wtorek, 28 maja 2013

Rozdział 31


Dwa miesiące później

   Prawy obrońca Borussi Dortmund przysiadł na ławce w szatni, londyńskiego Wembley, opierając się o chłodną ścianę. Dzisiejszy dzień miał przejść do historii i przeszedł, bo ten majowy wieczór, był jedną z najgorszych porażek w jego życiu.
    Po przegranym Euro wydawało mu się, że świat runął mu na głowę i zawiódł siebie i swoich rodaków. Teraz, gdy po fantastycznym meczu, żółto -czarni zostali pokonani, przez odwiecznego rywala, jakim był Bayern Monachium, życie znowu przesłoniły mu czarne chmury.
Zastanawiał się, czy gdyby wygrali, byłby szczęśliwszy?
Przyczyny jego cierpień trzeba było szukać dwa miesiące temu, gdy razem z Agnieszką Błaszczykowską nakrył swojego najlepszego przyjaciela w łóżku z kobietą którą kochał.
Sam nie był w porządku, bo Emilia była narzeczoną trzeciego z polskiego trio w Dortmundzie, ale Lewego to nie obeszło. Gdyby dał mu w mordę, tak jak on Kubie, poczułby się lepiej.
Emilia po trepanacji czaszki nie odzyskała świadomości, zapadła w stan śpiączki, z którego mogła się obudzić w każdej chwili, ale mogło to też trwać lata.
   Pamięta jak dziś, gdy oszalały ze strachu wpadł do szpitala. Słowa pocieszenia płynące od Wasyla, zatroskaną Martynę, aż wreszcie Agnieszkę, która bez słowa przytuliła go do siebie.
- Przeżyje, zobaczysz.- uścisnęła wtedy jego dłoń, gdy razem z nim czekała na koniec operacji. Stała z nim także, gdy płakał nad łóżkiem uśpionej Emilii, dziewczyny która była dla niego trucizną. 

     Do Dortmundu wrócił z Agą, która od tego momentu stała się jego powierniczką. Spotykali się regularnie dodając sobie otuchy.

Najgorszym momentem dla Piszczka, było spotkanie na treningu BVB Kuby.
Jurgen został uprzedzony(zresztą znajomy Polak tłumaczył mu artykuł polskiej prasy) o zajściu podczas zgrupowania kadry, dzięki czemu mógł zapobiec niesnaskom  i mordobiciu na treningach i w szatni prowadzonej przez niego samego.
Porozmawiał z każdym Polakiem osobno, uprzedzając, że każdy przejaw agresji wobec siebie będzie równoznaczny z wylotem na trybunę i skreśleniem z listy meczowej.
- Piszczu kocham cię jak syna.- huknął po treningu.- Ale sam przyznaj, że w tej sytuacji również jesteś winny. Ta panienka igrała z wami trzema. Kuba zachował się prostacko, ale to była dziewczyna Lewego, on powinien być poszkodowany.
Ta rozmowa odbyła się dwa miesiące temu, ale Łukasz pamiątał każde słowo wypowiedziane przez Kloppa. Nie czuł się z tym komfortowo, oskarżał Kubę a sam nie był lepszy. Dopiero teraz doszło do niego, jak bardzo obłudna i przesiąknięta złem była Emilia a on poleciał na jej czar, niczym ćma złakniona światła. Dał się nabrać jak pospolity frajer i powinien znienawidzić ją za to a przede wszystkim czuć do siebie obrzydzenie. Nie był takim człowiekiem, złamał swoje zasady.
A co było w tym wszystkim najgorsze? Kochał ją. Nadal, pomimo tego, że dowiedział się o tym romansie o kłamstwie i o zrujnowanie życia jemu i Agnieszce.
Opuszczał Polskę zostawiając Strzelczycką, ale cały czas był w kontakcie telefonicznym z jej rodzicami. Jurgen stanowoczo zakazał mu lotów do Polski, chociaż serce wyrywało się do tej intrygantki.

- Synu, musisz się otrzasnąć! Nie zaprzepaść kariery, tylko po to żeby trzymać ją za rękę. Rozumiem, że ją kochasz, ale ona się przez to nie obudzi. - powiedział mu któregoś dnia, gdy próbował wziąć urlop.- Zaszedłeś za daleko, żeby teraz zmarnować sobie życie.

    Martyna i Wasyl czekali na Łukasza i Kubę w towarzystwie Agnieszki.  Na rękach Wasilewskiego siedział mały dwulatek ubrany w żółto- czarną koszulkę i taką samą czapeczkę a Martyna trzymała w ramionach jego siostrę bliźniaczkę.
Aga nadal mieszkała z Kubą i oficjalnie, jego romans został puszczony w niepamięć, ale to co działo się za zamkniętymi drzwiami ich domu, dalekie było od ideału. Praktycznie ze sobą nie rozmawiali, bo robienie listy zakupów, rachunki i inne sprawy domowe, były wymieniane jako luźne uwagi. Każde z nich spało w osobnych sypialniach, noc w noc tęskniąc do siebie. Kuba nie starał się usprawiedliwiać. Wiedział, że nie przespał się z Emilią, ale jego niewinność mogła potwierdzić tylko ona.
Agnieszka męczyła się,bo wiedziała że ich współne mieszkanie to czysty układ. Prasa się od nich odczepiła, dzieci miały rodziców, ale do szczęścia brakowało im bardzo wiele.
Kuba wyszedł jako pierwszy uśmiechając się do wyrywającej się ku niemu dziewczynce.
- Ujek!- krzyknęła i przytulił się do blondyna. Zabrał ją w ramiona uśmiechając się i przytulając do siebie. Ponad główką małej widział Agnieszkę. Kochał ją jeszcze bardziej, ale nie mógł pogodzić się z tym, że żona mu nie uwierzyła. Martyna i Wasyl również byli po stronie Łukasza, ale nie dali tego po sobie poznać.
- Jak się ma najpiękniejsza dziewuszka na świecie?- zapytał dając dziecku medal za drugie miejsce w Lidze Mistrzów.
- Ma się!- odpowiedziała Katia i chciała ugryźć nagrodę "Ujka" , którą Błaszczykowski szybko jej odebrał.
- Jedziemy?- zapytał żonę, która skinęła głową. Wasyl przekazał jej Ksawiera, który przytulił się do niej, mrużąc zaspane oczka.  Pora zdecydowanie nie była dla dzieci, ale w hotelu czekały dwie opiekunki, które miały zająć się maluchami.
- To my poczekamy na Łukasza.- rzekł Wasyl- Za godzinę w Muzeum Sztuki Naturalnej?
- Macie zaproszenia przy sobie?- zapytał pomocnik.
Przytaknęli. Po chwili Błaszczykowscy zapakowali się w czarną, londyńską taksówkę jadąc do hotelu.
- Długo tak jeszcze pociągną?- mruknęła Martyna, przytulając się do Marcina odzianego w elegancki, czarny prochowiec.
- Do rozwodu kochanie, ich małżeństwo to farsa. - odpowiedział ze smutkiem. -Kuba zbiera żniwo swojej głupoty.
- Wiesz co? Mam dziwne przeczucie, że Emilka gdyby się obudziła pewnie wiele by nam wyjaśniła. - lekarka zamachała w stronę nadchodzącego Piszczka.
- Dla dobra wszystkich powinna się wreszcie obudzić. - dodał cicho stoper.
Oboje wyściskali Łukasza i razem udali się na miejsce, gdzie BVB miała świętować sukces a będzie musiała przełknąć gorzką pigułkę porażki.

