poniedziałek, 28 stycznia 2013

Rozdział 14


Nowy Rok
Obudziły go ciche kroki osoby chodzącej po pokoju. Uchylił jedną powiekę a w ślad za nią poszła druga. Agnieszka ubrana w jego koszulę zbierała z podłogi sukienkę, przez chwilę patrzyła na nią w skupieniu a potem zwinęła w kulkę i wsunęła do reklamówki jednej z sieciówek.
Kuba uśmiechnął się pod nosem pomimo fatalnego końca wczorajszej imprezy, noc okazała się bardzo przyjemna. Dziwił się jakim cudem udało mu się powstrzymać się przed kochaniem się z Agą. Była śliczna, ufna i słodka.
Pamiętał jej łzy reakcją damskiej części "widzów" która dostrzegła szpecące ją blizny. Bolał go fakt iż cierpi, ale jemu zupełnie nie przeszkadzał ten widok, przeciwnie chciał ją chronić i otaczać opieką.
- Wyspałeś się?- dziewczyna dostrzegła to, że wpatrywał się w nią i zbliżyła się do łóżka. Koszula zakrywała ją aż po uda, także miał widok na jej szczupłe nogi odziane w kremowe pończochy.
- Mmmm bardzo.- przysunął się do niej całując delikatnie w usta. - A ty?
- Szczerze mówiąc to trochę chrapiesz.- zachichotała a jej błękitne oczy zalśniły radością i przekorą.
- O ty złośliwico!- wyskoczył z łóżka niczym rozjuszony tygrys powalając ją na materac, razem przekotłowali się w pościeli a potem Kuba runął plecami na dywan a za nim spadła Agnieszka. Łaskotał ją a ona zaśmiewała się do łez.
-Przestań!- pochyliła się nad nim a jej złote włosy dotykały jego twarzy.
- Kochałem cię dziś rano, ust naszych ciepła słodycz. Jak senna złota burza nade mną twoje włosy...- wyrecytował podnosząc się aby ucałować jej wargi. Przez chwilę siedzieli na podłodze całując się jak para odkrywających się seksualnie nastolatków.
- Mój ty Leonardzie Cohenie... idę do Martyny.- wzięła w dłonie jego twarz wyciskając na jego ustach soczystego buziaka.- Muszę się przebrać.
- Maleńka nie można się żegnać w ten sposób!- jego oczy rozbłysły a Agę nagle opanował napad niekontrolowanej głupawki.
- Kubulku nie cytuj mi piosenek. Zobaczymy się za godzinkę. Co powiesz na współny spacer?
- Dla ciebie wszystko!- podnosił się z podłogi narzucając na siebie koszulkę.
Dziewczyna posłała mu całusa znikając za drzwiami.
Z zadowoleniem skierował się ku łazience w celu wyszorowania się dokładnie.
Aga wsunęła się do mieszkania Martyny cichcem, przyjaciółka jeszcze spała, więc postanowiła wziąć ekspresowy prysznic a potem zjeść z nią śniadanie.
Pół godziny później w progu kuchni pojawiła się zaspana lekarka a jej jasne jak u Kuby włosy sterczały we wszystkich kierunkach.
- Królestwo za kawę!- ziewnęła przeciągle zasiadając na krześle kuchennym. Przyjaciółka postawiła przed nią duży kubek napełniając go parującą mocną, czarną cieczą.
Martyna uśmiechnęła się do niej wrzucając do niej dwie kostki cukru. Chwilę energicznie mieszała w nim a potem już tylko delektowała się pobudzającym napojem.
- Jak ci się spało?- zapytała
- Dobrze.- odpowiedziała Aga z uśmiechem na co Martyna tylko się uśmiechnęła. Doskonale wiedziała gdzie Orda była w nocy.
Brzęczkowski nos mówił jej, że Kubuś pocieszał ją skutecznie a że wścibska nie była nigdy postanowiła ten fakt przemilczeć.
Sama po naprostowaniu tej czarnowłosej zołzy Emilci wróciła do domu nie z kim innym, jak z samym Wasilewskim.
Musiała przyznać, że zachował się po męsku zarówno przy aferze z sukienką jak i potem gdy ten tuman Piszczek zmył się z Hiltona z jakąś modelką.
Dziewczyny spożywały śniadanie w ciszy, którą przerwało brzęczenie dzwonka u drzwi. Chwilę potem w kuchni pojawił się duży bukiet różowych róż, zza którego wyłonił się Łukasz Piszczek.
- Dzień dobry.- uśmiechnął się przepraszająco.
- Dobry.- odpowiedziała Agnieszka.
- Czego chcesz zdrajco?!- Martyna łypnęła koso spod zmierzwionej grzywki.
Piszczek padł przed nią na kolana, zupełnie jak w programie "Wybacz mi".
- Martynko kochanie, skarbie mój nie chciałem!- wyrecytował jednym tchem.
- Taaak nie chciałeś zostawiać mnie samej w hotelu!
- No trochę byłem pijaniutki...
- I zapomnialusiałeś jak wyglądulkam?- zaćwierkała mu słodko.- Idź waść wstydu oszczędź i weź te badyle ze sobą.
- Błagam wybacz mi! Jesteś wyczesaną babką nie chciałem! Daj buzi na zgodę.
- Piszczek uciekaj mi z tym dziobem. Ok! Wybaczam ci, ale przestań wymachiwać tym bukietem. Siadaj na dupsku i zjedz z nami.- Martyna dała się ułagodzić stawiając kwiaty do wazonu. Łukasz zadowolony nałożył sobie na talerz górę kanapek popijając to kawą z mlekiem.
- Dziękuję wam o królowe! Nie wiecie jakiego mam...- nie dokończył.
- Wiemy!- odpowiedziały unisono.
Zaraz po Łukaszu w mieszkaniu pojawił się Kuba. Razem z Agą zniknęli na cały dzień, włócząc się po Starówce i Nowym Świecie. Całą drogę trzymali się za ręce a po mieście przemieszczali się autobusami i metrem. Całowali się nad Wisłą co wywołało konsternację w kilku starszych paniach.
- Ta dzisiejsza młodzież to wstydu nie ma za grosz! Tak się obmacywać na środku ulicy!- odpowiedziała jedna z pań na co druga z entuzjazmem jej przytaknęła.
Kuba i Aga zachichotali odwracając się do rzeczonych pań tyłem.
Cztery wspólne dni minęły jak z bicza strzelił. Martyna dwa dni miała dyżur całodobowy, więc byli praktycznie sami. Łukasz zajął się swoimi sprawami a Wasyl wcześniej wyleciał do Brukseli.
Błaszczykowski zaprosił Agę do teatru, spotkali się też z paroma znajomymi. Prasa zanotowała wpadkę dziewczyny kapitana reprezentacji, ale ani Aga ani Kuba nie zamierzali się tym przejmować. Te kilka dni było tylko dla nich.
Dziewczyna czuła jak odżywa znowu była roześmianą, kochającą i kochaną dziewczyną.
Kuba codziennie przynosił jej bukieciki i czekoladki. Zawsze dostawał przy tym buziaka, który z niewinnej pieszczoty przeradzał się w pełną pasji namiętność. Nie posunęli się jednak dalej. Młody mężczyzna chciał żeby ta wyjątkowa chwila była w idealnej oprawie i żeby Agnieszka zaufała mu na sto procent.
Czwartego stycznia pożegnali się na Okęciu skąd Kuba odleciał do Dortmudnu. Nie trenował z drużyną od przeszło miesiąca, ale Klopp w porozumieniu z lekarzami postanowił zabrać go na zgrupowanie BVB w hiszpańskiej La Mandze.
Błaszczykowski ruszył na pełnych obrotach. Po przejściu badań jego serce działało jeszcze sprawniej niż przed zapaścią, kondycję miał wyśmienitą a energię niespożytą. Uskrzydlało go odradzające się uczucie do Agnieszki Ordy.
Lewandowski zaś nie przykładał się wcale. Klopp zdenerwowany krzyczał, ze wpuści na boisko kogoś innego.
- Rusz dupę Lewy!- rugał go jak krnąbrnego pięciolatka.- Nogi masz jak spętane sznurem. Jak my mamy wygrać ligę i przejść dalej w Lidze Mistrzów skoro wcale się nie przykładasz.
- Staram się trenerze.
- Starać to się możesz o dziewczynę u mnie masz grać! - ryknął złowrogo. - Wy też dziesięć okrążeń naokoło boiska a potem pod prysznic i na obiad!
Kuba biegł blisko Matsa Hummelsa i Marco Reusa. Ten pierwszy starał się jak najmniej odzywać, bał się że Błaszczykowski jeszcze pamięta jego końskie zaloty do Agnieszki.
- Słyszałem, że wróciłeś do Agi.- zagadał Reus. Na tym wyjeździe koleżeństwo między dwoma zawodnikami zacieśniło się jeszcze bardziej. Kuba bardzo lubił tego o cztery lata młodszego chłopaka. A i Reus bardzo szanował kolegę z Polski.
- Jestem na etapie starania się o nią.- Błaszczykowski uśmiechnął się szeroko.
- Starania się? Zabrzmiało jakoś tak staroświecko.
- Ja jestem staroświecki.
- No ale byliście już parą, prawda?
- Owszem sześć lat temu.
- To długa historia. Ale kiedyś na pewno ci ją opowiem. Na chwilę obecną nie chcę rozpamiętywać przeszłości a wolę skupić się na tym co jest teraz. Najważniejsza jest Aga, potem cała reszta.
Reus spojrzał na kolegę pełen podziwu.
- Wzięło cię Kuba! Naprawdę cię wzięło i mam nadzieję że tym razem wszystko będzie dobrze.
- Też mam taką nadzieję.- Błaszczykowski uścisnął prawicę kumpla.
- Ej wy tam blondaski!- ryknął Klopp- Karne kółeczko i migusiem pod prysznice! Dzisiaj na obiad jest sznycel po wiedeńsku!

