piątek, 26 kwietnia 2013

Rozdział 27


     Tatiana Wołkowa okazała się kobietą niezwykle cierpliwą, ale też nieustępliwą. Kuba przez tydzień pozostały do wyjazdu z reprezentacją, chodził jak nakręcony. Cały czas wisiał na telefonie i zapewniał Agnieszkę, że dadzą radę.
Cóż miała zrobić? Nie może zostawić tych maluchów na pastwę losu. Wołkowa wysłała im zdjęcia Ksawiera i Katii a pani Błaszczykowska od razu zakochała się w maluchach. Były bardzo podobne do Michała, dwa jasnowłose brzdące o piwnych oczach.
     Agnieszka cieszyła się zbliżającym wylotem do Polski i perspektywą zobaczenia dzieciaków, ale w jej sercu kiełkowało ziarno niepewności.
Najgorsze było to, że gdyby sześć lat temu dała sobie i Kubie szansę, może nie miałaby wypadku, czego konsekwencją była jej bezpłodność.
Czuła się jak egoistka. Dzieciaki nie były niczemu winne a przeszłość nie da się wymazać, szczególnie zaś Filipa, którego szczerze kochała. Musi dać szansę sobie i Kubie a zwłaszcza Kati i Ksawierowi, dzieci nie powinny cierpieć.

    Martyna podzieliła entuzjazm kuzyna a Wasyl w rozmowie telefonicznej zapewnił, że na pewno im pomoże, przecież ma doświadczenie, bo posiada córkę.
Julka co prawda na co dzień mieszka w Warszawie ze swoją matką i jej nowym mężem, ale pomiędzy Joanną a Marcinem panowały zdrowe relacje a po rozwodzie zaprzyjaźnili się i przestali drzeć koty. W BVB w końcu huknęła wieść, że Kuba się ożenił. Niektórzy nie kryli zdziwienia, że pomocnik słowem się nie zająkał, ale większość pogratulowała i już planowała wielką bibkę. Tylko Lewy wymruczał gratulacje i zajął się swoimi sprawami. W mediach znowu pojawiła się informacja, że przechodzi do innego klubu.
- Popatrz to są moje dzieci.- Kuba pokazał zdjęcie Piszczkowi, który co prawda uśmiechnął się, ale w tym uśmiechu był jakiś smutek.
Powodem była Emilka, która na tydzień wyjechała do Warszawy, zostawiając go samotnego niczym cieć blokowy. Lewy panoszył się po szatni, drąc koty z Goetze, gdyż fani Maria pomalowali mu jego najnowsze Audi.
- Śliczności Kuba!- do rozmowy wtrącił się Hummels, który dzisiaj był w wyjątkowo świetnym humorze. Tydzień wcześniej poznał uroczą rudowłosą niewiastę, która jak twierdzi była miłością jego życia. Roman złośliwie skomentował to słowami, że na pewno nie pierwsza i nie ostatnia. Mats był kochliwym człowiekiem.
- Prawda?- Błaszczykowski spuchł z dumy. - Jutro lecimy do Polski, żeby spotkać dzieci i przyzwyczaić je do naszej obecności. Agnieszka na razie spędzi z nimi więcej czasu, ale po sezonie będę rozpieszczał ile wlezie.
- Mów mi padre.- Reus wyszczerzył zęby w uśmiechu. - Gratuluję ci stary, dzieci są fantastyczne, jeśli można je rozpieszczać i nie trzeba zmieniać im pieluch. Siostra Caroline ma synka, jak on puści bąka to daję słowo wszyscy uciekają z pomieszczenia.
Szatnia wybuchła śmiechem.

Tydzień później...