    Pół godziny później dzieciaki były już wykąpane i ułożone do snu a dwie przemiłe polskie studentki, zajmowały się pociechami Błaszczykowskich.
Agnieszka w swoim pokoju założyła czarną sukienkę z połyskującym srebrem paskiem a na nogi wsunęła szpilki w kolorze strażackiej czerwieni. Przeczesała włosy, które falami ułożyly się na jej ramionach a usta machnęła czerwoną szminką. Całość dopełniał ciemny płaszczyk i srebrna kopertówka.
Kuba czekał na nią w foyer, ubrany nienagannie w czarny garnitur, śnieżnobiałą koszulę i ciemny krawat.  Zarzucił na siebie czarny płaszcz, który razem z resztą ubioru fantastycznie współgrał z jego jasnymi włosami.
Na widok Agnieszki serce zaczęło mu gwałtownie bić a krew prawie rozsadzała żyły. Pragnął jej, pragnął ponad wszystko.
Gdyby tak uśmiechnęła się do niego, dotknęła, pocałowała. Nie patrzyła już w jego stronę z pogardą, teraz była zimna. Zimna niczym lodowa królowa, niedostępna i zamknięta w sobie. Uśmiech na jej twarzy pojawiał się tylko wtedy, gdy na horyzoncie pojawiały się dzieci.
- Idziemy?- zapytał zdawkowo, podając jej ramię.
Przyjęła je i delikatnie skinęła głową, na znak że się zgadza. Do Muzeum, dojechali nie odzywając się do siebie, ale przed budynkiem nakleili na twarze sztuczne uśmiechy.
Paparazzi pstrykali zdjęcia nadchodzącym parom, Kuba co jakiś czas musiał przytulać Agę i uśmiechać się do obiektywów.
W środku rozdzielili się. Kuba poszedł  w stronę sceny, gdzie za chwilę miał zacząć przemawiać prezes oraz trener, natomiast Agnieszka staneła w grupce z żonami i partnerkami. Wasyl i Martyna zaszyli się gdzieś i każdy mógł sie domyślić, że pokątnie wymieniają pocałunki.
- Jesteśmy z was dumni!- jął przemawiać Watzke. - To sukces, pomimo porażki.
- Synowie moi!- popłakał się Jurgen, któremu małżonka Ulla musiała użyczyć chusteczki, bo nagle ten wielki chłop zaczął płakać jak małe dziecko.
Nuri Sahin siąknął nosem i przytulił się do swojej małżonki, a oczy Marco Reusa niebezpiecznie się zaszkliły.
Roman też płakał, podobnie jak jego dziewczyna i żona Sebastiana Kehla. Trzymał się Piszczek, który kilka minut wcześniej znieczulił się kolejką polskie wódki a Kuba szczerze mówiąc miał wszystko w dupie.
Było mu przykro, bo pierwsze miejsce w Lidze Mistrzów to jego życiowe marzenie, zaraz po zdobyciu Mistrzostwa Europy i Świata z reprezentacją, ale po co mu to, gdy prywatnie jest nieszczęśliwy?
Lewy natomiast stał obok Maria Goetze, pokłóconego z Marco Reusem. Próbował namawiać Reusa na zmianę klubu na bardziej bogaty i utytułowany, ale Marco stanowczo odmówił.
Chciał zostać w Dortmundzie i koniec, nawet za cenę przyjaźni z Marco.
Lewego natomiast trafiał szlag, bo Jupp Heynckes obiecał mu w prywatnej rozmowie telefonicznej, że będzie agitował w jego sprawie.
Czarek Kucharski już puścił w ruch machinę plotek i subtelnych(wg. niektórych "duptelnych") aluzji o zmianie klubu.
Robert przechwalał się, że na pewno nie będzie grał w Borussi i włodarze muszą go wypuścić.
- Jak wpłynie oferta to porozmawiamy.- miał powiedzieć Jurgen, gdy Lewy poprosił o to, żeby trener wstawił się za niego u prezesa. - Wolałbym żebyś został, ale zrobisz co uważasz.
A on uważał, że jest genialnym piłkarzem, lepszym od Ronaldo i Messiego łącznie. Spokojnie mógł wygrać ten mecz, ale sędzia był przekupiony!
Spojrzał na Agnieszkę, która szła w stronę korytarza na którym znajdowały się toalety.
Rozejrzał się na boki i gdy zauważył, że nikt nie patrzy w jego stronę, wymknął się za nią. Poczekał chwilę, aż żona Błaszczykowskiego wyjdzie, opierając się przy tym o ścianę w nonszalanckiej pozie. Ubrany na czarno- biało w garnitur od Dolce&Gabbana, wyglądał w swoim mniemaniu mrocznie i zniewalająco.
- Dobry wieczór.- powiedział i przysunął się do Agnieszki.- Dobrze się bawisz?
Aga spojrzała na niego zaskoczona i lekko zniesmaczona. Wyglądał jakby właśnie odłożył puchar a na jego konto wpłyneła okrągła sumka.
- Dobry wieczór. Bawię się adekwatnie do sytuacji, nie mam powodów do radości. - odpowiedziała i chciała przejść, ale Lewy złapał ją za rękę.
- Porozmawiajmy...- przytrzymał ją, lustrując wzrokiem, tak jakby chciał ją zjeść.
- O czym?- zapytała chłodno.
- O nas...- przysunął się jeszcze bliżej tak, że jego oddech muskał jej szyję. Agnieszka poczuła obrzydzenie. Nie miała ochoty na bliższy związek z Lewym, bo wiedziała, że nie jest do końca święty na jakiego ustaje. Co tydzień dostawała bukiet czerwonych róż, który lądował w koszu na śmieci. Ten człowiek nie rozumiał słowa nie.
A przecież jego narzeczona a jej siostra cioteczna, leżała w śpiączce. Od wujostwa wiedziała, że ani razu jej nie odwiedził. Zrozumiałaby, gdyby Lewy czuł się zdradzony, bo przecież Emilia spała i z Piszczkiem i z jej mężem, ale on nie wyglądał na załamanego. Od Caroline- dziewczyny Reusa wiedziała, że zdążył po drodze zaliczyć swoją eks. Ariel Brown oraz kilka dziewczyn, chętnych wskoczyć polskiemu napastnikowi do łóżka.
- Nas? Nie pomyliłeś mnie z kimś innym?- zapytała ze słodyczą.
- Nie. Jesteś dla mnie jedyna, pragnę cię!- jego usta były blisko jej warg. Właśnie składał się do pocałunku, gdy został od niej brutalnie odciągnięty.
Za Lewandowskim stał Kuba, dysząc furią.
- Odpierdol się od niej!- ryknął straszliwie a potem z całej siły wyrżnął Roberta w twarz.
Lewandowski zatoczył się na ścianę a Błaszczykowski byłby rzucił się na niego, gdyby w porę nie nadbiegł Marcin z Ilkayem Guendoganem.
- Pojebało was?- odsunął Kubę a Ilkay pomógł Lewandowskiemu wstać. Ten napuszył się jak wściekły kocur i chciał rzucić się na odciąganego przez Marcina Kubę. Z pomocą przyszedł Sebastian Kehl.
- Nie będziesz jej dotykał!- darł się Błaszczykowski.
- Będę robił co mi się podoba!- syknął Lewy.- Zdradziłeś ją! Ona cię nie kocha!
- A ciebie tak?- zakpił Kuba. - No powiedz mu! Powiedz, że już mnie nie kochasz i jesteś w stanie ode mnie odejść! - krzyknął w stronę Agnieszki.
Dziewczyna spojrzała na obu facetów.
- Nienawidzę was!- odpowiedziała im głośno i wyraźnie.- Ciebie za to, że jesteś skończonym hipokrytą i chcesz mnie tylko przelecieć a ciebie za to, że nie mogę przestać cię kochać ty potworny idioto!- zdzieliła Kubę torebką w głowę i poszła na salę.


__________________________________________________________________________
Miałam nadzieję, że ten rozdział będzie jednak optymistyczniejszy, ale niestety BVB przegrało. 
Szkoda mi chłopaków, ale za wszystko co zrobili w tym sezonie należy im się chóralne "DANKE" 
" Nie ważne jak, nie ważne gdzie, ważne że kochasz BVB!
A kto nas dzisiaj nie szanuje, ten niech się w dupę pocałuje!"  A rozdział jest adekwatny do mojego nastroju po sobocie. 