11 styczeń
Bury dziewięciomiesięczny kocurek wskoczył na fotel gdzie siedziała jego pani, śpiąca na jej kolanach o miesiąc starsza trikolorka miauknęła przeciągle zasypiając ponownie.
- Czego chcesz bandyto?- zapytała kocisko dziewczyna.
Buras ziewnął obnażając kły, po czym ułożył się na oparciu zwijając się w kłębek.
Agnieszka uśmiechnęła się do dwóch utrapień, które cały dzisiejszy ranek pracowicie przekopywały ziemię w doniczce z palmą.
W dodatku władcza Mania pogryzła Wasyla a ten nie chcąc być gorszy zepchnął ją z okna balkonowego wprost w zaspę śnieżną. Na szczęście Agnieszka mieszkała na pierwszym piętrze i kotce nic się nie stało.
Koty pogodziły się jak to zwykle bywa i do końca dnia ocierały się o siebie i razem spały w swoim legowisku.
Pięć minut później głośnym jazgotem rozległ się dzwonek u drzwi.  Dziewczyna poczłapała do nich w swoich kapciach z dinozaurami. Gdy uchyliła drzwi w progu stał uśmiechnięty Jakub z bukietem tulipanów i butelką wina.
- Kuba!- wykrzyknęła rzucając mu się na szyję. Chłopak unosząc ręce do góry zdołał wciągnąć ich razem do mieszkania. Oderwał się od Agnieszki tylko na chwilę żeby wciągnąć na przedpokój swoją torbę i odstawić bukiet i trunek na najbliższy stolik.
Potem były już tylko pocałunki przerywane urwanymi słowami.
- Co ty tutaj robisz?- zapytała Aga łapiąc powietrze, stała oparta o ścianę między obrazem Kazimierza a wieszakiem na kurtki.
Kuba przysunął się jeszcze bliżej uśmiechając się zabójczo.
- W tym momencie cię uwodzę.- powiedziawszy to pocałował ją namiętnie.
Stali tak przez dobre kilka minut, po wszystkim łapali urwane oddechy.
- Nie powinieneś być w Dortmundzie?
- Powinienem, ale trener pozwolił mi zahaczyć o Kraków.
- Chciało ci się nadkładać drogi ?- zaprowadziła go do salonu, gdzie dwie jej kotowskie mości nie raczyły nawet podnieść łebków.
- Dla ciebie chce mi się zawsze. - pocałował ją raz jeszcze.- Mam dla ciebie propozycję. Trochę uciążliwie jest spotykać się na odległość przez to cierpi nasza praca a i spotkania mamy krótkie. Aguś przenieś się do mnie. Zanim będziesz miała jakieś wątpliwości pomyśl... Nie masz etatu w tym czasopiśmie książkę zawsze możesz pisać u mnie.
- Kuba, ale czy to nie pochopna decyzja?
- Nie musimy się spieszyć. Wiesz o czym mówię.- spojrzał na nią intensywnie. - Chciałbym jednak mieć cię blisko ciebie. Spójrz tutaj jest zdjęcie  mojej nowej nieruchomości, chyba nie pozwolisz mi mieszkać samemu?
- Ale koty...
- Och zgadzam się na te twoje sierściuszyska! Będą miały swoje miejsce, kupie im drapak, zamontuje drzewo ale zgódź się bo nie wytrzymam bez ciebie!
- Nie wiem co mam powiedzieć. W sumie to pisać mogę wszędzie o ile wydzielisz mi jakiś kąt. - przysunęła się bliżej niego.
- Będziesz miała swój gabinet.
- No to postanowione. A teraz uczcijmy to!- otworzył wino rozlewając krwistoczerwony trunek do dużych kieliszków.
Przypieczętowali kolejny etap związku toastem i gorącym pocałunkiem.

________________________________________________________________________
Rozdział łącznik pomiędzy tym co ma się wydarzyć w dalszej kolejności. Trochę słodziutko, ale Kubie i Adze należy się chwila czułości.
Jak Wam się podoba nowy banner? Chciałam dodać do niego Agnieszkę :D
Wrzucę Wam jeszcze zdjęcie domu który Kuba kupił, żeby tam zamieszkać ze swoją ukochaną. Jak będziecie chciały to może kiedyś wrzucę jeszcze wizję mojego wnętrza :D Lubie sobie pofantazjować na ten temat :)
Jak zwykle życzę miłego czytania! 