     Po zakwaterowaniu się w warszawskim Hayattcie Kuba i Piszczek zadekowali się w pokoju gier z Wasylem, Tytoniem i Krychowiakiem. Mieli rozegrać meczyk na FiFie a potem spokojnie przygotować się do treningu. Na krzywego wpadł również Rumiany, ale nikt nie miał mu tego za złe.
- Siema chłopaki!- Wawrzyniak wyszczerzył zęby w uśmiechu. - Kuba słyszałem, słyszałem cała Legia o tym mówi.
- O wiśniówce?- zapytał ironicznie Wasyl.
Rumiany uśmiechnął się zagadkowo.
- O wiśniówce też Wasylku, ale ja miałem raczej na myśli wejście naszego kapitana w święty związek małżeński.
- No ja nie wiem czy taki święty.- Tytoń poklepał Kubę po plecach.- Chyba nie braliście kościelnego? Bo w takim wypadku czuję się wybitnie urażony, że mnie tam nie było.
- Na kościelny pójdzie czas.- uśmiechnał się Błaszczykowski. - A może ty Tytku wypowiesz się w tym temacie? Jak tam Monika? Kiedy ślub?
- Kiedy zakwitną tulipany.- odpowiedział.
- Ja myślałem, że w Holandii tulipany kwitną nawet w zimie bo mają szklarnie. - zdziwił się Wawrzyniak.
Krychowiak zachichotał jak pensjonarka a Tytoń udawał, że nie zrozumiał aluzji.
- Przyjdzie i na nas pora.- dodał zadowolony z siebie.
Do pomieszczenia bez pukania(jak zwykle) wleciał zaaferowany Łukasik, płowa czupryna powiewała wokół jego głowy. Jak zwykle wyglądał, jakby cały dzień stał w huraganowym wietrze.
- Chłopaki mamy się zbierać na wyjazd a Kuba zostaje w hotelu, bo trener chce z nim pogadać.
Reprezentanci porzucili swoje zabawki i ze śmiechem udali się do pokojów, wkładając reprezentacyjne dresy. A hotelowym foyer zawrzało jak w ulu, gdy grupka kilkudziesięciu facetów zaczęła na raz wymieniać się uwagami.
Kapitan został w pokoju , dzisiaj miał nie ćwiczyć, bo po ostatnim meczu ligowym obrońcy przeciwnej drużyny lekko go sponiewierali. Narzekał na obitą łydkę, ale na Ukrainę trzeba być w stuprocentowej dyspozycji.
O wyznaczonej porze zszedł do sali w której urzędował trener Waldemar Fornalik. Selekcjoner po rozmowie z kapitanem miał udać się na trening z resztą drużyny, tymczasem mieli rozgrzewać się pod okiem jego asystentów i sztabu szkoleniowego.
- Cześć Kuba.- Waldek podał mu rękę a w jego ciemnych oczach jak zwykle, można było wyczytać tylko spokój i opanowanie godne wytrawnego pokerzysty.
- Witam trenerze.
- Jak łydka?
- W miarę.- uśmiechnął się Błaszczykowski.- Trochę pobolewa, ale myślę że jeden dzień odpoczynku postawi mnie na nogi. Nie chcę tylko wywoływać szumu, że nie trenuję z resztą. Tym bardziej, że od mojej przygody z zapaścią jestem trochę mniej dyspozycyjny.
Fornalik pokiwał głową ze zrozumieniem.
- Zaprosiłem cię na rozmowę, ponieważ chcę zasięgnąć opinii ciebie jako kapitana, a nie chcę żeby to się rozniosło po szatni. Chodzi mi o Ludo. Ten chłopak zamknął się w sobie a media robią sobie z niego używanie, cały czas obwiniają go o samolubną grę i rozliczają za brak goli Roberta.
- Co pan ode mnie oczekuję? Mam wyjść na wojnę z mediami? W Polsce?- Kuba uśmiechnął się dość krzywo.
W swoim ojczystym kraju wprost nienawidził dawać wywiadów, podobnie zresztą jak Wasyl. Reprezentant nie powinien krytykować, nie może się odezwać, bo od razu jest afera i niewdzięczność. Fakt dał dupy z biletami na Euro, do tej pory nie wie co go podkusiło, ale ta sława rozciągnęła się jak guma w starych majtkach.
- Nic z tych rzeczy. Chodzi mi o to, że chciałbym żebyś jako kapitan wziął pod swoją pieczę Ludovika. To dobry chłopak, ale jest lekko zagubiony. Nikt nie czułby się dobrze, gdyby media cały czas po nim jeździły a i kilku naszych byłych reprezentantów ma z niego niezłe używanie. Jesteś kapitanem bo wiem, że ty i Wasyl jako trzon tej drużyny, jesteście w stanie utrzymać porządek. Mogę na ciebie liczyć?- zapytał
- Oczywiście trenerze, zrobię wszystko żeby Ludovik czuł się z nami dobrze. W końcu nie gra z nami od Euro i uważam za bezsensowne traktowanie go jak piątego koła u wozu, aczkolwiek wpływu na media nie mam. A ktoś ewidentnie wynosi nasze szatniowe rozmowy. - Kuba podrapał się po blond czuprynie, rozglądając się po pomieszczeniu.
- Wiem Kuba, ale nie wsadzę nikomu chipa w tyłek i nie jestem w stanie tego sprawdzić.- trener uśmiechnął się a wokół jego ciemnych oczu pojawiła się sieć delikatnych zmarszczek. Gdy obejmował stanowisko selekcjonera jego włosy były kruczoczarne, kilka miesięcy potem na skroniach pojawiły się pierwsze srebrne nitki, siwizny.
Fornalik nie miał łatwego życia.
- Obiecuję pomóc trenerowi jak tylko potrafię.- zapewnił młodszy z mężczyzn.
- Dzięki Kuba.- Waldek uścisnął mu prawicę a lewą ręką poklepał po plecach. - A tak na marginesie gratuluję z okazji ślubu, mam nadzieję że będę mógł pogratulować także twojej małżonce.-
- Agnieszka jest w Warszawie, ale jest bardzo zajęta. Pojawi się dopiero na meczu.
- Będzie mi niezwykle miło. Na mnie już czas, trzeba ogarnąć wszystko i przygotować się solidnie a ty odpoczywaj. - powiedziawszy to opuścił salę, zostawiając Kubę samego z jego myślami.