I jeszcze jedna informacja. Zostałam zmuszona do włączenia weryfikacji obrazkowej i moderowania komentarzy, gdyż miałam w zeszłym tygodniu najazd botów spamowych i nie ogarniam usuwania ich cały czas. 
                                                                         Pozdrawiam serdecznie Fiolka :)



poniedziałek, 20 maja 2013

Rozdział 30


    Staruszka karmiąca kaczki w jednym z warszawskich parków, spojrzała na samotną, kobiecą postać na ławce naprzeciwko. Ciemnowłosa dziewczyna ukryła twarz w dłoniach a jej a przez jej ciało przechodziły spazmy płaczu.
Tą osobą była Emilia Strzelczycka, sprawczyni nieszczęść w małżeństwie Kuby Błaszczykowskiego, rozszarpanego serca Łukasza Piszczka i swojej samozagłady.
Przed kwadransem odebrała telefon od  ojca w którym oznajmił, że wyrzeka się jej jako córki. W tle słychać było płacz matki, załamanej jej postępowaniem.
Starsza kobieta nie namyślając się długo przysiadła się do dziewczyny, kładąc na jej ramieniu swoją spracowaną, pomarszczoną dłoń.
- Dobrze się pani czuje?- zapytała przyjaźnie.
Emilia podniosła wzrok napotykając oczy, które niegdyś musiały być błękitne, chociaż z biegiem czasu wyblakły a wokół nich utworzyła się pajęczyna zmarszczek. Oczy człowieka, który wiele w życiu przeszedł i wiele wie.
- Tak, usiadłam tylko na chwilę, ale zaraz sobie pójdę.- odpowiedziała ocierając łzy wierzchem dłoni.
Staruszka nic nie odpowiedziała, tylko z kieszonki małej torebki wyciągnęła śnieżnobiałą chusteczkę obramowaną delikatną koronką. Podała ją Emilii, żeby mogła otrzeć łzy. Nie wiedzieć czemu, bezinteresowny gest kobiety wywołał w Strzelczyckiej jeszcze większą falę płaczu.
- Jednak coś panienkę dręczy. - zagaiła staruszka.
- Jestem oszustką i zmarnowałam sobie życie...- załkała Emilia. - Wszystko zniszczyłam, siebie, moich bliskich i jedynego człowieka którego tak naprawdę kochałam. Jestem nic nie warta!
- Jesteś przede wszystkim bardzo młodziutka. Pamiętaj, że błędy zawsze można naprawić i zacząć lepiej żyć a miłość jeśli jest prawdziwa to przetrwa wszystko. - powiedziawszy to uśmiechnęła się i poszła w swoją stronę, zostawiając Emilię samą. Po jakimś czasie dziewczyna zorientowała się, że w ręku nadal trzyma chusteczkę.
Już wiedziała co chce zrobić. Musi wyznać prawdę i naprawić wszystko, choćby Lewandowski się wściekł a ona całe życie musiała płacić za swój egoizm i głupotę.
Pospiesznie wydłubała z kieszeni płaszcza telefon, po czym wybrała numer Roberta. Odebrał po kilku sygnałach a w jego głosie słychać było niechęć i ledwie tłumioną złość.
- Czego chcesz?- wychrypiał z czego można było wnioskować, co robił ostatniej nocy.
- Chcę ci powiedzieć, że wszystko sobie przemyślałam. Przez to, że byłam taką suką zaprzepaściłam miłość swojego życia, a ty mi w tym pomogłeś.  Jeszcze dzisiaj wyznam prawdę i to, że razem ze mną uknułeś tę intrygę. Nie chcę tak dłużej żyć!
- Nie waż się powiedzieć ani słowa, bo nie ręczę na siebie!- wydarł się do słuchawki.
- Nie groź mi Lewandowski. Jesteś skończonym idiotą a Agnieszka jeżeli nie jest zaślepioną idiotką, to  nigdy na ciebie nie spojrzy.- odpowiedziała. Ludzie wokoło patrzyli jak wchodzi na jezdnię prosto pod rozpędzony samochód. Osoba postronna mogła uznać ją za samobójczynię. Emilia nie zauważyła rozpędzonego Audi, które z impetem uderzyło ją w bok, tak że jej bezwładne ciało przeleciało przez maskę i upadło na jezdnię niczym porzucona, szmaciana lalka.

- Stul pysk dziwko! Masz zamknąć japę i postępować według planu...- nie dokończył bo nagle po drugiej stronie rozległ się pisk a potem połączenie zostało przerwane.


     Wasyl obudził się wypoczęty jak nigdy, chociaż od wygibasów z Martyną rozbolały go plecy. Przez jedną połowę nocy nadrabiali zaległości w głębszych stosunkach damsko- męskich a drugą odsypiali. Chociaż ściślej rzecz biorąc odsypiał ją Wasyl, bo Martyna nie mogła zasnąć. Romantycznie można by rzec, że jej jestestwo było rozedrgane wybuchem namiętności, czego skutkiem był najlepszy seks w jej życiu, jednak rzeczywistość okazała się mniej różowa. Wasyl potwornie chrapał i nie było to zwykłe sapanie człowieka, z problemem krzywej przegrody nosowej. Stoper wydawał dźwięki, które normalnie w przyrodzie nie występowały. Coś jakby połączenie zranionego niedźwiedzia i upośledzonej kozy, beczącej na wietrze. Ni to charchanie, ni to świsty, ale rzecz dla ucha osoby leżącej obok zabójcza.

- Mmmmm myślałem, że śnię... - zamruczał a jego wielka łapa zanurkowała pod kołdrę, prześlizgując się po brzuchu lekarki. - Ale jesteś mięciutka i pachnąca i właśnie uświadomiłem sobie, że to nie sen.
Martyna pierwszy raz w życiu poczuła motylki. Tak jakby stado paziów królowej przefrunęło jej z pod żołądka aż po podbrzusze.
- To nie sen mój drogi...- zaczęła recytować
- To koszmar, który będzie wiecznie trwać.- zachichotał stoper i zaczął zabierać się za odkrywanie lekarki, ale telefon Martyny zawibrował na stoliku nocnym a potem zaczął wydzierać się głosem jednego z jej ulubionych wokalistów Blue Welona.
- Szlag...- zaklęła szpetnie usiłując wyciągnąć rękę po telefon, wyginając sie nad Wasylem tak, że jej obnażone piersi były na wysokości jego oczu.  Telefon zsunął się i upadł na podłogę a Martyna razem z nim i leżącym pod nią Wasylem.
- Szaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaał ciaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaał.- krzyczał Welon - Astralu smak...kurwaaaaaaa mać!
- Wasilewski rusz dupę i szukaj tego złoma!- próbowała wysupłać się z plątaniny pościeli.
- Co to za kocia muzyka?- jęknął nurkując pod łóżko tak, że wystawał z pod niego tylko jego nagi tyłek.
Brzęczek nie mogła się powstrzymać i klepnęła go soczyście w zadek, aż trzasnęło. Wasyl zaś krzyknął i bez zastanowienia podniósł głowę, czego skutkiem było to, że zdrowo o nie przydzwonił Telefon przestał dzwonić a Martyna zaczęła krztusić się ze śmiechu. Na widok poczerwieniałego ze złości Wasilewskiego, trzymającego w ręku jej iphone'a opanował ją jeszcze większy napad śmiechu.
- Zabiję cię Brzęczek!- zaryczał na co lekarka wyrwawszy mu telefon uciekła do łazienki, aż przejdzie mu złość.
Czuła, że zakochuje się w Wasylu, ale przecież czasem może pozwolić sobie na odrobinkę ironii i nutkę złośliwości.
Przed chwilą dzwoniła Agnieszka. Gdyby był to ktoś inny to nawet nie fatygowałaby się żeby odpowiedzieć.
Momentalnie przypomniała sobie, że podczas gdy ona zabawiała się z Marcinem, jej przyjaciółka zmagała się z jednym z największych koszmarów w swoim życiu.
Szybko oddzwoniła i wstępnie umówiły się za godzinę. Agnieszka wracała prosto z pogotowia opiekuńczego, gdzie po przylocie trafiły dzieci.  Martyna kąpała się w pośpiechua potem z taką samą szybkością przebrała się we wczorajsze ubrania.
- Wychodzisz?- z kuchni wyłoniła się głowa Wasyla, po zapachach stamtąd dolatujących można było się domyślić, że robił śniadanie
- Dzwoniła Agnieszka, chce pogadać.
- Skończyła się nasza bajka Brzęczek.- wyszedł do niej na korytarz i objął ją w pasie. Lekarka wtuliła się w niego, kładąc głowę na jego owłosionym torsie. - Musimy zejść z obłoków i zmierzyć się z bagnem, które narobiła ta mała Strzelczycka i Kuba. Porozmawiam z nim, chociaż Bóg mi świadkiem mam ochotę porządnie mu wpierdolić. - mruknął stoper.
- Uwierz mi ja też.- oczy Martyny pociemniały ze złości, Marcin od razu wiedział, że jest bardzo podminowana bo jej prawa noga, bezwiednie stukała o podłogę.
- To jak ty spotkaj się z Agą a ja zadzwonię do Błaszcza i spotkamy się wieczorem.
- Dobrze. - pocałowała go i już jej nie było.