                                                                                               Pozdrawiam Fiolka :*


poniedziałek, 21 stycznia 2013

Rozdział 13

   Agnieszka po świętach nie próżnowała, oddała do redakcji dwa teksty, posprzątała mieszkanie i załatwiła najpilniejsze sprawy. Miała wyjechać do Warszawy już trzydziestego grudnia, żeby zdążyć kupić sobie sukienkę na galę.
Nie była dobra w robieniu zakupów a już na pewno nie nadawała się na fashionistkę z jej awersją do centrów handlowych i wyprzedaży w sieciówkach.
Podskórnie czuła, że będzie mocno odstawać od partnerek piłkarzy, które nie wiedząc co ze sobą począć zabijały czas na zakupach i wizytach u kosmetyczek.
Zawsze preferowała luźny styl. Miała niekończącą się ilość spodni, każde w innym odcieniu, kilka półek T-Shirtów, dwie szuflady kolorowych skarpetek, każda para w unikatowe wzory, tudzież postaci z bajek i szafkę zapełnioną trampkami. Mogłaby nosić trampki w każdy dzień roku, ale zimne miesiące wymuszały na niej zakupienie butów trekingowych i kozaków.
Jej praca nie wymagała  noszenia eleganckich garsonek. Owszem miała kilka mniej i więcej formalnych i ze dwie pary spódnic, ale rzadko kiedy musiała w nich występować. Częściej można ją było spotkać w kolorowym żakiecie albo zapinanym swetrze. Nie wyglądała na swoje dwadzieścia sześć lat, sprzedawcy do tej pory pytali ją o dowód.
Trzydziesty grudnia przybył w towarzystwie huraganowych wiatrów i potwornej śnieżycy. Autobus miejski, którym jechała na dworzec utknął w korku przez co o mały włos spóźniłaby się na pociąg. Na szczęście ten miał godzinne opóźnienie i suma, sumarum musiała spędzić na dworcu jeszcze dobrą godzinę. Pociąg relacji Zakopane- Warszawa Centralna jak zwykle był wypchany po brzegi, na szczęście Martyna poradziła jej kupić miejscówkę, przez co nie musiała spędzić całej drogi siedząc na walizce przy śmierdzącym, kolejowym klozecie.
Kilkugodzinna podróż minęła jej w przyjemnej atmosferze. Razem z nią jechało dwóch górali, którzy chętnie zagadywali śliczną blondynkę. Aga co rusz wybuchała śmiechem, słuchając opowieści Zbyszka i Krzyśka.
Już w Warszawie chętnie pomogli jej z bagażami, zapraszając na imprezę sylwestrową. Z uśmiechem odmówiła im tłumacząc że ma już inne plany. Wsiadła do taksówki podając kierowcy adres kuzynki Kuby.
Martyna mieszkała w jednym z nowszych bloków na Mokotowie. Z tego co Aga słyszała  sąsiednie mieszkanie zajmował Kuba, podczas swoich pobytów w stolicy. Bardzo nie lubił hoteli i zawsze wolał przespać się u siebie niż tułać się po cudzych wyrkach jak mawiał o hotelowych łóżkach.
Martyna zostawiła Adze klucze u ciecia, pana Mieczysława który z uśmiechem wskazał jej mieszkanie pani doktorowej Brzęczek.
Nie było ono największych rozmiarów. Składało się z dwóch korytarzy układających się w literę L. Krótszy prowadzący bezpośrednio od drzwi frontowych prowadził do trzech pokoi. Gościnnego, sypialni Martyny i sporego salonu z szerokim tarasem. Dłuższy prowadził do toalety, łazienki i dużej kuchni w której królowała wyspa z lśniącymi garnkami ze stali nierdzewnej. Całe mieszkanie sprawiało przytulne wrażenie. Agnieszka rozlokowała się w mniejszym z pokoi pomalowanym na błękitno. Na środku pomieszczenia królowało szerokie łóżko z satynową kapą w kolorze chabrowym.
Dziewczyna pierwszy raz była w domu Martyny. Kuzynka Kuby przeprowadziła się tutaj we wrześniu, wcześniej mieszkała z koleżanką ze studiów.
Godzinę później Martyna wpadła do mieszkania targając za sobą siaty z zakupami. Rzuciła wszystko w progu biegnąć do kuchni. Na widok parującego talerza z gulaszem węgierskim aż zamarła z wrażenia.
- Zrobiłaś mi obiad?!- wykrzyknęła zadowolona i prawie zawiesiła się na szyi przyjaciółki.
- Przyjęłaś mnie pod swój dach, więc wypadałoby coś zrobić.- uśmiechnęła się Aga.- Pan Mieczysław podał mi numer do Almy a oni w dziesięć minut przyjechali z zakupami. Umyj grzecznie rączki i siadaj.
- Już się robi!- Martyna zniknęła w łazience, zaraz jednak wróciła i zajęła się pałaszowaniem posiłku.
Agnieszka patrzyła jak zmęczone oblicze przyjaciółki rozjaśnia się ze szczęścia.
Martyna mogła jeść i tak nie tyła.
- Będziesz musiała oddać mi przysługę.- pisarka podała lekarce kubek z kawą.
- Mianowicie?- jasne oczy przyjaciółki spojrzały na nią badawczo.
- Sukienka. Musimy jechać do galerii po sukienkę. Nie mam w co się ubrać na tę całą galę. A nie pójdę przecież w byle czym. Nie chcę zrobić Kubie obciachu. Wiesz, że w kwestiach mody jestem na szarym końcu.
- Luzik. Mam znajomą w jednym takim butiku w Arkadii. Sama muszę kupić sobie jakaś kieckę, wczoraj dzwonił do mnie Piszczuś. Wiesz ten przyjaciel Kuby, swoją drogą złoty chłopak i nie mówię tutaj o kolorze jego włosów. Zaprosił mnie na tę bibkę bo obciach jest iść samemu. Przejrzałam szafę i jedyna sukienka jaka się nadaje to mała, czarna ale w tym roku to chyba nie przejdzie. Ela nam coś wybierze, ona ma świetne wyczucie stylu.
- No to jedz a ja tymczasem przebiorę się w coś cieplejszego. - Orda zniknęła w korytarzu.
Kilka godzin później wracały z galerii obładowane większymi i mniejszymi torbami.
Ela, właścicielka butiku fachowym okiem pomogła wybrać im sukienki. Dla Martyny w kolorze krwistoczerwonym z cienkim czarnym szalem a dla Agnieszki w kolorze indygo z koronkową górą. Obuwie zakupiły w jednej z sieciówek, która znajdowała się w tej samej galerii. Martyna rozochocona zakupami namówiła przyjaciółkę na nową bieliznę i obie zostały właścicielkami seksownych kompletów.
- Zawsze jak mam coś seksownego pod ubraniem czuję się jakaś taka silniejsza.
- Szkoda, że nikt cię w tych skrawkach nie zobaczy.- zachichotała Aga.
- A niby kto?
- Na przykład Wasyl. - twarz Agnieszki rozjaśnił uśmiech.
- Ten idiota? Przecież on jest jak czołg, nie ma poczucia estetyki i piękna. Potrafi tylko kaleczyć ludzi na boisku a jęzor to mu powinna jakiś uczynny rzeźnik ucharatać.- sarknęła lekarka.
Nie cierpiała tego bęcwała. A na złość jej wszyscy mówili o nim w superlatywach. Ciekawe czy jego eks małżonka też była do niego tak przyjaźnie nastawiona.
Agnieszka już tego dnia nie wspomniała o Wasylu, nie chciała psuć kuzynce Kuby humoru.
31 styczeń 2012r.
Kuba przyleciał z Dortmundu kilka godzin przed galą. Uzgodnili z Agnieszką, że zobaczą się dopiero przed samym wyjściem.
Kapitan wbił się w najlepszy smoking a na szyję założył znienawidzoną muszkę, podobnie wyglądał jego najlepszy przyjaciel Łukasz Piszczek. Obaj punktualnie o osiemnastej dwadzieścia zapukali do drzwi mieszkania Martyny.
Otworzyła im kuzynka Kuby uśmiechając się szeroko, umalowanymi na karminowo ustami. Blond włosy zaczesała w gładkiego koka.
- Wyglądasz zjawiskowo Martynko.- Piszczek błysnął zębami i podał jej rękę.
- Ty też Łukaszku.-
Z pokoju gościnnego wyłoniła się Agnieszka z rozpuszczonymi włosami, które wiły się naturalnie, opadając na ramiona i plecy. Na szyi miała wisiorek, który Kuba podarował jej na mikołajki.
Na widok dziewczyny Kuba aż zaniemówił a Łukasz uśmiechnął się szeroko.
- Wyglądasz ślicznie.- Błaszczykowski ucałował swoją partnerkę w policzek, po czym pomógł założyć jej płaszcz.- Ten wieczór będzie nasz.- szepnął jej na ucho.
Droga minęła im szybko, Aga trzymała Kubę za rękę podziwiając błyszczącą od światełek świątecznych Warszawę.
Gala zaczynała się punktualnie o dziewiętnastej. Gdy cała czwórka dojechała na miejsce, musieli pędzić na salę gdzie miało odbyć się wręczanie nagród. W ich rzędzie siedział już Wasyl a obok niego kilku chłopaków z reprezentacji wśród nich Przemek Tytoń z dziewczyną. Uśmiechnął się szeroko do przybyłej czwórki a w jego policzkach pojawiły się dwa urocze dołeczki.
Piszczek i Błaszczykowski jeszcze przywitali się z siedzącym przed nimi trenerem Fornalikiem i jego małżonką. Po chwili zgasły światła a na zamontowanej na tę okazję scenie pojawił się Maciej Kurzajewski w towarzystwie Pauliny Chylewskiej. Jak zwykle Maciek sypał żartami jak z rękawa. Jego anegdotki jednych bawiły a innych nie jak zwykle to bywa. Fotoreporterzy pstrykali zdjęcia kolejno  nagradzanym w największym sportowym plebiscycie.
Pierwsze miejsce zajęła Justyna Kowalczyk, wygrywając minimalnie z mistrzem olimpijskim Tomaszem Majewskim. Robert Lewandowski ku swojemu zaskoczeniu zajął siódme miejsce, wyprzedził go siatkarz Bartosz Kurek. Na scenie powiedział kilka słów na odczepnego, po czym poczłapał na swoje miejsce. Obok niego siedział Wojtek Szczęsny w towarzystwie ubranej w seksowną czerń Emilki Strzelczyckiej. Lewemu towarzyszyła przyjaciółka Emilii, Simona Civello.
Włoszka przyjechała do Polski na wymianę. Uśmiechała się szeroko widząc kamerę kręcącą ich rząd.