Dzień meczu z Ukrainą

    Agnieszka siedziała w kawiarni na Warszawskim Przedmieściu racząc się kawą i ciastkiem, od kilku dni załatwiała papiery związane z przyznaniem jej i Kubie praw rodziny zastępczej dla dzieci.
Jak wyjaśniła jej polska urzędniczka zajmująca się tą sprawą, Rosjanie nie będą robili problemów, ponieważ rodzina żony Michała nie jest w stanie utrzymać dwójki dzieci a Michał oprócz Agnieszki nie miał nikogo.
Antonina Orda- babka dzieci nie utrzymywała z synem kontaktów i nie byli w stanie ustalić gdzie aktualnie przebywa.
Błaszczykowscy jeszcze przed wylotem do Polski przeszli w Dortmundzie badania psychologiczne i podpisywali niezliczoną ilość dokumentów, był u nich także pracownik socjalny i kurator.
Dzieci miały przylecieć do Warszawy już jutro, Kuba dostał od Fornalika kilka godzin wolnego, żeby poznać maluchy a po meczu z San Marino mieli udać się od razu do Dortmundu. Rodzina Kuby obiecała przyjeżdżać na raty, tak żeby bliźniaki powoli przyzwyczajały się do nowych ludzi i nowego otoczenia.
Żona Sebastiana Kehla dała Błaszczykowskim namiar na świetne, prywatne przedszkole, do którego maluchy miały zacząć uczęszczać od września.
    Gdy Aga popijała espresso pojawiła się Martyna, która do Warszawy przybyła załatwiać sprawy służbowej, jednak Błaszczykowska nie uwierzyła jej ani trochę.
Powodem był Wasyl, który co prawda mecz miał zacząć na ławce rezerwowych, ale obecność Martyny była dla niego ważna.
- Hej kochana!- lekarka ciężko klapnęła na krzesło.- Całą Warszawę zszukałam się koszulki Polski bez numeru. - Brzęczek zaczęła energicznie machać na kelnera, gdy ten przybył zamówiła sobie duże cappuccino.
- A dlaczego bez numeru? Masz przecież szesnastkę od Kuby. - zdziwiła się pisarka.
- No ale wiesz, tak głupio mi trochę bo jest jeszcze Piszczek...
- I Wasyl...- dokończyła Aga.
Martyna oblała się pąsem.
Był Wasyl, wczoraj dzwonił do niej niby kurtuazyjnie, żeby sprawdzić czy sama nie łazi nocą po Warszawie, ale w jego głosie było słychać troskę. Miękła.
- No Wasyl też i co w tym złego? Nie będę się przecież całe życie z nim żarła. - odpowiedziała dumnie.- Jesteśmy dorosłymi ludźmi.
- A czy ja mówię, że masz z nim drzeć koty?- Aga uśmiechnęła się szeroko. - Bardzo mnie cieszą zmiany jakie w tobie zaszły. Oczywiście chodzi mi o stosunek do Wasyla.
- No bez przesady Aga, bez przesady. Stosunków na razie z nim nie planuje.- Brzęczek zaczęła się śmiać. Gdy do przyjaciółki doszedł sens jej słów, również wybuchnęła śmiechem.
    W dobrych nastrojach udały się na stadion, ale ich humor nie trwał długo. Ten mecz był porażką.
Dnem i wielkim szokiem dla kibiców ale też i dla Biało- Czerwonych. W ciągu zaledwie kilku minut, Boruc dwukrotnie wyciągał piłkę ze swojej siatki a polska obrona zachowywała się jak zawodnicy rezerwowi w drużynie okręgowej z Pcimia Dolnego.
Ból i upokorzenie. Piszczek zdołał strzelić swojego pierwszego gola w kadrze i jedynego w tym meczu, ale humory w szatni i poza nią były dalekie od ideału.
Dziennikarze napadli na chłopaków po meczu i próbowali wyciągnąć z nich co się dało. Internet zawrzał a jedyną wesołą sytuacją,  był obnażony do połowy tyłek młodej Kosy, któremu podczas meczu zsunęły się spodenki.
- Kuba masz łzy w oczach. - zaczął reporter. - Porażka co teraz zrobicie? Znowu będziecie się tłumaczyć?- dopytywał się dziennikarz.
- A dlaczego łzy? Nie mam zamiaru z niczego się tłumaczyć, zagraliśmy fatalnie, Ukraińcy nas rozpracowali i co mogę jeszcze powiedzieć?
- Przeprosić media?
- Media? Wybaczy pan, ale jedynymi osobami, które zasługują na przeproszenie są kibice. - odpowiedział Kuba, ledwie tłumiąc złość.
- Zagrałeś dzisiaj sześćdziesiąty mecz, czy nie rozpraszał cię fakt, że niedawno wziąłeś ślub?
- A co to jest za pytanie? Proszę pana, jestem piłkarzem, nie księdzem nie mam zapisanego w kontrakcie, że nie mogę wziąć ślubu. Przepraszam ale się śpieszę. - wyminął zszokowanego dziennikarza i wsiadł do autobusu.
   Wszyscy mieli grobowe miny, zły był także Lewy który nie odzywał się do nikogo. Widział Agnieszkę. Szlag go o mało nie trafił, gdy zobaczył jaką ma na sobie koszulkę.
W hotelu panował nastrój jak na stypie. Piłkarze rozlokowali  się w pokojach, nikt nie chciał rozmawiać.
Kuba od razu wszedł pod prysznic, żeby zmyć z siebie napięcie tego dnia a potem marzył, żeby położyć się spać. Napisał do Agi smsa, że spotkają się rano.
Nie miał na nic siły. Chciał się położyć i nie myśleć o niczym. Na stoliku nocnym stała butelka wody mineralnej i błękitna tabletka, która pozwalała im się wyciszyć i zasnąć aż do rana.
Jutro będzie ciężki sen i nie może pozwolić sobie, żeby być niewyspanym. Nie w takiej sytuacji i nie wtedy, kiedy wali się wszystko.
Łyknął lek, popił obficie wodą i położył się na łóżku. Minął jakiś czas, sen nie chciał nadchodzić. Zrezygnowany piłkarz zsunął się z łóżka i poczłapał do łazienki. Stanął na przeciwko umywalki, ochlapując twarz chłodną wodą, Spojrzał na swoje oblicze i wtedy się zaczęło. Podłoga zadrgała, zaczęła się kołysać a on czuł się jakby znalazł się w oku cyklonu. Wszystko wirowało, ostatkiem sił złapał się umywalki, ale ona też się chwiała. Wszystko wirowało.
Upadł na podłogę próbując na czworaka dość do łóżka, ale cały czas znosiło go albo na prawo albo na lewo. Nie pamiętał kiedy znalazł się na łóżku a trzęsienie ustało, jednak dalej widział jakby podwójnie a kolory mieszały się tworząc wielobarwne wizualizacje.
Ktoś pochylił się nad nim.  Poczuł delikatny dotyk ust na swoich spierzchniętych wargach, czyjaś dłoń dotykała jego policzków, szyi i klatki piersiowej.
Po chwili leżał nagi, przykryty jedynie cienkim prześcieradłem a dotyk nie ustawał. W końcu pojawiła się nad nim kobieca twarz.
- Aga?- zdołał zapytać a potem zapadł w ciemność.
- Chciałbyś Kubusiu...- uśmiechnęła się Emilka.
Naga wsunęła się pod kołdrę, przytulając do nieprzytomnego Błaszczykowskiego. Pora się trochę przespać bo rano będzie spore zamieszanie.
Dzięki uprzejmość pewnej pani z obsługi, mogła wprowadzić swój plan w życie. Teraz trzeba tylko czekać, aż Lewandowski przyprowadzi tutaj jej kochaną kuzyneczkę.
Strzelczycka ziewnęła i mocniej wtuliła się w pochrapującego Błaszczykowskiego.
__________________________________________________________________________
Witajcie!
Dodaję nowy rozdział, ale w przyszłym tygodniu nówki nie będzie, ponieważ zaraz po meczu BVB z Realem na Santiago Bernabeu, wyjeżdżam na majowy długi weekend. Także w tym tygodniu postaram się nadrobić zaległości u Was i dodać nowe rozdziały na moich blogach sztuk trzy i dwóch prowadzonych z Martiną :D
Jak Wam się podobał mecz? Ja byłam lekko skołowana, bo na boisku po obu stronach przysłowiowej barykady, byli moi ulubieńcy.
Trochę z bratem się pozakładaliśmy, ale ostatecznie przeważyła duma z Polaków i po cichu głosowałam jednak na BVB. Moje serce w piłce nożnej jest żółte i pompuje czarną krew.
Ale Real też jest WIELKI i wspaniały! Chapeaus bas- dla Lewego i całej drużyny w szczególności dla kryjących CR7 Piszcza&Kubulka :D a szczególna nagroda ode mnie, przypadnie Romanowi, który był cichym bohaterem tego meczu. Gdyby nie on do bramki wpadłoby więcej goli. 


