowe spóźnienie. Pojawiła się w jadalni a wzrok wszystkich skierował się na nią i stojącego w progu Kubę. Dawid, starszy z braci Błaszczykowskich, trącił łokciem siedzącego obok brata Martyny, Antka. Ten nie mógł powstrzymać się przed napadem śmiechu. Siedząca naprzeciwko niego Emilia miała minę jakby jakieś zwierzę narobił jej do louis vuittona.
Agnieszka z Kubą stali pod jemiołą.
Błaszczykowski od razu zorientował się o co chodzi rodzinie. Patrzyli na nich czekając co zrobi.
Objął Agnieszkę i wycisnął na jej ustach pocałunek. Miał ochotę całować ją, aż zarumieniłaby się z pragnienia, ale nie była to dla niej komfortowa sytuacja.
Wasyl zaczął się śmiać. Emilii natomiast nie było wesoło.
Agnieszka zarumieniła się patrząc na roziskrzony wzrok Kuby.
- Pamiętaj, że już mi nie uciekniesz...- ucałował ją w rękę, po czym zaprowadził do stołu. Miał przy tym dziwnie zadowoloną minę.
_________________________________________________________________
Nowy Rok i nowy wyczekiwany rozdział Kuby :D
Zdaje się, że składałam wam już życzenia noworoczne, jeśli nie tutaj to na którymś z forów.
Powtórzę się jednak.
Happy New Year moje kochane!
Oby 2013 rok obfitował w same wspaniałe wydarzenia :))
Buziaki :* Fiolka
P.S Komentarze są jak zawsze mile widziane, bo motywują do dalszej pisaniny :)))
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Łasuch z tego Piszczka.Jemioła,buzi buzi heh.
OdpowiedzUsuńczekam na następny.
Jemioła to jakieś niebezpieczne diabelstwo. Ja to Wam mówię :D I ta Emila... Jezus Maryja, paskudztwo leci na Kubę?
OdpowiedzUsuńI Wasyl i Martyna xD Już zawsze musi tak być, że przyszła dziewczynka Marcinka musi go nienawidzić? To już tradycja :D
Czekam na nowy! ♥
Jemioła to jest dobry motyw :D Mam nadzieję, że teraz Agnieszka na serio już nigdy nie ucieknie Kubie. Wasyl oczywiście jak zawsze najlepszy ;p Ciekawa jestem jak znajomość z Martyną się rozwinie :P
OdpowiedzUsuńZapraszam przy okazji do siebie http://nie-warta-cierpienia.blogspot.com/
No to tak , pierwsze Kuba i Aga ..
OdpowiedzUsuńJemioła to jest bardzo przebiegłe coś ... też mnie w takie coś wpakowało , ale miło , że się pocałowali , to takie .. takie ... milusie haha nie no , nie wiem , ale mi się podobało :D
Wasyl i Martyna , mam nadzieję ..
tak więc oni będą razem , ja to widzę słuchajcie , widzę to i to jest pięknościowe haha :D
czekam na nowy !!
OdpowiedzUsuńoby był jak najszybciej !!
Kamcia;)
Świetny rozdział :) Hmm.. i ta jemioła :D Czekam z niecierpliwością na następną część, pozdrawiam ;]
OdpowiedzUsuńOjejusiu, taki piękny prezent ns nowy rok! Wchodzę do netu a tam twoje opko! Całkiem nowy wpisuś!
OdpowiedzUsuńKubulek tak powinien trzymać, bardzo milutki jest!! A że babcia Felicja kocha Wasylka, to ja się nie dziwię, no bo jego się nie na nie kochać przecież! I wcale nieprawda, że nie jest śliczny, bo jest, tylko tak trochę groźnie śliczny. I jakby Martynka go lepiej znała, to na pewno by go polubiła, a może nawet coś teges. No wiesz. Bardziej :DDDDD
A ta cała Emilka niech tak ryłka nie krzywi, bo jej ten biczfejs na stałe zostanie. Już ja czuję, że to wredne takie jakieś, naprawde jej któryś koteczek Agusi powinien w coś nasikać!!!
Kubuś jest szalony ale za to taki kochany. Aga to ma złotego chłopaka przed sobą, więc z nim niech będzie.