Godzinę później rozpoczęło się nieformalna część imprezy.
Lewy jako jeden z trójcy dortmundzkiej został przydzielony do stołu razem z Kubą i Łukaszem do nich dokoptowano Marcina Wasilewskiego i dwóch polskich golkiperów. Towarzyszka Przemka, Marysia szybko złapała kontakt z Agą i Martyną.
Emilka zazdrośnie patrzyła na promieniejącą Agę, w którą co rusz z uwielbieniem wpatrywał się Kuba.
Delikatnie mówiąc szlag ją trafiał na samą myśl, że mogliby naprawdę do siebie wrócić. Podsłuchała rozmowę swojej matki z babcią Felicją, która opowiadała że ich dzieciaki na pewno do siebie wrócą.
- Ta twoja kuzynka jest bellisima. - Simona stojąc z Emilią przy bufecie obserwowała Agnieszkę bawiącą się na parkiecie z Przemkiem Tytoniem. Kuba tańczył z dziewczyną Tytonia a Łukasz wywijał z Martyną. Wasyl stał niedaleko Emilii i Włoszki popijając szkocką.- A ten Wazil... jest piękny. Boże muszę się z nim umówić. Czy ma spose?
- Co ma?
- No żonę? Ma?- ciemne oczy Simony spojrzały z fascynacją na Marcina.
- Nie wiem idź i się go zapytaj!- warknęła Emilia.
- Och sorella, nie denerwuj się tak. Twoja kuzynka jest bellisima, ale ty jesteś od niej ładniejsza i bardziej pasujesz do Kuby. Jakbyśmy obie były wags byłoby pięknie.
Kuba przez chwilę mignął im biorąc od kelnera dwa kieliszki szampana. Jeden wręczył Agnieszce, która uśmiechnęła się do niego tak uroczo, że jego serce fiknęło koziołka. Czuł się jak zakochany nastolatek. Tak dziewczyna działała na niego jak narkotyk a dzisiejszego wieczoru wyglądała jak lśniący szafir.
I była jego!- pomyślał z dumą.
Martyna obtańcowała połowę reprezentacji w piłce nożnej i siatkówce. Szczególnie przypadła do gustu Zbyszkowi Bartmanowi, który tylko szukał pretekstów żeby dosiąść się do ich stolika. Piszczkowi wcale to nie przeszkadzało, podrywał jedną z polskich pływaczek.
Kilka godzin później na sali zostały już tylko najwytrwalsze pary. Starsze towarzystwo zwinęło się do domów i hoteli.
Przemek Tytoń lekko podchmielony poszedł szukać komórki, która została w płaszczu w szatni. Jego dziewczyna była bardzo zmęczona a on chciał zamówić taksówkę. Szukając płaszcza lawirował pomiędzy wieszakami z końca pomieszczenia usłyszał dwa szepczące coś do siebie głosy.
- Wrzuciłem mu i chuj z tego! Nie miał dostawać zapaści tylko wylecieć z meczu za doping, wtedy na pewno Real by go nie kupił.
- Czemu w ten dzień was nie badali?
- Nie wiem! Ale teraz będę w czarnej dupie jak wróci a wraz z nim temat Realu.
- Poradzisz sobie.
- Oby!
Tytoń był zbyt zamroczony ilością wypitych drinków żeby utożsamić głosy z ich właścicielami. Znalazł komórkę i szybko wyszedł z szatni.
Agnieszka cały wieczór unikała kontaktu z kuzynką. Wiedziała, że Emilka nie życzy jej dobrze i nie chciała prowadzić z nią dyskusji. Skończyłoby się jakimś niemiłym incydentem. Emilia dopięła swego i zatańczyła z Kubą w tym samym czasie do wolnej piosenki zaprosił ją Robert Lewandowski.
Uśmiechał się do niej i szczerze mówiąc czuła się przy nim niepewnie. W Dortmundzie nie zamienił z nią ani słowa, a teraz mocno przyciągnął ją do siebie.
Po zakończonym tańcu przycisnął usta do jej dłoni i zniknął zanim Kuba mógł to zobaczyć.
Aga postanowiła napić się czegoś chłodnego. Właśnie zmierzała do baru, gdy ktoś z impetem na nią wleciał.
Tym kimś była koleżanka Emilii, Simona Civello która potykając się upadła na Agnieszkę rozdzierając jej sukienkę.
Pisarka nie miała rajstop, gdyż kupiła buty z wyciętymi palcami a Simona rozerwała jej cały dół sukienki. Stojący najbliżej mogli dostrzec blizny na udach dziewczyny. Emilia uśmiechnęła się triumfująco a Simona udawała skruszoną. Stojący najbliżej Wasyl uczynnie ściągnął Marynarkę pomagając Agnieszce ją założyć, tak żeby częściowo zakryć jej rozdartą sukienkę.
- Jesteś cała w bliznach! O jakie to paskudne!- Emilia spojrzała na Agnieszkę z obrzydzeniem.
Simona patrzyła zszokowana. Jak taki facet jak Kuba mógł być z taką oszpeconą kobietą?
Wasyl spojrzał na Emilię z miną wiele mówiącą o jego aktualnym nastroju.
- Masz jakiś problem?
Emilię zamurowało a Simonie zrobiło się głupio. Bąknęła przeprosiny i czym prędzej czmychnęła z sali.
Martyna zagotowała się ze złości. Strzelczycka przeszła samą siebie a ta jej skretyniała  Włoszka zrobiła to celowo na jej polecenie.
Zaimponował jej Wasyl, który chociaż raz w jej mniemaniu postąpił jak prawdziwy facet. Lekarka pognała za Emilią, która również postanowiła się zmyć.
Kuba nadszedł w chwili gdy Wasyl odprowadzał Agnieszkę do szatni.
- Coś się stało?- dojrzał w oczach Agnieszki łzy.
- Był wypadek i ta Włoszka wywracając się oderwała kawał materiału z kreacji Agnieszki.
- Wszyscy je widzieli.- pisarka pociągnęła nosem a w jej błękitnych oczach lśniły łzy. Wasyl zostawił ich samych. Serce ściskało mu się ze współczucia do tej ślicznej dziewczyny, którą los tak brutalnie potraktował.
- Kochanie...- Kuba pomógł Agnieszce włożyć płaszcz i wziął ją na ręce. - Wsiedli do taksówki, wcześniej zamówionej przez Piszcza. - Jesteś śliczna.- ucałował jej drżące wargi.
- Jestem potworem!
- Nie mów tak!
Całą drogę tulił ją do siebie. Nie pozwolił zostać jej samej w mieszkaniu Martyny. Wziął ją do siebie układając w pachnącej pościeli. Pomógł jej ściągnąć strzępy sukienki i doskonale widział blizny po wypadku w którym życie stracił Filip. Aga przestała już płakać i teraz obserwowała wzrok Jakuba. On tymczasem delikatnie dotknął opuszkami palców śladów po ranach, kreśląc koliste ruchy na jej udach i brzuchu. W ślad za jego rękami poszły usta. Muskał nimi każdą bliznę i nierówność pozostała po szwach.
Pamiętał, że jej nogi było boleśnie poranione przez szkło i płomienie.
- Naprawdę...jesteś piękna.- pochylił się nad nią całując jej malinowe usta.- Chciałbym się z tobą kochać...- wniknął językiem do wnętrza jej ust rozpoczynając z jej własnym aksamitny taniec. Zaczęli obdarzać się coraz śmielszymi pieszczotami, usta Kuby oderwały się od warg Agi znacząc palący ślad wzdłuż jej szyi aż po rowek między piersiami. Zsunął  ramiączka jej stanika, pociągnął biustonosz w dół obnażając jej sterczące sutki. Dmuchnął delikatnie w jeden z nich a potem wziął go do ust. Drugim zajęła się jego ręka. Przez ciało Agi przeszła fala pożądania. Kuba całował jej piersi i brzuch a jego ręka zawędrowała pod majtki gładząc jej kobiecość delikatnymi ruchami.
- Chcę tego...-wyszeptała mu do ucha.
Jakub pieścił ją coraz śmielej aż jej ciało zaczęło drżeć. Nagle oślepiła ją fala niezwykle intensywnej przyjemności, jej ciało wstrząsnął słodki skurcz a potem opadła na poduszki z błogim uśmiechem.
Błaszczykowski założył jej opadające ramiączka stanika, podciągnął go na właściwe miejsce kryjąc w nim jej krągłe piersi.
- Ja też tego chcę skarbie, ale nie teraz.- dotknął delikatnie skóry za jej uchem. Nim zaprotestowała dodał.
-Chcę żeby nasz drugi, pierwszy raz był w odpowiedniej oprawie. Poza tym cały czas się do ciebie zalecam!- pocałował ją raz jeszcze a potem przykrył oboje kołdrą.

Martyna dogoniła Emilię łapiąc ją za rękę.
- Zrobiłaś to specjalnie!- ryknęła
- Odwal się idiotko, chcesz mi rękę urwać?!
- Mogę ci oberwać obie a na dodatek kudły jeśli nie odpieprzysz się od mojego kuzyna i Agnieszki. Jeszcze raz wywiniesz taki numer a przemebluję ci tą piękną buźkę.
Emilię zatkało. Popatrzyła na kuzynkę Kuby z rozchylonymi jak u śniętej ryby ustami, okręciła się na pięcie i zniknęła w korytarzu. Panna Brzęczek stała w holu Hiltona niczym Atena w glorii chwały.
- Ostra z ciebie sztuka.- zza jej pleców odezwał się przez nią Wasyl. Dzisiaj nie miała ochoty zabić go pierwszym przedmiotem który nawinąłby jej się pod rękę.
- Dziękuję.- odpowiedziała tylko.
- Nie ma za co. Ta mała to podła bestia, trzeba ją utemperować.
-  Tobie się to udało. Gratuluję.
- Dzięki.
- Widziałeś może gdzieś Łukasza Piszczka?
- Zniknął jakieś piętnaście minut temu.
- Szlag.- zaklęła pod nosem.
- Zamówimy taksówkę i pojedziemy razem, jeśli nie przeszkadza ci moja gęba na siedzeniu obok.- błysnął białymi zębami w szerokim uśmiechu.
Dzisiaj wydawał się Martynie mniej wnerwiający niż zwykle. Może nawet była skłonna zacząć go tolerować?
- Dobrze a mamy po drodze?
- Słyszałem, że mieszkasz tam gdzie Kuba. Tak się składa że mam mieszkanie dwa bloki dalej.
- Wobec tego ruszajmy.- podała mu ramię.
____________________________________________________________________
No to się rozpisałam :D Powinnam spać, ale ta notka nie dawała mi spokoju. Co o niej sądzicie? Ja jestem w miarę zadowolona, chociaż miałam chęć żeby Aga oddała się Kubie, lub żeby raczej to on ją uwiódł.
Dziękuję, że cały czas ze mną jesteście i komentujecie. To bardzo mi pomaga w dalszym pisaniu :)
Mam jeszcze jedną prośbę. Ponieważ zdarzają się użytkownicy(nie chcę pokazywać palcem bo i tak wiem, że tego nie czyta) którzy nie czytając rozdziału i pomimo moich próśb piszą komentarze w stylu "Super rozdział zapraszam do siebie..."
Nie wiem czy takie osobniczki liczą na reklamę nie dając z siebie nic. Ja każdy zareklamowany w Spamie blog czytam i staram się kiedy mam czas dawać komentarze. Jeśli już jest wydzielone na to miejsce to tylko po to, żeby żaden adres nie zniknął mi w komentarza. O ile zdarzają się osoby piszące na temat mojego bloga i dodające do tego komentarza adres swojego opowiadania, to przymykam na to oko i nie kasuję. Same reklamy umieszczane bezpośrednio pod rozdziałem a nie mające z nim nic wspólnego kasuję bez czytania. Nie bójcie się wklejać do Spamu na pewno nic tam nie zniknie!

Życzę wam miłego czytania:)
                                                                                   Buziaki Fiolka :*