Macie zdjęcie Katii i Ksawiera :D Śliczne pysuaki c'nie? :D 









                                                                       Pozdrawiam gorąco Fiolka :)


piątek, 19 kwietnia 2013

Rozdział 26



           Emilia w ostatniej chwili opanowała się, przyklejając na usta sztuczny uśmiech. Wnikliwa osoba dostrzegłaby jednak błysk furii w jej zielonych oczach, chociaż na zewnątrz sprawiała wrażenie spokojnej, w środku aż kipiała. Łukasz jednak nie mógł być świadkiem jej wybuchu. Jeszcze nie teraz, będzie jej potrzebny.
- Kochanie jest mi przykro.- pocałowała go w usta, robiąc przy tym smutną minkę.- Agnieszka to jednak moja jedyna rodzina w Dortmundzie. Nie zaufała mi a moim rodzicom na pewno będzie przykro. Co to za ślub po kryjomu?
Łukasz nie wiedział co powiedzieć. Też miał o to trochę żalu do Kuby w końcu byli kumplami z boiska a w życiu prywatnym przyjaciółmi. Nie rozumiał ich pośpiechu, przecież mogli trochę poczekać i pobrać się po zakończeniu sezonu.
- Zostaniesz na noc?- zapytał z nadzieją.
Propozycja była kusząca, ale Strzelczycka musiała odmówić. Z żalem.
Było jej dobrze z Łukaszem, ale musiała stwarzać jakieś pozory. Oficjalnie była skłócona z Robertem i zamieszkała u przyjaciółki, dzięki czemu Piszczek nie domyślał się, że jej chodzenie z Lewandowskim to zwyczajny pic na wodę.
Jak daleko była w stanie posunąć się, żeby dopiąć swego? Bała się tej odpowiedzi, wiedziała, że jest zdolna do wszystkiego, ale w jej podświadomość razem z rodzącym się uczuciem do Piszczka wkradła się także niepewność i wyrzuty sumienia.
Odpychała je jednak od siebie, zaślepiona jedynie chęcią zdobycia Błaszczykowskiego.
- Nie mogę Łukasz. Muszę wrócić do Roberta, nie wiesz jaki on jest porywczy. - zełgała. Lewandowski uderzył ją, ale grubo jej za to zapłaci. Nie pozwoli się tak traktować temu idiocie.
- Zostaw go!- obrońca złapał ją za ręce, spoglądając na nią z takim żarem, że prawie ugięły się pod nią nogi. Jego błękitne spojrzenie było pełne miłości, czystej i szczerej. Znowu poczuła ukłucie gdzieś wewnątrz siebie.
Miękła. Nie mogła do tego dopuścić!
- Wiesz, że na razie nie mogę. Zrozum, kiedy nasz romans wyjdzie na światło dzienne, to Robert zrobi awanturę. Ja się go nie boję, ale nie chcę żeby przez to ucierpiała atmosfera w klubie. Musicie się teraz skoncentrować, poza tym za dwa tygodnie jest zgrupowanie kadry. Damy radę.- pocałowała go namiętnie a potem zostawiła samego.
Wsiadła w samochód a drogę od domu Piszczka do mieszkania Lewandowskiego pokonała szybciej niż wóz strażacki do pożaru. Zajechała na parking podziemny z piskiem opon, nie patrząc na to, że parkuje krzywo. Trzasnęła drzwiami i windą wjechała na samą górę budynku. Nie bawiła się w pukanie i wparowała do środka niczym burza.