Godzinę później kawiarnia na Krakowskim Przedmieściu


    Agnieszka czekając na przyjaciółkę przyglądała się małżeństwu z dwójką dzieci, którzy siedzieli przy sąsiednim stoliku. Maluchy mogły mieć trzy- cztery latka w dodatku były bliźniakami, takimi samymi jak dzieci jej kuzyna.

Mogła zabrać je do domu, pod jednym warunkiem. Musieli wystąpić z Kubą jako małżeństwo i opiekować się nimi razem przez przynajmniej pół roku. Zanim zobaczyła Xawiera i Katię, była stuprocentowo pewna, że jeszcze w tym samym dniu złoży papiery rozwodowe.
Dla nich była gotowa mieszkać pod jednym dachem z człowiekiem, który od nowa rozkochał ją w sobie a potem zdradził i ośmieszył. Kochała tego skurwysyna, kochała do szaleństwa i każdy dzień z nim będzie dla niej ciężką przeprawą.
Rozmyślania przerwał jej dzwonek telefonu, nie znała numeru, ale zawsze mógł to być ktoś z ośrodka.
- Agusia?!- odezwał się płaczliwy głos po drugiej stronie linii, Aga od razu rozpoznała w nim swoją ciotkę Annę.
- Tak ciociu.- odpowiedziała uprzejmie, ale w środku aż się w niej gotowało. Miała ochotę wyznać ciotce, jak bardzo nienawidzi jej córki. Ale ostatecznie wujostwo nie byli niczemu winni.
- Agusiu słońce stało się nieszczęście! Dzwonię ze szpitala Emilia miała wypadek, właśnie ją operują!
- Co się stało?- Błaszczykowską zmroziło, na chwilę zapomniała o krzywdzie jaką wyrządziła jej kuzynka.
- Wpadła pod samochód, myślę że to była próba samobójcza. Ojciec się jej wyrzekł a pół godziny później zadzwonili do nas z Warszawy. Kochanie poinformuj jej narzeczonego, nie mamy jego numeru telefonu. Wiem, że Emilia wyrządziła ci ogromną krzywdę, ale błagam cię skarbie.
- Ciociu to jest teraz nieważne. Zaraz skontaktuję się z Robertem i przyjadę. - rozłączyła się i zamachała do Martyny, która właśnie weszła do kawiarni.
- Co się stało?- lekarka podeszła do bladej jak płótno Agi. - Źle się czujesz?
- Emilia...- wyszeptała
- Co z tą zdzirą?- warknęła Brzęczek.
- Operują ją, usiłowała popełnić samobójstwo.
- Chryste panie! Przeżyje?!
- Nie wiem.- Agnieszka stała jak otępiała.- Ciotka dzwoniła, że ją operują.
- Powinnaś  tam pojechać. - przyjaciółka położyła dłoń na jej ramieniu.
- Wiem. Muszę zadzwonić do Roberta i chyba do Łukasza też...
- O nic się nie martw, zaraz zadzwonię do Marcina, on wszystkim się zajmie.
- Martyna?- Aga złapała ją za rękę, lekko ściskając, Martyna zatrzymała się przytulając pisarkę.- Dziękuję ci.

Szpital na Banacha


    W poczekalni szpitala na Banacha czekał już Wasyl w towarzystwie Lewego, który wyglądał na mocno wstrząśniętego, ale nie załamanego. Idealnie udawał zdradę Emilii.

Wasilewski dodzwonił się także do Kuby, który obiecał przyjechać, nigdzie nie mógł jednak znaleźć Piszczka. Wcięło go zaraz po meczu z San Marino a obdzwonił wszystkich, którzy jeszcze na jeden dzień zostali w Polsce.
- Słuchaj Lewy...- zaczął stoper.- Nie chcę być niedelikatny, ale jak to było pomiędzy tobą a Emilią? Bo zastanawia mnie jedno, dlaczego Piszczek tak się wściekł i wyzywał Kubę?
Jasnobłękitne oczy napastnika spojrzały w zielono- brązowe Wasyla, Lewy doskonale wiedział, że krakowianin  nie da się tak łatwo oszukać.
- Zdradziła mnie z nim wcześniej. - odpowiedział sucho, na próżno jednak w tonie jego głosu można było szukać złości czy chociaż bólu. Był obojętny, tak jakby nie przeszkadzało mu, że jego własna dziewczyna puszcza się na prawo i Lewo.
- A dlaczego ty nie obiłeś im mordy? Nie wyglądasz mi na takiego, co łatwo odpuszcza i jest w stanie przymknąć oko na skoki w bok. - Marcin nadal drążył temat.
- Widocznie się zmieniłem. - mruknął Lewandowski odwracając wzrok.
Kłamiesz. - pomyślał stoper.
W tym momencie rozdzwonił się jego telefon a na wyświetlaczu zamigał napis "Rumiany".
- Słucham cię Wawrzyniaczku?- odebrał zaraz po pierwszym sygnale.
- Łukasz jest u mnie, dzwonił Borubar, że go szukasz. - po drugiej stronie linii odezwał się głos Kuby Wawrzyniaka.
- Emilia Strzelczycka jest w szpitalu. - przekazał wiadomość.
- Coś poważnego? Bo Piszczu nie ma chyba ochoty oglądać tej panny.
- Obawiam się, że trepanacja czaszki i takie sprawy.
- O kurwa...- zaklął szpetnie Wawrzyniak. - Zaraz go zapakuję i przywiozę. Trzymajcie się i w razie czego pilnuj Błaszczykowskiego.-
- Możesz na mnie liczyć.- mruknął Wasyl.

Godzinę później.


     Agnieszka zebrała wszystkie swoje rzeczy z hotelu i miała zamiar się wymeldować.

Gdzieś w środku miała jednak nadzieję, że spotka Kubę. To masochistyczne uczucie kłębiło się w niej już od jakiegoś czasu. Do szpitala planowała przyjechać za jakiś czas, wiedziała że będzie tam i Lewandowski i Piszczek a nie miała ochoty rozmawiać z nimi. Nie byli winni manewrów Emilii, ale w tym momencie Aga była za bardzo rozżalona. Współczuła jej i nie chciała, żeby stała się jej krzywda, ale nie potrafiła wybaczyć. Takich rzeczy się nie wybacza, one zostają głęboko w środku, jak zadra która nie pozwala goić się ranie.
Gdy wychodziła z pokoju ktoś z impetem pociągnął ją do tyłu i uniósł do góry. Po chwili znalazła się w pokoju w którym mieszkał jej mąż.
- Czego chcesz?!- ryknęła gdy postawił ją na ziemię.
- Pogadać. - odpowiedział przysuwając się w jej stronę. - To mi się należy, jesteś w końcu moją żoną!
Parsknęła szyderczym śmiechem.
- Co ty nie powiesz? A pamiętałeś o mnie, gdy ruchałeś moją kuzynkę?- zapytała jadowicie.
Błaszczykowski zamarł. Agnieszka wyrażająca się w ten sposób to przykra nowość.
- Nie spałem z nią! Ile razy mam ci to powtarzać?! Ty jesteś moją kobietą, nie ona!
- Stop. Nie jestem krową na targu, żeby być kogokolwiek własnością.
- Podpisałaś się skarbie pod aktem małżeństwa.
- Jak widać dla ciebie nie była to umowa na wyłączność!- dopiekła mu. W tym momencie wyglądała jak ucieleśnienie furii. Jej jasne oczy ciskały błyskawice i gdyby mogła zamordowałaby go wzrokiem.
Niewiele się namyślając objął ją w pasie i z impetem przyciągnąl do siebie.
Spojrzeli na siebie a potem wybuchł huragan.
Kuba zamknął jej usta pocałunkiem a jego niecierpliwe dłonie błądziły po jej ciele. Podniósł ją i rzucił na łóżko a sam upadł obok niej. Całowali się, zapominając o tym, że właściwie ich małżeństwo kończy się fiaskiem. Aga jęknęła, było jej tak przyjemnie a furia dodawała jej jeszcze odwagi. Zerwała z Kuby koszulę, orając paznokciami jego tors. Błaszczykowski zerwał z niej górne odzienie a guziki jej bluzki z suchym brzękiem posypały się po podłodze.
Poczuła jego wargi i język na swoim obnażonym ciele, wygięła się w łuk czując, że zaraz eksploduje. Wtedy usłyszała dzwonek telefonu.
Rzeczywistość upomniała się o jej uwagę.
Łóżko, śpiący Kuba i Emilia.
- Nie!- krzyknęła z całej siły i zdzieliła Błaszczykowskiego w twarz.- Nigdy więcej mnie nie dotykaj!- zeskoczyła z łóżka i zaczęła w panice szukać biustonosza i resztki garderoby.
- Sama chciałaś kochanie, więc jednak masz na mnie ochotę.- odpowiedział Błaszczykowski. Nie miał zamiaru udowadniać jej, że wcale nie spał z jej kuzynką.- Skoro wolisz wierzyć swojej kłamliwej kuzyneczce...- doskoczyła do niego i chciała uderzyć go jeszcze raz. Nigdy nie była zwolenniczką przemocy domowej, ale Błaszczykowski aż się prosił, żeby obić mu gębę. Zamiast ciosu, teraz on unieruchomił jej rękę.
- Nie próbuj słodka, bo zaraz znowu będziesz pode mną leżała.- puścił ją i wstał z łóżka. - Wyjdź, nie mam ochoty cię teraz widzieć.
- Ja ciebie tym bardziej. - odpowiedziała pospiesznie zakładając sweter a bluzkę upychając do torebki. - I nie pokazuj się w szpitalu, bo Lewandowski i Piszczek nie wybaczą ci, że doprowadziłeś moją kuzynkę do ostateczności. - powiedziawszy to trzasnęła drzwiami z całej siły i z płaczem zbiegła na dół.