poniedziałek, 14 stycznia 2013

Rozdział 12


    Święta minęły w mgnieniu oka. Agnieszka wbrew swoim wcześniejszym planom została w domu babci Felicji jeszcze dwa dni. Wujostwo Strzelczyccy zapraszali ją do siebie, lecz dziewczyna nie chciała o tym słyszeć. Kuba przybył jej z pomocą dając ciotce do zrozumienia, że mają się z Agą ku sobie.
Emilii bardzo nie spodobał się ten fakt i zaraz po Wigilii ku ogromnemu żalowi rodziców, wyjechała do Katowic.
Dwudziestego siódmego Wasyl odwiózł Kubę i Agnieszkę do Krakowa, skąd kapitan miał samolot do Dortmundu. Wszyscy mieli spotkać się ponownie w Sylwestra na którego zostali zaproszeni do hotelu Hilton, w którym odbywała się Gala Mistrzów Sportu. Z piłkarskiej reprezentacji nominację otrzymał tylko Robert Lewandowski, ale cała drużyna została zaproszona na uroczystą galę i przyjęcie po.
- Pójdziesz ze mną.- oświadczył Błaszczykowski siedząc z Agnieszką w salonie babci Felicji.
- To było pytanie czy stwierdzenie?- zapytała unosząc brwi.
Mężczyzna spojrzał na nią tak, że zrobiło jej się gorąco. Nie potrafiła mu odmówić.
Albo nie chciała... Starał się jak nigdy wcześniej. Codziennie dostawała od niego mały upominek a to różę a to figurkę aniołka z kryształu svarowskiego.
- Po prostu chcę, żebyś tam ze mną pojechała.
- A ja nie potrafię Ci odmówić.- uśmiechnęła się szeroko.
Kuba przysunął się do niej całując ją delikatnie w usta. Szybko jednak się odsunął, robiąc przy tym tajemniczą minę.
- Dopiero się o ciebie staram a babcia zawsze mi mówiła, że nie należy lecieć z dziobem na pierwszych randkach. - zrobił zabawną minę naśladując ton głosu swojej babci.
Aga wybuchnęła śmiechem.
Droga do Krakowa znowu minęła im w wesołej atmosferze. Wasyl opowiadał anegdotki ze zgrupowań kadry a także życia w Brukseli.
- Szczęsny ostatnio poleciał do Fornalika, żeby ustawił go w bramce bo Tytoń nie gra w tak legendarnym klubie jak Arsenal. - zaczął opowieść.- Oczywiście Fornalik jest typowym Ślązakiem i swój rozum ma. Odpowiedział mu, że jak dla niego Przemek może nawet grać w honduraskiej lidze podwórkowej a jeśli będzie bronił tak jak dotychczas to zawsze znajdzie się dla niego miejsce w składzie.
- Nie wiedziałem, że Wojtuniowi aż tak odbiło.
- Zmienił się, podobnie jak Lewy. Skumali się we dwóch i chcieli wymóc na trenerze zmianę kapitana. Nie mówię ci tego, żeby cię zdenerwować, ale chcę żeby sprawa była klarowna. Dla mnie ty jesteś kapitanem a ja cię tylko zastępuję. - Marcin spojrzał na przyjaciela.
- Wiem stary.
Uścisnęli sobie prawice a Aga pomyślała, że Kuba ma szczęście posiadając takiego przyjaciela. Nie rozumiała widocznej na odległość antypatii Martyny do Wasilewskiego. Chwilami ją to bawiło, bo ci dwoje byli na etapie unikania siebie jak ognia. Aga czekała aż któreś z nich wybuchnie. Wtedy albo zostaną najlepszymi przyjaciółmi, albo znienawidzą się na zawsze.
Kuba i Aga stali w hali odlotów w podkrakowskich Balicach. Wasyl celowo zniknął w toalecie chcąc zostawić przyjaciół sam na sam.
- Nie chcę jechać.- Kuba tulił dziewczynę do siebie.
- Przecież wracasz za trzy dni. - uśmiechnęła się gdy pocałował ją w czoło.
- Wiesz jak daleko mógłbym zajść w staraniu się o twoje względy przez ten czas?
- Głupek. Możesz starać się przez telefon albo skype'a.- pokazała mu język.
- Nie wystawiaj języka bo ci krowa nasika, skarbie.- uśmiechnął się do niej. Aga słysząc wierszyk z dzieci przekomarzankę z dzieciństwa zaśmiała się tak głośno, że osoby stojące bliżej nich patrzyły z zaciekawieniem Kilka fanek rozpoznało Błaszczykowskiego, ale obawiały się podejść.
- Uciekam kochana.- niechętnie oderwał się od niej, skradł szybkiego całusa i zniknął w drzwiach do odprawy.
Dziewczyna pomachała mu patrząc jak fanki niepocieszone odchodzą w inną stronę.
Kilka godzin później w Katowicach.
Emilia przechadzała się po swoim mieszkaniu bluzgając jak menel spod osiedlowego monopolowego. Usłyszała, że Kuba zerwał ze swoją dziewczyną Agatą i wypatrzyła szansę dla siebie. Wtedy wydarzył się ten cholerny wypadek na boisku i ta suka Martyna wezwała jej kuzynkę. Głupia Agusia wykorzystała szansę i na nowo usiłowała rozkochać w sobie Błaszczykowskiego. Na dodatek Kuba łaził za nią jak zakochany kundel a jego postrzelona rodzina na czele z babką wprost uwielbiała jej kuzyneczkę.
Emilia nienawidziła Ordy z całej siły. Na pierwszy rzut oka to ona była w czepku urodzona. Miała szansę wychowywać się i edukować w Londynie, jej rodzice nie widzieli świata poza nią. Agnieszka osierocona w wieku kilku lat, wychowywana w małej wsi pod Częstochową przez babkę nie miała tyle szczęścia w życiu. Przeżyła śmierć babki, narzeczonego a w wypadku została oszpecona na zawsze.
Miała jednak coś, co Emilia tak bardzo mieć pragnęła. Kubę.
Błaszczykowski był zaślepionym kretynem, ale ona Emilka nie potrafiła się w nim odkochać. Darzyła go gorącym uczuciem odkąd była małą dziewczynką a gdy zaczęła dorastać śniła o nim każdej nocy. Gdyby chociaż raz zechciał na nią spojrzeć i widzieć w niej kobietę.
Nie! On kochał tę bezbarwną mimozę.
- Już raz mnie odrzuciłeś na mojej osiemnastce. Nie chciałeś zostawiać Agnieszki. Drugi raz nie dam za wygraną. Będziesz mój Błaszczykowski, czy ci się to podoba czy nie. - uśmiechnęła się wyciągając z kieszeni telefon komórkowy. Wystukała numer idealnie polakierowanymi paznokciami.
- Słucham.- odezwał się zaspany głos po drugiej stronie.
- Wojtuś?- zapytała przymilnie.
- Taaaa a kto mówi?
- Nie poznajesz mnie Szczęśniaczku?
- Emilka?
- No przecież! Czego nie odzywasz się do koleżanki ze szkoły. Słyszałam, że wybierasz się do Hiltona na Sylwestra.
- Czy ja wiem. Będzie drętwo. Chłopaki z Arsenalu robią imprezkę z dzi...z dziewczynami. - poprawił się.
- Odstaw dziwki skarbie. Masz przyjechać do Warszawy bo postanowiłam towarzyszyć ci na gali i przyjęciu.
- Eeeee no dobra...- zgodził się.
- No to do zobaczenia trzydziestego pierwszego!- cmoknęła w słuchawkę.
Odłożyła iphone'a z uczuciem satysfakcji. Będzie miała oko na tę parkę i wykorzysta każde potknięcie kuzyneczki.

__________________________________________________________________________

Dzisiaj tylko wstęp do szerszej akcji. Ale i tak miłego czytania Wam życzę. 
                                                        Buziaki Fiolka :*

To jeszcze małe ogłoszenie Parafialne!

Właśnie zakończyłam pięciopart o Zlatanie Ibrahimoviciu pt Otuleni ciemnością 

Oraz pojawił się pierwszy rozdział opowiadania o Ikerze Casillasie i Xabim Alonso. Normalnie wolę pisać o naszych chłopcach, ale na pięcioparty biorę moich zagranicznych idoli. :D
Zapraszam Was na El Santo del Inferno będzie gorąco! :D
                                                                Buziołki jeszcze raz! :*