   Lewy leżał rozwalony na kanapie, oglądając reality show na niemieckim MTV.
Emilia nie bawiła się w uprzejmości, zasłoniła mu telewizor wyrywając przy okazji pilota z ręki.
- Mamy problem.- oznajmiła
Chłopak spojrzał na nią znudzonym wzrokiem, wokół kanapy walały się puszki po piwie, był lekko zawiany a wzrok miał mętny i bez życia.
Myślał o Agnieszce. Tak bardzo jej pragnął, że w tym momencie pojechałby do domu Błaszczykowskiego, zatłukł go na miejscu a ją uprowadził i wrzucił do swojego łóżka. Kurwa!
Chciał ją mieć! Całą, wykorzystać, nasycić się a potem przekonać się czy w końcu znalazłby ukojenie dla swojej skołatanej duszy.
- Zawsze masz jakieś problemy...- niemal warknął. - Mów szybko i zejdź mi z oczu. Zamiast zająć się Błaszczykowskim rżniesz Piszczka.
- Stul pysk Lewandowski.- odpowiedziała "bardzo uprzejmie".- Kuba i twoja ukochana Agusia wczoraj wzięli ślub. - wypaliła i czekała na reakcję napastnika. Ten poczerwieniał i zerwał się z kanapy.
- Zatłukę bydlaka! Zapier***ę jak psa!- ryczał niczym zranione zwierze. Podszedł do barku i za jednym zapachem wytłukł połowę butelek, potem chwycił lampę i z impetem wrzucił ją w telewizor, z którego poleciały iskry. Dyszał  furią  czerwieniło mu się przed oczami. Powinien już dawno coś zrobić?!
- Lewandowski ochłoń i siadaj! Nikogo nie będziesz tłukł!- złapała go za rękę. Ich spojrzenia skrzyżowały się jego przepełnione gniewem i jej ironiczne i pewne siebie. - Plan jest następujący. Wzięli tylko ślub cywilny, więc furtka nie została całkowicie zamknięta, szybko anulują ten niepoważny krok.- zaśmiała się odpalając papierosa. Zaciągnęła się dymem.
- Niby czego mają to anulować?- odburknął Lewy.
- A to dlatego, że Kubuś za dwa tygodnie zdradzi Agnieszkę a ona mu tego nie wybaczy.
Robert wybałuszył oczy i prawie zakrztusił się resztkami piwa, które przed chwilą pił.
- Przecież ta pierdoła w życiu jej nie zdradzi. Myślałem, że jesteś bardziej inteligenta.- prychnął szyderczym śmiechem.- Aleś to wymyśliła, długo nad tym ślęczałaś?
- Kurwa Lewandowski! Ogarnij się kiepie! Po meczu z Ukrainą dosypiesz mu czegoś do napoju przy kolacji, załatwię ci odpowiedni narkotyk. Potem  zmorzy go sen a ja wsunę się do jego łóżka. A ty musisz się postarać, żeby jego małżoneczka nas zobaczyła.
- A Piszczek?- zapytał Lewy. - Nie jestem głupi Strzelczycka, wiem że nie pieprzysz się z nim z obowiązku, równie dobrze mogłabyś przeprowadzić plan bez mieszania go w to bagienko. Zrobiłaś to, bo lecisz na niego. - zaśmiał się szyderczo.
 Od dawna przeczuwał, że ta idiotka coś czuje do jego klubowego i reprezentacyjnego kolegi. Widział te wrogie spojrzenia, które posyłał mu blondyn. Był cholernie ciekawy co też ta mała żmijka naopowiadała mu o nim. Na pewno wymyśliła uroczą bajeczkę. Znał ją aż za dobrze.
- Odwal się od Piszczka.- warknęła. - Jego też możesz przyprowadzić, gdy będę wtulona w Kubusia. Ale nie odpowiadam za jego reakcję, na pewno będzie chciał zabić Błaszczykowskiego a wtedy musisz stanąć w jego obronie. Nie chce rozlewu krwi. Chcę Kuby!
- I będziesz go miała. - podał jej drugą puszkę, którą przyjęła. Stuknęli się nimi.
- Za nasz plan.- wygłosił toast.
- Za mój plan!- poprawiła go.


   Martyna obudziła się w nocy z dziwnym uczuciem w klatce piersiowej, serce tłukło jej się niczym spłoszony ptak w klatce. Wyskoczyła z łóżka podchodząc do toaletki i biorąc z niej wodę mineralną. Od dwóch dni spała w hotelu, żeby dać Błaszczykowskim czas na nacieszenie się sobą. Wraca do nich jutro i to prawdopodobnie będzie jej ostatnia noc w domu kuzyna i jego żony. Wynajęła mieszkanie w niedalekiej okolicy, bardzo ładne trzypokojowe ze słoneczną kuchnią i tarasem. Było praktycznie do wejścia od razu, nawet umeblowanie przypadło jej do gustu. Chciała jednak zrobić małe poprawki w garderobie i łazience a najęci fachowcy obiecali wyrobić się w weekend.
Upiła łyk wody wpatrując się w światła Dortmundu. Wasyl dzisiaj poleciał do Brukseli, dostał wezwanie od swojego trenera.
Jakoś się dogadali i przestała o nim myśleć jak o źle koniecznym w pakiecie z jej kuzynem. Był fajnym facetem i polubiła go. W dodatku ten pocałunek w szpitalu wywarł na niej ogromne wrażenie. Nie wiedziała, że ten brutal boiskowy potrafi być tak delikatny.
Czy to jego osoba wywołuje w niej niepokój? Chyba nie, cieszyła się, że zobaczy go podczas meczu z Ukrainą.
Kuba z Agą w końcu są szczęśliwi, ona ma nową pracę. Coś jednak majaczyło za horyzontem i to jej się nie podobało. Miała dziwne przeczucie, że Emilia będzie coś kombinowała. A przeczucia Martyny Brzęczek prawie zawsze się sprawdzają.