Mieszkanie Wawrzyniaków

Kuba Wawrzyniak przez chwilę zastanawiał się, jak ma przekazać Piszczkowi wieści o próbie samobójczej Emilii.  W końcu golnął sobie kieliszek wiśniówki, potem drugi i postanowił wejść do jaskini lwa.
Łukasz leżał na łóżku i gdyby nie sińce pod oczami, to nikt nie powiedziałby, że jest człowiekiem zaniedbanym.  Zagoniony pod prysznic i przebrany w świeże ciuchy, wyglądał schludnie i czysto a na jego gładkim licu nie było śladu po zaroście, gdyż takowego nie posiadał.
- Musimy pogadać. - Wawrzyniak bez ceregieli siadł na łóżku.
- Nie mam ochoty na psychoterapię.- mruknął obrońca.
- A ja nie jestem psychoterapeutą, ale zostałem wydelegowany żeby powiedzieć ci że Emilia Strzelczycka usiłowała popełnić samobójstwo.- powiedział to z szybkością serii z karabinu maszynowego, tak jakby bał się że stanie mu to w gardle.
Piszczek w jednym momencie dopadł do niego i złapał za poły koszuli.
- Żyje?!- wychrypiał
- No skoro usiłowała to żyje. - odpowiedział spokojnie Rumiany.
- Gdzie leży?!- dopytywał się Łukasz.- No mówwwwwwww!- krzyczał coraz głośniej.
- Na Banacha na oddziale ratunko...- nie dokończył bo blondyn runął do drzwi a po kilku chwilach słychać było jak klnie, zakłada buty i kurtkę a potem trzaska drzwiami jak za teściową.
Chciała sie zabić! Jezus Maria! Co ona najlepszego zrobiła?! - Piszczka goniły najczarniejsze myśli. Emilia nie może umrzeć! Skrzywdziła go, ale do cholery jasnej przecież ją kochał!
____________________________________________________________________________
Kolejny rozdział za nami. Wyrobiłam się przed czasem z czego jestem niezwykle dumna. 
Właśnie uświadomiłam sobie, że zostało jeszcze pięć dni do meczu na Wembley i roznosi mnie radość. Z tej okazji prezentuję dzieło rąk Martiny i mojej myśli przewodniej. 

K'Boom?! :D
Miłego czytania dziewczyny!

               Pozdrawiam serdecznie Fiolka :*

poniedziałek, 13 maja 2013

Rozdział 29


                                                           <Muzyka>

      Dla obojga ziemia i świat ich otaczający na tych kilka ulotnych chwil, zamarły w oczekiwaniu. Lata wzajemnych zaczepek i niechęci odeszły w niepamięć i zamazywały się z każdym kolejnym pocałunkiem. Problemy Agnieszki i Kuby, złamane serce Piszczka i podłość Emilii zupełnie się nie liczyły. Ważna była chwila obecna i to co razem przeżywali.
Wasyl powoli rozpiął bluzkę Martyny, całując piersi przesłonięte koronkowym biustonoszem.
- Czekałem na to...- uniósł głowę by spojrzeć w lśniące oczy panny Brzęczek.
- Na to, żeby mnie uwieść?- zapytała wychodząc naprzeciw jego ustom, tak gorącym, że od ich dotyku skóra paliła żywym ogniem.
Zaśmiał się.
- Myślę, droga Martynko, że to jednak ty uwiodłaś mnie. Jestem jak ten potulny baranek składany w ofierze.- pocałował ją raz jeszcze tym razem wkładając w to jeszcze więcej pasji i namiętności.
- Dobrze więc pozwól się złożyć w ofierze...mój baranku...- oddała mu pieszczotę.
Ubrania stawały się zbędnym balastem i w niedługim czasie zaścieliły kremowy dywan w salonie, niczym wielobarwne plamy.
Dwoje niedawnych wrogów złączyło się w odwiecznym tańcu namiętności.

     Lewandowski bezskutecznie próbował dodzwonić się do Agnieszki Błaszczykowskiej. Kobieta nie odbierała od niego telefonów a po jakimś czasie głos w na linii oświadczył, że abonent jest niedostępny.
Cisnął iphonem o ścianę a urządzenie roztrzaskało się na części, zaścielając podłogę w salonie.
- Szlag by to trafił!- ryknął na całe gardło waląc pięścią w ścianę. - Czemu mnie nie chcesz?!- zapytał w przestrzeń.
- Mówisz sam do siebie?- do salonu weszła Emilia z torbą podróżną w ręce.
- Po co przylazłaś?- syknął z bólu.
- Przyszłam powiedzieć ci adieau mój ukochany. Powinieneś teraz oświadczyć, że zrywamy bo cię zdradziłam. - zaśmiała się jakby ktoś opowiedział jej dobry żart. - Jak tam moja najdroższa kuzynka?
- Piredol się Strzelczycka. Lepiej zajmij się swoim ukochanym Piszczkiem, przez ciebie zrujnuje sobie karierę i doprowadziłaś do tego, że rozpadła się jego przyjaźń z Kubą. Gdzie jest Błaszczykowski? Dlaczego, nie jesteś teraz z nim?- spojrzał na nią zimnymi oczyma.
Zabolało.
Przez całą noc usiłowała zapomnieć o tym co zrobiła Łukaszowi. Przepłakała ją w poduszkę, bo sumienie nie dawało jej spokoju. Gdy zasnęła nad ranem śniło jej się, że Piszczek nadal jest z nią, całuje jej usta, pieści ciało.
Jak mogła mu to zrobić? Nie potrafiła odpowiedzieć na to pytanie. Zemsta na Kubie była ważniejsza.
Agnieszka i Błaszczykowski nigdy nie będą już razem a Kuba stracił przyjaciół, kuzynkę a rodzina na pewno się od niego odwróci.
Zemsta podobno jest słodka?  Gówno prawda. Jej była gorzka, jak trucizna i tam samo jak ona niszczyła ją od środka.
Nie odpowiedziała Lewandowskiemu. Zabrała walizkę i wyszła bez słowa a po policzkach skapywały jej łzy.