poniedziałek, 7 stycznia 2013

Rozdział 11




   Kolacja przebiegła w miłej, świątecznej atmosferze. Babcia Felicja wraz z ciotką Jakuba naszykowały jedzenia jak dla plutonu wojska. Wasyl rozpływał się nad zrobionymi specjalnie dla niego pierogami z kwaśnej kapusty.
Wycałował obie panie, które zarumieniły się z wrażenia.
- To było przepyszne!
- Marcinku dla ciebie złotko wszystko.- starsza pani poczochrała jego ciemne włosy.
Martyna stojąca ze swoim bratem Antkiem i  kuzynami Kubą i Dawidem patrzyła na tę scenkę z niejakim obrzydzeniem.
- Czy on musi się tak podlizywać mamie i babci? Nie ma swojej rodziny?- zapytała Kubę.
Bracia Błaszczykowscy spojrzeli na cioteczną siostrę ze zdziwieniem.
- Wasyl to fajny facet. - zaczął Dawid.
- Jego rodzina wyemigrowała z kraju, rozwiódł się z żoną a babcia bardzo go lubi. - dodał Kuba.
- Martyna go nie lubi bo opatrywała mu nos po stłuczce ze Zlatanem. Mieli małe spięcie w przewodach...- zachichotał Antek.
Siostra spojrzała na niego z mordem w oczach.
- Dlaczego nic mi o tym nie wspomniałaś?- zapytał urażony Kuba. - I co takiego zrobił ci Wasyl?
Dziewczyna spojrzała wrogo na swoich "braci".
- Dajcie już spokój z tym całym Wasilewskim. Zachował się jak burak i nie mam ochoty ani z nim ani o nim rozmawiać. Są Święta więc miłosiernie zejdźcie ze mnie.- powiedziawszy to demonstracyjnie wyszła do pokoju obok, gdzie najmłodsi przedstawiciele klanów Błaszczykowskich i Brzęczków oglądali Kevina samego w domu.
Tymczasem Agnieszka wyszła do cieplarni w której babcia Kuby hodowała swoje roślinki. Siadła na ławeczce pomiędzy jakimś pachnącym krzewem myśląc o całym dzisiejszym dniu. Jej głowę w szczególności zaprzątał Kuba. Jeszcze czuła jego ciepłe wargi na swoich ustach i reakcję jej ciała na tę świąteczną pieszczotę. Deklaracja, że już mu nie ucieknie była tak gorliwa, że przez chwilę wystraszyła się że mówi to na poważnie.
- O czym tak dumasz?- do pomieszczenia wsunęła się jej kuzynka Emilia, rozsiewając wokoło zapach drogich perfum.
- Hej...- uśmiechnęła się Agnieszka. - Nie myślałam o niczym istotnym. Co u ciebie?
- Byłam w Mediolanie ale znowu będę rezydować w Katowicach. Mama cały czas martwiła się o ciebie. Widzę, że odnowiliście ekhm... znajomość z Jakubem.- w ciemnych oczach Emilii zalśniła nuta wrogości.
- Przyjaźnimy się. - odpowiedziała wprost Agnieszka. Patrzyła na swoją przyjaciółkę z lat dziecięcych i nie mogła uwierzyć jak mała i rezolutna Milka mogła tak bardzo się zmienić.
- A czy już pokazałaś mu szramy po wypadku?- zapytała jadowicie nie ukrywając wrogości.
Agnieszka nie rozumiała o co jej chodzi? Przyszła do niej celowo chcąc doprowadzić do kłótni.
- Nie pokazałam i nie uważam tego za istotne...- odpowiedziała chłodno.
- Nie unoś się przecież tylko pytam. Szybko pocieszyłaś się po śmierci Filipa. Ale czy Kuba będzie cię chciał?
- Przestań! Nie jestem z Kubą! A Filip był moim narzeczonym wystarczająco po nim płakałam, on...- zawahała się na chwilę.- On nie chciałby żebym nosiła po nim żałobę. Brał od życia wszystko co najlepsze i cieszył się każdym dniem.
Agnieszka nie wytrzymała widoku triumfującej twarzy Emilii, wyszła z pomieszczenia wprost na przedpokój gdzie wisiał jej płaszcz. Musiała się przewietrzyć i wszystko przemyśleć.
Martyna szukając Agi była przypadkowym świadkiem jej rozmowy z kuzynką. Weszła do cieplarni w momencie, gdy Aga wybiegała z niej na podwórko.
- O co ci chodzi?!- zapytała Strzelczycką.- Czego jeszcze od niej chcesz? Myślisz, że nie wiem kto wcisnął Kubie kit, że Aga zostawiła go dla innego? Co chciałaś przez to osiągnąć?
Emilia zaśmiała się perliście.
- Martynko skarbie czy ciebie czasem nie ponosi fantazja? Czegóż ja miałabym chcieć od Kuby i Agnieszki? Moja kuzynka wie jak przekręcić sytuację by była idealnie pod jej dyktando. Teraz będzie zgrywać uciśnioną sierotkę bez narzeczonego, tylko po to żeby Kuba do niej wrócił.
W Martynę wstąpiła furia. Miała szczerą ochotę przywalić tej wrednej gówniarze.
- A jest ci to nie na rękę bo odkąd skończyłaś naście lat pragniesz mojego kuzyna? Czyż się nie mylę? Zlituj się kobieto i znajdź sobie inny obiekt westchnień. Kuba nigdy cię nie pokocha...
- Nie tobie o tym rozsądzać. A teraz wybacz mam pilniejsze sprawy na głowie, niż podsłuchiwanie I jeszcze jedna moja rada... znajdź sobie faceta to nie będziesz pchała nosa w nie swoje sprawy. - powiedziawszy to wyszła do salonu.
Martyna ze złości osłabła na tyle, że musiała przez chwilę posiedzieć w samotności. Nie dość, że święta psuł jej ten gamoń Wasilewski to jeszcze na horyzoncie pojawiła się ta mała jadowita żmijka.
Agnieszka spacerowała po bukowym zagajniku, który rósł niedaleko posesji babci Kuby. Na drugim końcu lasku przepływała mała, lokalna rzeczka Pankówka.
Dziewczyna zawsze lubiła to miejsce, do dziś było tam zwalone drzewo na którym siadywali z Kubą jako dzieci. Pamiętała niezliczoną ilość razy, gdy przeskakiwali przez kamienie w rzece, albo łowili ryby. Nigdy nie udało jej się nic złowić, wtedy mały Kuba oddawał jej swoje zdobycze. To nad tą rzeczką w wieku piętnastu lat pierwszy raz się pocałowali. Miał być to test, bo oboje byli bardzo ciekawi jak to jest się całować.
- Wspominasz?- usłyszała zza pleców. - Też lubię to miejsce. - Kuba przyszedł za nią a teraz jakby nigdy nic rozsiadł się obok niej.
- Znudziło ci się towarzystwo rodziny?- zapytała.
Spojrzał na nią, uśmiechając się tak jak tylko on potrafił. Był to uśmiech Kuby z przed wielu lat, jej przyjaciela zabaw. Jedynego człowieka na świecie, którego naprawdę kochała.
- Powiedzmy, że mam inne priorytety od rozmów na temat dolegliwości moich ciotek i wujków. Martyna powiedziała mi, że wyszłaś w pośpiechu. Powiesz mi co się stało?
"Przestań tak na mnie patrzeć!" pomyślała, głośno zaś dodała.
- Nic wartego twojej uwagi.
- Ty zajmujesz moją uwagę. - przysunął się do niej tak, że dzieliła ich minimalna odległość.
- Kuba...- zaczęła.- Nie możemy!
- Czego nie możemy?- jego oczy zalśniły a usta były już tylko milimetr od jej warg.
- Ty wiesz czego!- odpowiedziała mu udręczona.
- Ja myślę, że oboje tego chcemy...- powiedziawszy to przyciągnął ją do siebie całując namiętnie. Wtargnął do jej ust wprawiając ją w zachwyt, gorąco rozlewało się po całym jej ciele i czuła jakby znalazła się w środku lata a nie pod koniec grudnia. Całował jej wargi, potem oczy i szyję. Drżała pod dotykiem jego dłoni, które przeczesywały jej jasne włosy.
- Kuba...- tchnęła mu w usta.
- Mmmm?
- Przestań!- odsunęła się od niego. - Nie możemy! Jesteśmy przyjaciółmi! Przyjaciele nie mogą się tak zachowywać.
- Kiedyś nie przeszkadzało ci kiedy doprowadzam cię do szaleństwa a nadal się przyjaźniliśmy. Agnieszka przed czym ty uciekasz? Jesteś sama, ja też nikogo nie mam. Nasze uczucie nie osłabło ani trochę, ja ze swojej strony mogę cię zapewnić że pragnę cię bardziej niż pięć lat temu. Daj nam szansę.z
- Nie wiesz wszystkiego...
- Czego nie wiem? Wyjaśnij mi!- spojrzał na nią pytająco. Nie potrafiła go okłamywać, był dla niej ważny.
- Widziałeś moją bliznę...ja...Kuba...- nie mogła o tym mówić.
Przysunął się do niej widząc jak w jej niebieskich oczach wzbierają łzy.
- Ja jestem cała tak oszpecona. Moje uda to jedna wielka blizna. Nie chcę żebyś się mnie brzydził...
- Na litość boską kobieto! Nic mnie nie interesują twoje blizny! - zapewnił prawie krzycząc. - To znaczy obchodzi mnie tylko to, ze musiałaś tyle wycierpieć. Ale czy uważasz mnie za tak tępego ch**a, którego będzie to brzydziło?! Ja chcę cię całą! Z bliznami czy bez! Rozumiesz to?- złapał jej twarz w swoje dłonie.
- Rozumiem...- wzruszyła się jego wyznaniem.
- Na razie dajmy sobie czas. Będę cię zdobywał powoli i nie zamierzam odpuścić. Bądź na to przygotowana. A teraz chodź bo zamienimy się w duże sople lodu a tego moja babcia by nam nie wybaczyła.
Uśmiechnięci poszli w stronę domu.
_______________________________________________________________________

Emilka w końcu pokazała swoje prawdziwe oblicze. Nie lubię jej, ale musiałam ją wprowadzić bo mam wobec niej kilka planów. Martyna to jedna z moich ulubionych postaci, chociaż na razie wydaje się okropnie zołzowata. Ale to tylko takie chwilowe wrażenie na prawdę to fajna dziewczyna. Mam nadzieję, że rozdział przypadnie wam do gustu.
I jeszcze jedna moja prośba.

Proszę o reklamowanie swoich blogów w zakładce spam. Wiem, że spam kojarzy się z niechcianymi mailami, ale ja naprawdę zaglądam na reklamowane przez Was blogi. Pod rozdziałami kasuję, bo potem zawieruszają się w tekście. Więc jak już pofatygowaliście się zajrzeć na mojego bloga, to możecie równocześnie i napisać komentarz i dać informację do Spamu. Będę wam stokrotnie wdzięczna, bo to ułatwi mi i Wam życie.
                                                                                    Pozdrawiam cieplutko Fiolka :*

środa, 2 stycznia 2013

Ogłoszenie Parafialne!

                                                               Witajcie!

Jak wcześniej zapowiadałam popełniłam ostatnimi czasy dwa opowiadania.

Jedno będzie bardzo krótkie bo tylko pięć rozdziałów i ekhm dość specyficzne jak na mnie. A mianowicie pieprzne ^^

Mam niejaką awersję do pisania rozdziałów z elementami erotyki i właśnie na Otulonych Ciemnością  postanowiłam trochę poćwiczyć. Z jakim skutkiem go oceńcie same :)

Drugie opowiadanie było jak najbardziej planowane. 
Ponieważ bardzo szanuję i cenię Marcina Wasilewskiego i nie wyobrażam sobie opowiadań o Kubie czy Tytku bez jego udziału i widzę, że ma wśród Was kilka fanek, postanowiłam napisać o nim jakąś historię.
Zobaczymy czy uda mi się Was czymś zaskoczyć. Siebie zaskoczę przede wszystkim, bo jeszcze nie wiem jak mi to wyjdzie.
Póki co zapraszam za pierwszy rozdział Morza miłości.

Zaglądajcie, oceniajcie, komentujcie.
Co złego to nie ja! 

                                                                       Pozdrawiam niezmiennie Fiolka :)
 
  

wtorek, 1 stycznia 2013

Rozdział 10


Nie kochaj mnie, bo rozumiem
Że byłoby to kłamstwem
Jeśli nie jestem wart miłości
Nie kochaj mnie, zostań jeszcze jeden dzień
Nie kochaj mnie bo jestem zagubiony...
Nie kochaj mnie aby umierać
Nie kochaj mnie aby stąpać po ziemi
Nie kochaj mnie, błagam cię...
Nie kochaj mnie, bo ja spowoduje twoje cierpienia
Tym sercem, które się zapełniło tysiącem zim,
Nie kochaj mnie, aby w ten sposób zapomnieć o twych szarych dniach
Chcę abyś mnie kochała dla samego kochania
Jedno z drugim i zawsze będziemy razem
Ta miłość jest jak słońce co wychodzi po burzy
Jak dwa latawce na tej samej nici
Nie kochaj mnie.
..