   Agnieszka szóstej odebrała telefon, który dzwonił jak oszalały.
- Słucham?- wychrypiała do słuchawki, jedną ręką przytrzymując słuchawkę a drugą przecierając zaspane oczy. Kuba nie słyszał dzwonka, pochrapując po drugiej stronie łóżka.
- Pani Agnieszka Orda?- zapytał melodyjny głos ze wschodnim akcentem.
- Tak.- odpowiedziała nieco zdziwiona.
- Nazywam się Tatiana Wołkowa i dzwonię z pogotowia opiekuńczego w Pschowie w Rosji. Proszę panią, pani kuzyn Michał Baczyński zginął w wypadku ze swoją żoną Olgą trzy tygodnie temu. Kancelaria przesłała nam dokumenty w których znalazła list do pani i ostatnią wolę zmarłego. Wskazuje w niej panią jako opiekunkę jego dzieci.  Katią i Ksawierem.
Agnieszka czuła się jakby ktoś walnął ją obuchem w głowie. Michał. Pamiętała go mgliście, był nieślubnym dzieckiem siostry jej ojca. Ciotka wyjechała do Kanady i więcej jej nie widziała, Michała starszego o dziesięć lat także. Co się z nimi działo? Gdzie jest ciotka Antonina ? Dzieci?
- Ile one mają lat?- zapytała mechanicznie.
- Dwa latka. Proszę panią, jeśli pani ich nie weźmie będziemy musieli oddać je do sierocińca.
- Ale ja muszę załatwić wizę, porozmawiać z mężem. Jak pani to sobie wyobraża?
- Ja jestem Polką, zorganizujemy to a dzieci mają polskie obywatelstwo. Przywieziemy je gdziekolwiek pani chce, ale musimy wiedzieć czy będzie pani starała się o opiekę nad nimi? Czy dobrze się pani czuje? - zapytała a jej rosyjski akcent jeszcze się pogłębił.
Czy dobrze się czuła? Nagle dowiaduje się, że jej nie widziany od ponad dwudziestu lat kuzyn osierocił dwoje dzieci a o jego matce słuch zaginął.
- Tak dobrze. - odpowiedziała kobiecie, nerwowo mnąc pościel. Kuba przekręcił się głęboko wzdychając przez sen. Jego ręka objęła ją w pasie a nogę przerzucił na jej nogi nie budząc się z głębokiego snu.
- Proszę oddzwonić gdy pani przemyśli wszystko.  Gdyby zechciała pani podać mi swój adres mailowy, to wyślemy zdjęcia dzieciaków.
- Proszę pani mnie naprawdę nie interesuje jak one wyglądają!- Agnieszka prawie krzyknęła!
- Proszę się opanować.- odpowiedziała pracownica opieki.  - Nikt pani do niczego nie zmusza, ale to w końcu jest pani rodzina. Jeszcze zadzwonię. Do widzenia. - rozłączyła się.
Co miała robić? Kochał dzieci a wiedziała, że nigdy nie będzie mogła mieć własnych. Czy to jest jakiś znak? I gdzie podziała się ciotka Antonina? To przecież ich babka!
Kuba przebudził się patrząc na marsa przyoblekającego oblicze małżonki. Przysunął się do niej, całując ją w szyję.
- Dzień dobry, pani Błaszczykowska.- pocałował ją lekko dotykając językiem pulsującą żyłę. Obudził się wypoczęty z chęcią na małżeńskie czułości.
Bycie mężem jest jednak wspaniałą rzeczą.
- Dzień dobry.- odpowiedziała Aga, wpatrując się w przebijające się promienie słoneczne.
- Jesteś nie w sosie kochanie?- zapytał odwracając się w jej stronę. Zajrzał w jej oczy, ale to co tam zobaczył nie napawało go entuzjazmem. Jego żona wyraźnie czymś się gryzła.- Co się stało?
- Kuba, pamiętasz Michała? Mojego kuzyna, tego który przyjechał do Truskolasów kiedy byliśmy w podstawówce, była z nim moja ciotka.
- Ten kuzyn z Kanady?- zapytał
- Tak. Właśnie zadzwoniła do mnie kobieta z Pschowa z ośrodka opiekuńczego i oznajmiła mi, że zostałam prawnym opiekunem jego dzieci.
- Co proszę?- zapytał a miał przy tym taką minę, jakby dowiedział się, że został kanclerzem Niemiec. - Ale jak to możliwe? A Michał? Matka dzieci?
- Michał nie żyje i jego żona też. Nie wiem co się dzieje z ciotką, Wiesz, że od jej wyjazdu nie mieliśmy kontaktu. - Kuba, ja nie wiem co mam robić? Ośrodek wyśle tę babkę, jeśli się zdecyduję, ale przecież my dopiero co się pobraliśmy. Ja mam pracę, ty cały czas trenujesz albo wyjeżdżasz. To jest dwójka maluchów. Jak my sobie poradzimy? I czy rosyjskie władze zgodzą nam się oddać dzieci?
- Ich matka była Polką?
- Nie wiem miała na imię Olga, ta kobieta była dość enigmatyczna.
- Aguś, nie myślisz, że to znak? Oboje straciliśmy rodziców jako dzieci ale mielismy kochające babcie a te dzieciaki nie mają nikogo. Może los chce, żebyśmy je przygarnęli? Przecież nie możemy mieć dzieci...-powiedział, ale domyślił się że było to dość niefortunne. On mógł mieć dzieci...
- Ty możesz mieć dzieci.- powiedziała, jakby czytała mu w myślach.
- Jeśli ty nie możesz, to ja też nie.
- Czyli jak ta kobieta oddzwoni to mamy się zgodzić?
- Myślę, że musimy poznać dzieciaki. Wiesz jak mają na imię?
- Ksawier i Katia.
- Damy radę.- pocałował ją w czoło.- Przeżyliśmy już wszystko, przeżyjemy i dwójkę zagubionych maluchów. - powiedziawszy to pocałował ją i wyskoczył z łóżka potykając się o plączącego się koło nóg kota- Wasyla.- Wasyl do cholery jasnej nie widzisz, że ja tu jestem? Chciałeś mnie zabić?!- zaryczał  podkurczając stłuczoną stopę.
Kot zlekceważył go zupełnie wskakując na łóżko i moszcząc sobie legowisko.