    Piszczek obudził się w pokoju mieszkania Kuby Wawrzyniaka, miał potężnego kaca a żołądek co chwilę podchodził mu do gardła. Śmierdział jak stary cap,  a jego ubranie nie było zmieniane od dwóch dni.
Do pomieszczenia cicho wsunął się Rumiany w ręku trzymając tacę ze śniadaniem. Zapach jedzenia i świeżo zaparzonej kawy wywołał w obrońcy BVB silne mdłości a na twarzy wykwitł mu grymas bólu.
- W końcu wstałeś. Musisz coś zjeść chłopie, bo wątroba ci padnie. Wczoraj wyciągałem cię z Borucem z knajpy bo chciałeś bić się z kelnerem.- odpowiedział gospodarz.
- Trzeba było mnie tam zostawić.- warknął Piszczek.
- Żeby media cię zjadły? Chłopie i tak mają używanie co drugi artykuł jest o tobie i Kubie.
- Nie wspominaj o tym zdrajcy!- w oczach Łukasza zalśniła furia.
Jak on mógł? Jego najlepszy przyjaciel z Emilią w łóżku. Ten widok prześladował go cały czas a żółć truła jego organizm. Miał ochotę rozszarpać go na strzępy.
- Powiem ci coś drogi Piszczku. Kuba jest skończonym debilem, że w taki sposób zdradził żonę, ale powiedz mi jedno. Czemu ty masz pretensje a Lewy nie? To jest grubymi nićmi szyte, że ta cała Emilka spała z Kubą, spotykała się z Lewym a ty masz o to pretensje. Wyjaśnij mi to, bo ja nie ogarniam? Jeśli była laską Lewego, to wybacz blondwłosy adonisie, ale ty bzykałeś dziewczynę kumpla z kluby i reprezentacji a to nie jest fair. Ogarnij się, bo przez taką żmiję nie warto marnować sobie życia. - powiedziawszy to zostawił tacę na stoliku nocnym i wyszedł zostawiając Piszczka samego ze swoimi ponurymi myślami.
- Ma rację.- rzekł obrońca sam do siebie.- Jestem skończonym chujem, ale kocham cię Emilio Strzelczycka. Kocham największą intrygantkę na świecie i nie potrafię przestać!- uderzył pięścią w poduszkę a w jego oczach zalśniły łzy.

    Kuba bezskutecznie usiłował dodzwonić się do Agnieszki, nigdzie nie mógł jej też znaleźć. Martyna i Wasyl nie odbierali, dzwoniła tylko babcia z pretensjami i oskarżeniami. Wszyscy się od niego odwrócili. Stracił żonę, rodzinę i najlepszych przyjaciół a ironią losu było to, że nie pamiętał nocy spędzonej z Emilią.
Nie kochał jej i nigdy przy zdrowych zmysłach nie przespałby się z tą dziewczyną. Jak miał udowodnić swoją niewinność?
Dlaczego mała Emilia z którą w dzieciństwie się przyjaźnił, przerodziła się w takiego potwora? Już raz ją odrzucił, sześć lat temu tuż przed wyjazdem do Dortmundu i zerwaniem z Agnieszką.
Nie potrafiłby dobrowolnie zdradzić Agi. Była miłością jego życia, nadała mu sens, chciał z nią stworzyć rodzinę.
A teraz błąkał się po Pradze, błagając los żeby oświecił go i pomógł znaleźć odpowiedź na nurtujące go pytanie.
Po kilkugodzinnym spacerze postanowił gdzieś przenocować a nie chciał wracać do mieszkania, bo może tam być Martyna.
Nie potrafił spojrzeć kuzynce w oczy, była przecież nie tylko jego rodziną, ale także najlepszą przyjaciółką Agi. To ona zawiadomiła go o jej wypadku i pozwoliła, żeby czuwał przy Adze przez te kilka dni, kiedy leżała w śpiączce.
Zawsze namawiała go do walki a teraz został zupełnie sam.
Recepcjonistka ze zdziwieniem przyjęła kapitana reprezentacji i podała mu klucz do pokoju. Podsunęła tylko nieśmiało notesik, na którym złożył mechaniczny podpis. Potem powlókł się schodami na piętro.
Właśnie miał, otwierać drzwi, gdy z sąsiedniego pokoju wyszła kobieta. Odwróciła się i zamarł z niedowierzania, jego hotelową sąsiadką była żona.
- Aga!- podszedł do niej biorąc ją w ramiona- Kochanie co tutaj robisz?- zapytał uśmiechając się ze szczęścia, ale jego uśmiech znikł jak zdmuchnięty, bo zobaczył wyraz twarzy Agnieszki.
Nie płakała, nie chciała go uderzyć ale to co najbardziej go zabolało to jej obojętność.
- Nie dotykaj mnie.- odpowiedziała spokojnie.- Nigdy więcej mnie nie dotykaj.
- Nie zdradziłem cię!- jęknął zrozpaczony.- Dlaczego mi nie wierzysz? Ja nie pamiętam nic z tej nocy.
Spojrzała na niego i uśmiechnęła się cynicznie. Jego Aga i cynizm?
- Nie rozśmieszaj mnie Błaszczykowski. Jeśli masz kłopoty z pamięcią to przypomnę ci, że w kilka tygodni po ślubie nakryłam cię gołego w łóżku z moją kuzynką. Pamiętasz to? Zrozum, nie chcę mieć nic wspólnego z człowiekiem, który nie potrafi utrzymać ptaszka w spodniach i zdradza mnie przy pierwszej lepszej okazji. Nie wiem po co do ciebie wróciłam. I nie rozumiem twojego uporu. Nie mogę dać ci dzieci, jestem bezużyteczna.- jej oblicze przybrało kamienny wyraz, raniła go swoimi słowami, ale nie uroniła przy tym ani jednej łzy.
- Ja cię kocham kobieto!- usiłował ją przytulić, ale odsunęła się.
- Ale ja ciebie nie kocham! Już nie, moja miłość przestała istnieć, wtedy kiedy zobaczyłam cię z inną. Nie potrafię wybaczyć! A jesteś mi potrzebny tylko do jednego. Żeby Katia i Ksawier mogli zostać ze mną, potem się rozwiedziemy. - powiedziawszy to zniknęła na schodach.
Dopiero tam poleciały łzy. Gorzkie i pełne cierpienia, tak wielkiego, że mogłaby umrzeć z bólu gdyby nie istniały dwa małe brzdące, którym musi stworzyć kochający dom. Bez Kuby, jest to niemożliwe a potem może zniknąć z jej życia na zawsze. Tym razem definitywnie.
______________________________________________________________________________
Mamy kolejny rozdział. Myślę, że dobiję do 35, ale nie chcę nic obiecywać, bo zmieniam zdanie bardzo często a ciężko mi oszacować w ilu postach się zmieszczę ;)
Dzięki za tak liczny odzew w ankiecie o kim ma być kolejne opowiadanie. Już zadecydowałam, tym razem głównym bohaterem będzie Łukasz, ale Kuba odegra w nim dużą rolę i pojawi się razem ze swoją żoną. Niech chociaż raz ma udane życie małżeńskie ;)
Nie oznacza to, że już nie będę pisać o Kubie.
Chwilowy przestój będzie dobrym momentem, żeby pomyśleć nad jakimś opowiadaniem o nim. Nie chcę wymyślać dennej historii miłosnej, tylko po to, żeby o czymś pisać. 

Co do nowego Piszczkowego story, to już mam bohaterów, ale musicie poczekać jeszcze do zakończenia tej historii. 
                                                                               Pozdrawiam serdecznie Fiolka :)