    Agnieszka nie zmrużyła oka, wypłakując się w poduszkę. Uświadomiła sobie druzgoczącą prawdę, że jej uczucie do Kuby nigdy nie umarło. Kochała Filipa, ale to łagodne, przyjacielskie uczucie nie mogło równać się z tym co przeżywała będąc z Błaszczykowskim. Nikt i nic nie mogło zatrzeć lat przyjaźni, młodzieńczego zauroczenia a potem świadomości, że jest to ta jedyna na świecie osoba.
Miłość. Jedno słowo a tysiące uczuć i barw opisujących ten przedziwny stan.
Po wypadku myślała, że zapomniała o wszystkim. Że śmierć Filipa i jej blizny na nogach i brzuchu uodporniły ją na wszystko.  Sama nie mogła na nie patrzeć a widząc szok w oczach Kuby, wzbudził w niej panikę. Na pewno brzydził się jej i teraz będzie chciał ją przeprosić a ona nie mogła tego znieść. Nie chciała współczucia ani litości. Nie od Jakuba.
Płacząc zerwała się z łóżka pakując w pośpiechu torbę.
Rano już mnie tutaj nie będzie.- pomyślała smutno.
   Błaszczykowskiemu również nie dane było zasnąć tej nocy. Był sfrustrowany, skołowany i czuł się gorzej niż pięć lat temu, gdy Aga go rzuciła. Wtedy był na nią wściekły a jego uczucia zostały zranione.
Dzisiaj nie wiedział co ma zrobić.
Nie był świadom tego, że Aga aż tak bardzo ucierpiała w wypadku. To prawda, że jej leczenie pochłonęło majątek i nigdy by jej nie było na nie stać, ale nie zdawał sobie sprawy, że poparzenia były aż tak rozlegle.
Przez to co musiała wycierpieć, jego uczucie do niej jeszcze się wzmogło. Pragnął zerwać się z łóżka, wtargnąć do jej pokoju i utulić w ramionach. Nie chciał żeby się go bała.
Powinna mu zaufać. Był przecież jej przyjacielem.
Rano jej to powie.

  Agnieszka zerwała się skoro świt, zostawiając w salonie kartkę z pożegnaniem.
Skreśliła kilka zdań nie mogła zdobyć się na nic więcej. Musiała odejść, ale w głębi serca odczuwała pragnienie, aby Kuba ją znalazł.

   Gdy Kuba wstał, było już dobrze po dziewiątej, znajdując liścik na stole zaklął szpetnie. W tej samej chwili gdy z impetem otworzył drzwi frontowe, aby jechać na lotnisko ujrzał w nich Łukasza Piszczka.
- A dokąd tak chcesz pędzić Kubusiu?- zapytał przyjaciel przegryzając pączka. W rękach trzymał pudełko wypełnione łakociami.
- Na lotnisko!- ryknął Błaszczykowski biegnąc w stronę samochodu.
Zdziwiony Piszczek niewiele się namyślając wskoczył do wozu za nim.
- Aga wyjechała?- zapytał, acz doskonale znał odpowiedź na to pytanie. Wystarczyło spojrzeć na marsowe oblicze przyjaciela.
Błaszczykowski ruszył z miejsca, paląc gumy. Piszczek musiał przytrzymać się fotela, żeby móc zapiąć pasy i nie rozpłaszczyć sobie nosa na przedniej szybie.
Na lotnisko dojechali w ekspresowym tempie. Przydrożne radary miały używanie, robiąc zdjęcia rejestracji wozu piłkarza. Szczęście dopisało im tylko wtedy, gdy ominęli punkty przy których suszyła policja.
Kuba zaparkował przed halą odlotów, wybiegając z samochodu.
Wpadł na lotnisko widząc jak wyświetlony lot z Dortmundu do Katowic, którym prawdopodobnie leciała Agnieszka miga złowrogo.
Dopadł do bramki, za którą znajdowało się przejście do odprawy.
- Proszę pana, spóźnił się pan, odprawa została już zakończona.
- Ja muszę tam wejść!- ryknął Kuba.
- Przykro mi. Musi pan poczekać na następny lot. - odpowiedziała służbowym tonem pracownica lotniska.
- Pani nie rozumie! Ja muszę z kimś porozmawiać. Niech ten cholerny samolot się zatrzyma!- Błaszczykowski przeskoczył bramkę chcąc wbiec do strefy bezcłowej.
- Gdzie pan biegnie!- krzyknęła za nim kobieta.
Piszczek patrzył na wszystko zajadając ze smakiem swoje pączki.
- Normalnie jak na komedii romantycznej.- zachichotał ubawiony własnym stwierdzeniem.
Po minucie w drzwiach znów pojawił się Kuba w asyście dwóch ochroniarzy.
Przeprowadzili go przez bramkę popychając w stronę wyjścia.
- Żeby to było ostatni raz! - mruknął jeden.
- Amant od siedmiu boleści. Co to było? Pogoń za dupą trzy?- zaśmiał się drugi.
Jasne oczy Kuby zalśniły złością. Byłby rzucił się na obu i przemeblował ich gęby, gdyby Łukasz go nie złapał.
- Calm down Kuba. Jeszcze ci brakowało skandalu obyczajowego. Chodź pójdziemy na piwo. Ochłoniesz i razem coś wymyślimy. Zadzwonimy do Wasyla, on spojrzy na wszystko trzeźwym okiem.
Kuba niechętnie, ale dał zaprowadzić się do baru. Wychylili z Łukaszem po kilka piw, debatując nad sytuacją kapitana.
Błaszczykowski postanowił wyjechać do Krakowa i szukać Agnieszki. Musiał z nią porozmawiać.
3 tyg później...