________________________________________________________________________
Jako, że w tamtym tygodniu nie było żadnego rozdziału to postanowiłam wynagrodzić Wam oczekiwanie i w tym dać dwa razy. :)
Miłego czytania!
                                                                                        Pozdrawiam :)

poniedziałek, 15 kwietnia 2013

Rozdział 25

    Kolejna noc z głowy a przecież jutro musi być gotowy na mecz. Co Emilia miała na myśli, że Robert ją niszczy? - Piszczek leżał w pościeli tuląc uśpioną dziewczynę i rozmyślając nad poprzednim wieczorem.
Ten dzień obfitował w dziwne zdarzenia, najpierw informacja o ślubie Kuby i Agnieszki, Martyna nie  nadająca na Wasyla a potem zapłakana Emilia na progu. Praktycznie nie rozmawiali ze sobą, od razu zaczęli się kochać a potem zasnęli i znowu się kochali.
Czuł jak ciepło okrywa mu serce, za każdym razem gdy patrzył na uśpioną dziewczynę. Kochał ją, był tego pewien i nie było to przelotne uczucie jak wszystkie do tej pory. Lubił ładne dziewczyny, ale zawsze wiedziały, że za uśmiechem i bajerą a czasami wspólną nocą nie idzie małżeństwo, dom z ogródkiem i dwójka pucołowatych dzieciaczków. Nie nadawał się do związków. Aż do poznania Emilii. Wiedział, że nie była święta. Nie był idiotą, ale coś go do niej pchało. Coś co zaślepiało go jak słońce w letni dzień.
Nie mógł do końca jest rozszyfrować. Grała teraz na dwa fronty, bo przecież oficjalnie jest z Lewandowskim a z nim sypia, co czyni ją zdolną do zdrady i lekko obłudną. Ale przecież on też brał w tym udział i to nie bez przyjemności. Lewandowski był jego kolegą z klubu, to nic że zachowywał się jak skończony idiota i wkurwiał go swoją postawą, ale jednak jakieś zasady trzeba mieć. Nie potrafił zapanować nad uczuciem do Emilii.
Strzelczycka przebudziła się patrząc na sąsiednią poduszkę, na której leżała pojedyncza róża i złożona kartka papieru. Z uśmiechem przeciągnęła się niczym kotka a potem zabrała się za czytanie tekstu.
"Kochanie jestem na treningu a potem gram mecz. Mam nadzieję, że zostaniesz do wieczora.
                                                                           Całuję Ł :*

Uśmiechnęła się pod nosem.
Ta noc była wspaniała i pierwszy raz od poznania Piszczka, była pewna tego że Łukasz jest dla niej ważny.
Ale z drugiej strony nie potrafiła zrezygnować z Kuby. Nie należał się jej kuzynce a przecież ona może mieć ich dwóch.
Wieloletnie uczucie do Kuby było silne i stało się niejako jej przyzwyczajeniem. Wymówką do nie podejmowania starań w związkach.
Wiedziała, że jej życie nie było idealne. Miała wszystko, fajnych znajomych, warunki do nauki, talent muzyczny, urodę i kochających rodziców. Agnieszka nigdy nie poznała swojego ojca, matka zmarła gdy była dzieckiem. Miała jednak babcię. Bunia zawsze była wpatrzona w Agusię, powtarzając jaka jest zdolna i wspaniała i jakie ona- Emilka ma szczęście, że ma oboje rodziców.
A rodzice ją kochali, ale za przykład zawsze stawiali Agnieszkę. Tę cholerną i słodką Agusię, dobre dziecko, wzorową uczennicę, pupilkę wszystkich. I to właśnie ją wybrał Kuba.
Czego ona nie miała, co posiadała Agnieszka?
Miłość.
Wszyscy chcą kochać nawet ona. Ale nikt nie ma prawa wiedzieć, że jest zdolna do prawdziwych uczuć. Nic by nie osiągnęła. Zostałaby wrażliwym zerem, które każdy może skrzywdzić. Nikt już nigdy jej nie skrzywdzi.