wtorek, 7 maja 2013

Rozdział 28


Nastroje przed meczem z San Marino były co najmniej grobowe. Kadrowicze powoli wsuwali się do sali jadalnej bez słowa zasiadając przy stołach. Wasyl zwykle wygadany i pełen optymizmu, teraz bez słowa konsumował jajecznicę, popijając czarną jak noc kawą. Piszczek przyciszonym głosem rozmawiał z siedzącym obok Eugenem Polanskim nie zauważając, że nigdzie nie ma Kuby.
- Gdzie Kuba?- Rumiany pochylił się do Łukasika, który z zapałem pałaszował sałatkę z pomidorów.
- Ewiem...- odpowiedział blondyn przegryzając suchara.
- Połknij a potem się do mnie odzywaj. - rzucił Wawrzyniak.
Łukasik jak na polecenie przełknął to co miał w ustach i uśmiechnął się cokolwiek krzywo.
- Mówiłem nie wiem! Trener też go szukał, zapytaj się może Piszczka, albo Wasyla.
Do rozmowy wtrącił się przechodzący Boruc.
- Wasyla lepiej nie pytaj od wczoraj warczy na wszystkich a Piszczek łazi jakby mu ktoś ojca i matkę zatłukł suszonym śledziem.
Wawrzyniak zakrztusił się kawą i Łukasik musiał go mocno klepnąć po plecach, aż ten wykasłał się porządnie.
- No to nie wiem trzeba go poszukać. Fornalik chodzi jak chmura gradowa i wszędzie go szuka.
- Ja wiem gdzie jest Błaszczykowski.- Lewy pojawił się nie wiadomo skąd. Na jego przystojnej twarzy błąkał się głupawy uśmieszek, co od razu zastanowiło Wawrzyniaka.
- Niby skąd?- zapytał podejrzliwie.- Nie zauważyłem żebyście się przyjaźnili.
Boruc i Łukasik spojrzeli na napastnika, który stał z niewzruszoną miną i kpił z Wawrzyniaka.
- Muszę się z nim przyjaźnić, żeby wiedzieć że jest u siebie? Pewnie śpi i dlatego nie zszedł na dół.
Rumiany nie odezwał się ani słowem a Boruc i Łukasik rozeszli się w swoje strony.
Pół godziny później do piłkarzów mogły wpaść ich żony i dziewczyny. Aga przyszła z Martyną, która szukała wzrokiem Wasyla.
Stoper siedział w hotelowym holu czytając coś na tablecie, na jego twarzt malowało się zmęczenie i rezygnacja. Postarzał się o kilka lat a pod oczami widoczne były zasinienia wywołane brakiem snu.
- Cześć.- lekarka stanęła nad nim uśmiechając się pokrzepiająco.
Wasilewski na jej widok uśmiechnął się, ale był to cień jego dawnego uśmiechu. Martynę na ten widok coś ścisnęło w gardle, miała ochotę przytulić go do siebie i pocieszyć, zaraz jednak opanowała te emocje.
- Hej.- odpowiedział - Przyszłyście do Kuby?
- Agnieszka do Kuby, ja chciałam zobaczyć czy ty i Piszczu żyjecie, ale jego nigdzie nie widzę. - rozejrzała się po pomieszczeniu, ale nigdzie nie dojrzała obrońcy.
- Nie było go na śniadaniu, blondas poszedł go poszukać ale właśnie widzę, że idzie do nas.-  wskazał głową windę w której pojawił się obrońca.
Piszczek podszedł, ale podobnie jak Wasyl nie miał dobrego humoru. Agnieszka rozmawiająca z Przemkiem Tytoniem pojawiła się przy nich.
- O wilku mowa widziałeś Kubę?- Wasyl spojrzał na przyjaciela.
- Chyba śpi, dobijam się do jego pokoju, ale nikt nie otwiera.- odpowiedział Łukasz.
Agnieszka poczuła ukłucie niepokoju, jej mąż nigdy nie wylegiwał się do południa a już na pewno nie na zgrupowaniu.
- Poczekajcie tutaj chwilę.- zostawiła ich samych idąc do recepcji. Po kilku minutach wróciła z kartą magnetyczną do pokoju Kuby.
Cała grupka pojechała windą na trzecie piętro na korytarzu przy drzwiach spotkali Lewandowskiego w towarzystwie Szczęsnego. Aga wyminęła napastnika podchodząc do drzwi pokoju swojego męża. Przyłożyła kartę do czytnika a gdy zamek ustąpił nacisnęła klamkę. W pokoju panował półmrok, ale od razu dostrzegła pogrążonego we śnie Kubę na którym leżała półnaga Emilka.
Błaszczykowską zamurowało stanęła jak wryta, zza jej pleców wychylił się Wasyl z Martyną a na końcu procesji stał Piszczek.
- Kuba!- jęknęła Agnieszka prawie osuwając się na podłogę, jednak Wasyl w ostatniej chwili zdążył ją złapać. Chwyciła się jego ramienia jak koła ratunkowego w głowie jej wirowało a oczy zaczęły napełniać się łzami.
Martyna nie wiedziała co powiedzieć, natomiast Piszczek nie zamierzał stać jak słup soli.
Podszedł do łóżka i ryknął straszliwym głosem, tak jakby był wściekłym niedźwiedziem, zranionym przez kłusownika.
Widok Emilii leżącej na Kubie w dodatku zawiniętej li i wyłącznie w prześcieradło, wywołał w nim ślepą furię.
- Ty skurwysynu!- wytaszczył Kubę, który przebudził się od szarpnięć i goły upadł na dywan.
Emilia udała zaskoczoną i poczęła zasłaniać się kołdrą piszcząc jak małe dziecko.
- Łukasz to nie tak...- zaczęła się jąkać.
Błaszczykowski poderwał się zasłaniając rękami swój wstyd i widząc omdlałą z rozpaczy Agnieszkę.
- Aga...kochanie co ci jest? - dopadł do Agi, ale Piszczek zdążył go złapać i wymierzyć mu cios prosto w skroń. Ta nadbiegła krwią i zaczął tworzyć się na niej siniak, który za kilka godzin przerodzi się w fioletowo- zieloną plamę nadbiegniętą czerwienią. - Odpierdoliło ci Piszczek?- zapytał
- Ty kutasie!- darł się obrońca- Skończony palancie, masz piękną żonę a musiałeś rżnąć moją kobietę?- złapał Kubę za ramiona i wymierzył mu cios w krocze.
Błaszczykowski zgiął się w pół niczym scyzoryk i upadł na podłogę z łzami w oczach. Wasyl odblokował się w jednym momencie.
- Idź z nią na dół.- rzucił do Martyny i podbiegł do dyszącego z wściekłości Piszczka.
- Przecież ja z nią nie spałem! Nie pamiętam co się w nocy wydarzyło!- jęknął Kuba a Wasyl pomagał mu stanąć.
Łukasz jeszcze raz rzucił się na przyjaciela, ale Wasyl oderwał go od ubierającego się Błaszczykowskiego. Emilia płakała w kącie, okrywając się prześcieradłem.
- Łukasz ja nie chciałam on mnie uwiódł!- próbowała przytulić się do Piszczka, ten jednak odepchnął ją z  obrzydzeniem.
- Odpieprz się. Kochałem cię a ty wlazłaś do łóżka mojego przyjaciela.- jęknął ocierając łzy z jasnych oczu.- A ty Judaszu...- wysyczał do Kuby.
- Spierdalaj Piszczek nie spałem z nią! Powiedz mu! Powiedz mu, że to nie prawda!- krzyczał w stronę zanoszącej się łzami Emilii.
- Daj spokój.- Wasyl wypchnął ubranego już Kubę za drzwi. - Zejdź na dół tłumaczyć się trenerowi, bo my ci nie wierzymy.- Marcin spojrzał na przyjaciela z furią.
Błaszczykowski czuł się jakby ktoś uderzył go w żołądek. Co on kurwa zrobił? Nic nie pamięta, tak jakby ktoś niewidzialną gąbką wymazał cały wczorajszy wieczór.
Poszedł szukać Agi, która siedziała w holu zupełnie zszokowana a obok niej siedziała wściekła Martyna.
- Aga...- Kuba upadł na kolana przed żoną.- Kochanie, to nie tak jak myślisz. Musisz mi uwierzyć!- spojrzał w jej zalane łzami, błękitne oczy i nie wyczytał w nim nic oprócz bólu i pogardy.
- Odejdź Kuba... Nie chcę cię widzieć!- jęknęła boleśnie.
- Ale skarbie ja ci to naprawdę wyjaśnię! Ja nie pamiętam nic z wczoraj, nie spałem z nią...skarbie musisz mi uwierzyć! Kocham tylko ciebie! - zaczął całować jej dłonie. Odepchnęła go jednak.
- Spierdalaj z mojego życia!- zabrała torebkę i wybiegła na ulicę.
- Ale Aga...- chciał za nią biec, ale zatrzymała go Martyna.
- Zostaw ją w spokoju.- zmroziła go spojrzeniem.- Wystarczająco ją skrzywdziłeś.- powiedziawszy to wyszła szukać Wasyla i Piszczka.
Pisarka  wiedziała, że przed hotelem stoją dziennikarze, którzy poinformowani przez tajne źródło wiedzieli o kłótni pomiędzy Błaszczykowskim i Piszczkiem a teraz czatowali w poszukiwaniu najświeższych newsów.
Agnieszka stanęła skonfrontowana z paparazzi i nie wiedziała co zrobić, oślepiały ją flesze a w głowie kręciło się jak na karuzeli w wesołym miasteczku. Z odsieczą przybył Robert Lewandowski, który ...osłonił ją przed natręctwem paparazzich, rozgarniając tłum jak pływak fale. Objął ją silnym ramieniem i zaholował do swojego samochodu.
Odpalił silnik i niczym wytrawny rajdowiec włączył się do ruchu ulicznego. Agnieszka przez całą drogę płakała a gdy dojechali pod warszawskie mieszkanie Lewandowskiego dała poprowadzić się do mieszkania windy a potem mieszkania.
Lewy poszedł do łazienki po pudełko chusteczek higienicznych, bez słowa podał je łkającej dziewczynie.
- Dziękuję.- spojrzała na niego przez łzy.
- Nie ma sprawy.- napastnik dotknął palcami wierzchu jej dłoni i przez chwilę kreślił na nim niewidzialne wzory. Agnieszka wytarła oczy i nos patrząc na Roberta, który przysunął się do niej i lekko przyciągnął ją do siebie.
Zanim się zorientowała jego ciepłe usta przykryły jej drżące wargi.
Pocałunek trwał kilka sekund, Aga szybko opanowała się i zerwała na równe nogi.
- Nie możemy! Dzięki za uratowanie przed paparazzi...- powiedziawszy to złapała torebkę i wybiegła z mieszkania.
Kilka godzin błąkała się po mieście. Jej życie runęło niczym samolot w głęboką przepaść. Dzisiaj miała spotkać się z dziećmi swojego kuzyna, ale maluchy przez zamieszanie na rosyjskim lotnisku dotrą do Warszawy dopiero jutro. Musiała dojść do siebie i zacząć myśleć o życiu bez Kuby.
Jak miała to zrobić? Już raz się rozstali... Jak ma przeżyć bez niego kolejne lata? Jak ogarnąć to co jej zrobił?
Spojrzała na telefon. Dwadzieścia nieodebranych połączeń w tym większość od jej męża. Sms od Martyny, że Kuba nie zagrał przez Piszczka, który również został odesłany na trybuny.