24 grudnia Wigilia

  Rzeczywistość przerosła piłkarza. Okazało się, że prezes Borussi przewidział dla niego wiele atrakcji na cały grudzień. Jako, że był na zwolnieniu musiał reprezentować klub na wielu około świątecznych eventach, śniadaniówkach i wywiadach w telewizyjnych showach.
Musiał też co drugi dzień uczęszczać na rehabilitacje z czego nie był zadowolony. Do Polski wrócił w Wigilię rano w mało świątecznym nastroju.
Na lotnisko wyjechał po niego wujek Jurek z bratem Dawidem. Kuba miał nadzieję, że wieczorem uda mu się spotkać Agnieszkę. Miał w tym celu udać się do jej wujostwa Adama i Anny Strzelczyckich. Maria była siostrą, matki Agi.
Ojciec Agnieszki, Marcin Orda zginął jeszcze przed narodzinami dziewczynki a matka Karolina umarła na raka w wieku trzydziestu lat.
Małą zaopiekowała się babcia. Wujostwo dopiero po zakończeniu przez Adama pracy w dyplomacji przeniosło się na stałe do Truskolasów.
Babcia Felicja powitała wnuka z szeroko rozłożonymi ramionami. Kochała swojego Kubulka, jak miała w zwyczaju na niego mawiać. Niepokorny chłopiec, który zawsze był jej oczkiem w głowie. Była dumna z syna Jurka, który zaszedł bardzo wysoko, ale Kuba spełnił jej babcine marzenia. Oglądała każdy jego mecz i każdy przeżywała równie mocno.
Nie mogła znieść tego, że nie było jej przy wnuczku gdy ten miał wypadek na boisku.
- Kubulku!- pogłaskała wnuczka po jasnych włosach.- Jestem taka szczęśliwa, że przyjechałeś! Jak ja się strasznie o ciebie zamartwiam! Schudłeś! Nic nie jesz!
- Babciu jem. Nie martw się, jestem już dużym chłopcem.- uśmiechnął się łagodnie. Babcia po śmierci matki była dla niego najważniejszą osobą na świecie. Jedną z niewielu, którym powierzyłby swoje życie.
Pani Felicja nie dała się przekonać. Od razu postawiła przed wnuczkiem talerz z parującym jedzeniem i porcję ciastek. Krzątając się po kuchni opowiadała mu nowinki z życia wsi.
- Spotkałam we wsi Anię Strzelczycką. Pamiętasz ich? Mieli taką słodką córeczkę, bawiliście się z nią razem z Agnieszką. Jak jej to było na imię? Emilka!
 W całym zdaniu Kuba wychwycił tylko imię swojej byłej dziewczyny.
-... Adam przeszedł na emeryturę. Odkąd mała się urodziła był na placówce w Londynie. Ania prowadziła dom... opowiadała mi że Emilka studiuje w Katowicach. Przez dwa lata była na jakiejś wymianie w Mediolanie. Ma śliczny głos. Zaprosiłam ich na Wigilię...- spojrzała na wnuczka pogrążonego w swoich myślach.
- Jakubie słuchasz mnie?!- zapytała widząc, że wnuczek nie słuchał jej monologu.
- Tak zaprosiłaś na Wigilię.
- A pamiętasz kogo?
- Znajomych?- uśmiechnął się przepraszająco.
- Wujostwo Agnieszki Ordy z kuzynką. Mógłbyś chociaż udawać, że czasem słuchasz swojej starej babki.
Kuba ucałował babcię w policzek.
- Wcale nie jesteś stara.
- Ech...- poklepała go po policzku.- Szkoda tylko, że Agusia nie przyjeżdża do wujostwa na święta. Odkąd zmarła Marysia, ani razu nie przyjechała.
A potem ta straszliwa tragedia, którą ją spotkała. Biedne dziecko...
Kuba zerwał się z miejsca.
- Dokąd to pędzisz młody człowieku?
Młody człowiek nie odpowiedział bo biegł przez podwórko.
W chwili w której miał błagać Dawida, żeby pożyczył mu swój samochód przed bramą pojawił się znajomy wóz.
Wasyl!
Odkąd rozwiódł się z żoną a jego rodzice wyprowadzili się do Stanów, święta spędzał u babci Kuby.
Starsza pani uwielbiała tego czarującego chłopca- jak miała w zwyczaju o nim mawiać.
Chciałaby, żeby był jej wnuczkiem, ale brak więzów krwi nie przeszkadzał jej w uwielbieniu do Wasilewskiego.
Wasyl nie zdążył wyjść z samochodu. Kuba wpakował się na siedzenie obok.
- Jedziemy!- pośpieszał kolegę.
Wasilewski spojrzał na niego znudzonym spojrzeniem.
- A może by tak dzień dobry Marcinie, co u ciebie?
- Dzień dobry Marcinie, co u ciebie?- powtórzył Kuba. - A teraz jedziemy!
- Dokąd?
- Do Krakowa.
- Przecież dopiero co wróciłem z Krakowa?- zszokował się stoper. - O co tutaj do cholery chodzi.
- Musimy przywieść babci zbłąkanego wędrowca.
- To wędrowcy sami nie błądzą pod drzwi, tylko trzeba ich podrzucać? Wybacz mi amigo, ale ni cholery nic z tego nie rozumiem...
- Opowiem ci po drodze.
Ruszyli w stronę grodu Kraka. Kuba streścił Wasylowi ostatnie wydarzenia, pomijając milczeniem powód przez który Agnieszka uciekła.
W drodze zadzwonił do ciotki, żeby przekazała babci aby poczekali z kolacją.
Wasyl pruł 150 i takim sposobem niecałe dwie godziny później byli już pod mieszkaniem Agnieszki. Kuba wbiegał na piętro przeskakując po trzy schodki.
Zadzwonił dzwonkiem, zaklinając w duchu żeby Agnieszka była w środku.
Po chwili pojawiła się w drzwiach ubrana w cienki czerwony sweterek i jeansy. Na widok Kuby zaniemówiła.
- Cześć.- odezwał się Błaszczykowski.
- Cześć.- odpowiedziała.
Wpatrywali się w siebie, jakby nie widzieli się co najmniej dziesięć lat.
Kuba chciał jej wypomnieć ucieczkę, ale nawet na jego chwilami bucowaty charakter, wpłynął nastrój świąt.
Nic nie mówiąc wyminął dziewczynę wchodząc do mieszkania.
- Gdzie masz transportery?- zapytał rzeczowo.
- Po co ci transportery?
- A jak chcesz zawieść te dwa futra?- spojrzał na fotel na którym leżały dwa dachowce. Jeden bury, drugi tricolor.
- Ale ja nigdzie się nie wybieram. - odpowiedziała ostro Agnieszka. - Co ty wyprawiasz?
- Jedziemy na święta do domu!
- Mój dom jest tutaj.
- Twój dom to Truskolasy. Babcia Felicja cię zapraszała, zapraszała cię też twoja ciotka.
- Nie miałam ochoty.
- Jesteś tchórzem Orda!- spojrzał na nią z wyzwaniem.
- Że niby ja?!- prychnęła urażona.- Czego mam się bać?
- Mnie!- uśmiechnął się zawadiacko.
- Rozumiem, że przez lata unikałaś domu rodzinnego, żeby mnie przypadkiem tam nie zastać. Ale to się zmieniło. Jesteśmy przyjaciółmi i chcę żebyś spędziła te święta z naszymi rodzinami i przyjaciółmi. Nie możesz się wymiksować.
- Mogę.
- Zaniosę cię!- zbliżył się do niej niebezpiecznie blisko. Poczuła jego zapach, który momentalnie zaczął mącić jej w głowie.
- Okay! Pojadę, ale jutro wracam do Krakowa.
- Zrobisz jak chcesz, ale dzisiaj masz być z rodziną!
Uporali się dość szybko. Aga zapakowała Mańkę i Wasyla do transporterów podając oba Kubie. Koty wyrażały swoje niezadowolenia zawodząc żałośnie.
Aga tymczasem wyciągnęła z szafy sukienkę, żakiet i pasujące do kompletu buty. Wrzuciła jeszcze kilka potrzebnych rzeczy do podręcznej torby i gotowa stawiła się w salonie w którym czekał Błaszczykowski.
- Możemy iść.- odpowiedziała
Błaszczykowski odtrąbił w duchu triumf.
Znów będzie miał Ordę na swoim terenie i pod okiem. Tym razem mu nie zwieje.
Zaprzyjaźni się nawet z tymi rozdartymi sierściuchami, byle była zadowolona.
- Dzień dobry.- Agnieszka uśmiechnęła się do stojącego obok samochodu Wasyla.
- Cześć.- zabrał od niej torbę.- Jestem kierowcą porywacza. - wyszczerzył zęby w uśmiechu.
- Poznaliśmy się kiedyś prawda?
- Byłem wtedy jeszcze piękny i młody.  A teraz zostało mi tylko i. - wyznał szczerze, Agnieszka parsknęła śmiechem. Zapamiętała Wasyla jako wiecznego żartownisia.
- Jedziemy?- zapytał zniecierpliwiony Kuba.
- Nie denerwuj się Kubusiu, już jedziemy. - Wasyl otworzył dla Agnieszki drzwi od strony pasażera a Kuba ulokował się z kotami z tyłu.
Droga upłynęła im przyjemnie i wesoło.

   W domu Aga od razu została zagarnięta przez babcię i ciotki Błaszczykowskiego.
Kuba z Wasylem i resztą osobników płci męskiej zadekowali się w salonie popijając whisky.
Wigilia miała zacząć się punktualnie o osiemnastej. Wszyscy czekali na spóźniających się Strzelczyckich i kuzynkę Kuby, Martynę.
Dziewczyna skończyła nocny dyżur i miała dojechać do domu z Warszawy.
Pojawiła się kilka minut po osiemnastej, wbiegając na piętro żeby się przebrać. Aga poszła za nią.
Chwilę po Martynie przybyli również Strzelczyccy.
Babcia wysłała Kubę, żeby otworzył drzwi. Od razu poznał wujostwo Agnieszki, zmienili się minimalnie przez pięć lat odkąd widział ich ostatnim razem.
Zaraz za rodzicami weszła Emilia. Szczupła, wysoka brunetka z kręconymi, ciemnymi lokami. Uśmiechnęła się do piłkarza idealnie umalowanymi karminowymi ustami. Pochyliła się także by wycisnąć na jego policzku pocałunek.
- Witaj.- spojrzała na niego soczyście zielonymi oczami.
- Witaj Emilio.- spojrzał na nią.
Była prześliczna.
Ostatni raz, gdy ją widział była osiemnastoletnim podlotkiem i nie rozstali się w przyjaźni. Nie chciał jednak o tym teraz myśleć.
 W pomieszczeniu pojawiła się babcia zagarniając gości do jadalni.
Wszyscy zostali już rozsadzeni, czekając aż Martyna się przebierze.
Wasyl wiercił się niecierpliwie, nie znał kuzynki przyjaciela. Dziewczyna od dziesięciu lat nie mieszkała w Truskolasach. Praca lekarza rzadko pozwalała jej na wypady w rodzinne strony.
Na schodach rozległ się dźwięk obcasów. W jadalni pojawiła się Martyna.
" O kurwa!" - zaklął w myślach Wasyl.
To ta wrenda lekarzyca, która opatrzyła najpierw Ibrahimovicia. To była ta kochana kuzynka Błaszcza? No chyba wzrok go mylił.
Martyna zmierzyła Wasilewskiego morderczym spojrzeniem. Gdyby wzrok potrafił zabijać leżałby martwy na dywanie babci.
Ominęła miejsce przy którym siedział stoper polskiej reprezentacji i celowo wybrała drugi koniec stołu.
Agnieszka zgubiła na schodach szpilkę, czego skutkiem było kilkusekundowe spóźnienie. Pojawiła się w jadalni a wzrok wszystkich skierował się na nią i stojącego w progu Kubę. Dawid, starszy z braci Błaszczykowskich, trącił łokciem siedzącego obok brata Martyny, Antka. Ten nie mógł powstrzymać się przed napadem śmiechu. Siedząca naprzeciwko niego Emilia miała minę jakby jakieś zwierzę narobił jej do louis vuittona.
Agnieszka z Kubą stali pod jemiołą.
Błaszczykowski od razu zorientował się o co chodzi rodzinie. Patrzyli na nich czekając co zrobi.
Objął Agnieszkę i wycisnął na jej ustach pocałunek. Miał ochotę całować ją, aż zarumieniłaby się z pragnienia, ale nie była to dla niej komfortowa sytuacja.
Wasyl zaczął się śmiać. Emilii natomiast nie było wesoło.

Agnieszka zarumieniła się patrząc na roziskrzony wzrok Kuby.
- Pamiętaj, że już mi nie uciekniesz...- ucałował ją w rękę, po czym zaprowadził do stołu. Miał przy tym dziwnie zadowoloną minę.
_________________________________________________________________
Nowy Rok i nowy wyczekiwany rozdział Kuby :D
Zdaje się, że składałam wam już życzenia noworoczne, jeśli nie tutaj to na którymś z forów.
Powtórzę się jednak.
Happy New Year moje kochane!
Oby 2013 rok obfitował w same wspaniałe wydarzenia :))

                                                               Buziaki :* Fiolka
P.S Komentarze są jak zawsze mile widziane, bo motywują do dalszej pisaniny :)))