OdpowiedzUsuńNotka ogólnie wspaniała i czekam na next ;**
Proszę Cię, dodawaj częściej rozdziały! To moje ulubione opowiadanie i się domagam więcej ;D
OdpowiedzUsuńNie wiem, czy wspominałam, ale uwielbiam twoje opowiadanie. Świetnie oddajesz charakter postaci, zarówno Wasyla, jak i Kuby. A te tekściki Piszczka to już w ogóle. :D Coś się kroi, widzę że Emilię gryzie zazdrość, że nie jest na miejscu Agnieszki. Jestem ciekawa, jak tam Martyna i Marcin, ale no cóż, pozostawiasz mnie w niepewności. :D
OdpowiedzUsuńPiękny, świąteczny rozdział, którego finisz był namiętny i bardzo uczuciowy, dla nas przede wszystkim. Tylko święta miną i co będzie dalej? Widać, że Emilia wciąż jest w jakimś stopniu zazdrosna o Agę. Natomiast co do Wasyla i Martyny, kto się czubi ten się lubi ;d amen ;> I zapewne jeszcze ich drogi się skrzyżują.
OdpowiedzUsuńKocham Piszcza ♥
Czekam na następny, powiadom ;)
świetne, świetne, świetne....świetne, świetne
OdpowiedzUsuńkońcówa, że och i ach to za mało
najbardziej rozbrajający tekst pogoń za dupą trzy:))
rewelacja:))
zrobiłaś świąteczny klimat, aż mi makowcem zapachniało xD
bardzo podoba mi się ten rozdział. na szczęście Kuba zawalczył o Agę i teraz jest już ok. pomiędzy nimi. mam tylko nadzieję, że żadna Emilia im nie zaszkodzi. jak mi brakowało Wasyla! na szczęście pojawił się na Wigilii u babci Felicji! i do tego spotkał swoją ulubioną lekarkę! czekam na kolejny z niecierpliwością!
OdpowiedzUsuńSuper! Pisz dalej, nie mogę doczekać się dalszych losów Kuby i Agi. Nowy rozdział na http://borussia-dortmund-liebe.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział. Z resztą jak zawsze ;)
OdpowiedzUsuńPiszczu zajadający się pączkami najlepszy! :D
Pozdrawiam :>
Romantycznie :D Dobrze, że Kuba zaakceptował w Adze to czego się obawiała, ciekawe jak dalej będzie. Czekam na kolejny rozdział :)
OdpowiedzUsuńhttp://male-jest-wredne.blogspot.com/ Zapraszam na nowy rozdział :D
Podziwiam twoją wyobraźnię. Naprawdę. Oj co by ten Kuba bez Piszczka i Wasyla zrobił. Świetnie rozweselają opowiadanie. Dobrze, że Aga zgodziła się przyjechać. Widać, iż Błaszczyk kocha ją taką jaka jest, więc blizny nie mają żadnego znaczenia.
OdpowiedzUsuńNiedawno skończyłam czytac twój poprzedni blog 'Bez ciebie nie ide', który strasznie mi sie spodobał. Ale ten jest jeszcze lepszy gratuluje!!! jak zaczęłam go czytać to nie mogłam sie oderwać.
OdpowiedzUsuńPS. Czekam na nastepne rozdziały :D
jak mogę wiedzieć to ile masz lat?
OdpowiedzUsuńbo tak fajnie piszesz...
Mam 17 :-)
OdpowiedzUsuńO jejku, nie informowałaś mnie i zapomniałam się pojawić ostatnio :( Ale już nadrabiam :) muszę Ci powiedzieć, że genialnie prowadzisz akcję, dziewczyno! A tak wgl to od kiedy Piszczu taki żartowniś ;)Jak oni się kochają! No nie mogę po prostu patrzeć, jak się wzajemnie męczą myśląc, że to drugie nic nie czuje i nie chcąc niszczyć tej pożal się Boże przyjaźni. A czym niby mają ją zniszczyć? No czym? Miłością? Są dla siebie po prostu stworzeni!
OdpowiedzUsuńJEEEEJU! Jaka piękna końcówka <3
OdpowiedzUsuńJuż myślałam, że jak wróci do Polski, to wszystko legnie w gruzach, ale Kuba bardzo kocha Agnieszkę, widać to! Jak chciał się bić z ochroną haha *.*
Ja chcę, żeby oni byli razzem, już, do końca! :D
Pozdrawiam ;*
Ale się działo! :)
OdpowiedzUsuńKońcówka najlepsza. Pocałowali się! :D Jupi!
Piszczek ze swoimi pączkami - moim zdaniem najlepsza! Nawet od pocałunku Kuby i Agnieszki. :)
Pozdrawiam!
Zakochałam się w Twoich opowiadaniach, pomimo że nie lubię polskiej reprezentacji,. Wspaniale piszesz! :)
OdpowiedzUsuń