"Nic mi nie będzie, ale wrócę do mieszkania, przenocuję w hotelu. "- wysłała wiadomość.
Za chwilę dostała odpowiedź.
" Daj znać. Spotkamy się jutro! 3 maj się kochanie!"- napisała Martyna.

    Aga stała przed drzwiami hotelu, umiejscowionego z dala od centrum stolicy. Miała ze sobą tylko torebkę i portfel.
Po zameldowaniu i dotarciu do pokoju, rzuciła się na łóżko wypłakując w poduszkę nagromadzony ból i życie, które rozprysło się niczym szklana figurka.

Martyna postanowiła dać dzisiaj Agnieszce spokój. Przyjaciółka musi w takiej chwili pobyć sama, lekarka wiedziała, że pisarka da sobie radę i nie zrobi niczego głupiego. Inaczej sprawa prezentowała się z jej kuzynem, który wybiegł z Hayatta i zniknął nie wiadomo gdzie. Fornalik szalał ze złości a media podchwyciły newsa o bójce między kapitanem i jego przyjacielem. Lewy chodził dziwnie zadowolony, zwłaszcza po meczu w którym strzelił dwa karne i przejął opaskę po Kubie.  Atmosfera gęstniała, kibice gwizdali na biało - czerwonych a najbardziej dostało się Wasylowi.
Stoper wszedł na boisko dziesięć minut przed czasem w atmosferze podminowania i niezadowolenia publiki, która żyła jeszcze cięgami od Ukraińców.
Wbiegł na boisko, żeby zagrać sześćdziesiąty mecz w kadrze i zostać dopisany do listy wybitnych reprezentantów. Nie tak powinien świętować tę liczbę, nie w takiej sytuacji i nie takim meczu.
Lekarka obserwowała wszystko z niedowierzaniem. Po spotkaniu próbowała skontaktować się z Piszczkiem, który olał wszystko i wyłączył telefon. Ta zdzira Emilia też gdzieś zniknęła Namieszała i ulotniła się jak kamfora, czyli tradycyjne zagrywki. Co Kuba musiał wypić, żeby tknąć tę idiotkę? I największa zagwozdka dlaczego Piszczek się tak wściekł i wykrzykiwał, że Strzelczycka jest jego kobietą?
Ta cała sytuacja była dla Martyny tak nierealna, że miała ochotę usiąść i zapłakać gorzko nad głupotą kuzyna i jego przyjaciela a przy okazji nad nieszczęściem Agnieszki. Czym ta dziewczyna sobie zasłużyła na takie baty od losu?
Marcin nie mógł wytrzymać w hotelu. Wszechobecne szepty, czatujący pod drzwiami paparuchy i całkowicie spaprany humor nałożyły się na jego decyzję o opuszczeniu zgrupowania dzień wcześniej. Jutro i tak wszyscy rozjeżdżają się do domów, więc nic się nie stanie, jeśli pojedzie dzień wcześniej.
Obsługa hotelowa poszła mu na rękę i mógł wyjść z budynku od zaplecza kuchennego, za co był im niezwykle wdzięczny. Nie lubił dawać wywiadów a zwłaszcza takich na których musiał się tłumaczyć. Co ma im powiedzieć? Znowu daliśmy dupy? To jest kompletnie bez sensu.
Gdy łapał taksówkę, cały czas myślał o Kubie i Agnieszce. Co ta mała robiła w łóżku Błaszczykowskiego? Albo inaczej co go motywowało, żeby ją przelecieć? I dlaczego Piszczu reagował tak emocjonalnie. On też się wkurwił w końcu przyjaciel marnujący sobie życie, bo nie mógł utrzymać kuśki to jest powód do zmartwienia, ale Piszczu wykrzykiwał, że Emilka jest jego kobietą.
Nie no...On już tego konkretnie nie ogarnia. Nie mieszkał w Dortmundzie, ale kuzynka Agi chodziła z Lewym, to on powinien się wściec a tymczasem prezentował postawę olewczo- pierdolącą.
Taksiarz wysadził go pod budynkiem, stoper wyciągnął banknot, zabrał torbę i poczłapał do windy. Mieszkał na samej górze i jak już tam zajechał, nie mógł uwierzyć własnym oczom. A przecierał je kilkukrotnie i to dość energicznie. Na schodach koło drzwi do jego mieszkania siedziała Martyna.
Gdy ich spojrzenia się spotkały, od razu zrobiło mu się jakoś lżej na sercu. Uśmiechnęła się do niego delikatnie a jej oczy zalśniły radością.
To na jego widok? Niemożliwe!
- Cześć.- zaczęła dość nieśmiało jak na osobę odważną i nieprzebierającą w słowach.
- Cześć, skąd wiedziałaś, że wrócę do domu?- zapytał podchodząc do niej.
- Domyśliłam się...przeszkadzam ci?
Klucz wypadł mu z rąk. Podniósł go szybko wkładając do zamka i przekręcając go.
- Nie no skąd. Zawsze jesteś mile widziana u mnie. Nie wiesz co z Agnieszką?
Otworzył drzwi przepuszczając ją przodem. Sam rzucił torbę w kąt przedpokoju i poczłapał za Martyną do salonu. Był dziwnie skrępowany tym, że jest w mieszkaniu sam na sam kuzynką Kuby.
Jeszcze tego by brakowało, żeby spłonił się jak nastoletnia dziewica.
- Aga potrzebuje teraz być sama, podobnie jak Łukasz. Kuby nie chcę widzieć, nie wiem jak poradzę sobie z jego galopująca głupotą. Wszystko spierdolił.
- To boli, bo kibicowaliśmy ich związkowi. Ja bym tak nie potrafił, nie odpuściłbym miłości swojego życia.- powiedział z pasją a Martyna cały czas stała i patrzyła mu w oczy.
- Wasyl ja...- nie dokończyła bo cieple wargi stopera zawładnęły jej ustami. Lekarka objęła go za szyję a on złapał ją w ramiona i poniósł na najbliższą kanapę.
- Nie mów nic...- tchnął w jej usta całując coraz namiętniej.- Teraz to nie ma znaczenia.

___________________________________________________________________________
W końcu po ciężkich mordach zmontowałam ten rozdział. Nie było mnie tydzień i przez ten czas narobiłam sobie koszmarnych zaległości z pisaniem i nowościami na waszych blogach. Ogarniam cały ten grajdołek od niedzieli a dopiero dzisiaj udało mi się napisać coś tutaj.
Trochę namieszałam, ale do tego przygotowywałam się dość długo, więc nie bijcie jeśli Wam się nie podoba. 

Chciałam jeszcze napisać, że jestem dumna z Pszczółek, że chociaż ulegli Realowi to jednak nie dali się wysadzić z pociągu do Londynu! Łiiii
Na koniec jeszcze pojadę reklamą. Moja przyjaciółka Martina z którą współtworzę Morze Miłości i Siostrzyczki zaczęła pisać na własne konto.
Jeśli macie ochotę to zajrzyjcie do niej na BlueCuracao

                                                                          Pozdrawiam serdecznie Fiolka :)