Kilka godzin później

Trener Klopp wszedł do szatni puchnąc z dumy, przewróciwszy się o skórkę z banana ryknął przeraźliwie i nakrył się nogami.
Z pomocą pośpieszył Weidenfeller, który stał najbliżej.
- Trenerze nic panu nie jest?- zapytał stawiając na nogi rozwścieczonego Jurgena.
- Szlag by to jasny strzelił! Ile wy macie lat?- zaryczał niczym ugodzony nożem niedźwiedź.- Narozpierdalaliście tutaj jak ostatnie świnie. Nie widzicie kosza? Zabiłbym się przez was!

Piłkarze popatrzyli po sobie, ale żaden nie chciał się przyznać do winy.
Trener nienawidził bałaganiarstwa, najbardziej dostawało się Lewemu, który był mistrzem syfienia wszędzie, ale jego dzisiaj w szatni nie było. Pauzował za czerwoną kartkę, którą dostał oczywiście za nic.
Wypuszczony w jego miejsce Schieber również chwycił czerwoną kartkę, przez co Borussia została bez napastników. W meczu z Eintrachtem Klopp postawił na Reusa, co bardzo mu się opłaciło. bo ustrzelił hat-tricka.
Cała jedenastka spisała się na medal, Kubę roznosiła jakaś wewnętrzna energia.
- A ty co się tak szczerzysz Błaszczykowski?- trener zwrócił się do Kuby, który myślami był teraz przy swojej żonie.
- Bo trenerze ma motylki w brzuchu.- zarechotał Subotić.
- A skąd ty Subotić masz takie informacje?- Kuba rzucił w piłkarza brudnymi gaciami.
Ten uchylił się, tak że wleciały na głowę Goetze.
- Namiocie wyglądasz cudnie. - zarżał Reus.
- Spadaj! Nie stanął mi wtedy! - jęknął ściągając gatki Błaszczykowskiego z głowy.
- Kochany nawet w Australii było zdjęcie jak ci stanął. A Namiot to bardzo fajna ksywa. - zachichotał Langerak.
- Cisza! - ryknął Klopp.- Zachowujecie się jak gimbusiarnia! Posprzątajcie ten syf i do małżonek i dziewczyn!- powiedziawszy to trzasnął drzwiami a jego pohukiwania na pracowników słychać było jeszcze przez jakiś czas.
Na parkingu służbowym Piszczek i Kuba spotkali Lewandowskiego, nonszalancko opartego o najnowszy model Audi.
- No, no Kubulku bramki ci się nie udało strzelić. - uśmiechnął się zjadliwie. - Beze mnie na boisku nie istniejecie, pogódźcie się z tym.
Błaszczykowski spojrzał na napastnika bez emocji, natomiast w Piszczku aż się zagotowało.
- Stul pysk Lewandowski! Ciesz, się że Reus ratuje nam dupy a ty sobie kibluj dalej za swój debilizm. - prychnął.
Lewy nie wytrzymał i ruszył w stronę Łukasza niczym rozjuszony byk. Na ich drodze stanął Kuba, który zastawił Piszczka i odepchnął Lewego.
- Idź już. Dla dobra drużyny, powinieneś czasem ugryźć się w jęzor. Chodź Piszczu, nie marnuj czasu na przepychanki z nim. - Kuba popchnął przyjaciela w stronę jego samochodu.
Lewy odjechał paląc gumy, roznosiła go wściekłość bo nie mógł grać przez własną głupotę na dodatek ta zdzira Emilia nie odbierała od niego telefonów.
- Kochanie jestem! - Piszczu rzucił torbę na korytarz. Nikt mu nie odpowiedział, ale słyszał szum w łazience. Emilka kąpała się śpiewając jakąś nieznaną włoską arię.
Uśmiechnął się pod nosem idąc do kuchni. Zasiadł na taborecie kuchennym ze szklanką zimnego soku a w jego kieszeni rozdzwonił się telefon.
Telefonował Kuba. Pewnie martwił się o jego wybuch, nigdy nie reagował na zaczepki Lewego. To raczej Kuba w tym duecie miał gorącą głowę i chęci do bitki.
- Halo, halo? Ja grab, ja gram jeden? Słyszysz mnie Kubulku?
- Dojechałeś bez przeszkód? Po cholerę dajesz się zaczepiać temu idiocie, wiesz że zrobi wszystko żeby nam dopiec. - odezwał się Błaszczykowski.
Piszczek przewrócił oczami. Będzie pogadanka w stylu kapitana.
- Dojechałem, piję soczek zaraz idę się wykąpusiać i zasiąść przed telewizorem. Może obejrzę Kac Vegas.
- Tylko nie chlej bo jutro trening. - zaśmiał się Kuba. W tle słychać było głos jego małżonki.
- Wiem ojcze! - zachichotał Piszczek. - Małżonka stoi obok ciebie?
- Tak. Mówi, że na kaca najlepsza jest ciężka praca.
- Pozdrów ją i bawcie się grzecznie i bezpiecznie. - zachichotał Łukasz ubawiony swoim dowcipem. - Bo podobno po seksie w małżeństwie na treningach są miękkie nóżki. Mi to nie grozi, ale ty jesteś już małżonkiem. Boże Kuba stateczna głowa rodu!
- Odwal się i pilnuj swojej kuśki. Dobranoc.- zakończył rozmowę przyjaciel.
Piszczek uśmiechnął się do aparatu.
- Pilnuję. Dobranoc misiaczku. - odłożył iphone'a na blat kuchenny odwracając się w stronę drzwi w których stała Emilka.
Zamurowało ją. Kuba i Agnieszka wzięli ślub? Co ten Piszczek wygaduje?
- Hej kochanie.- Łukasz objął ją, wtulając się w rozgrzane kąpielą ciało. Pachniała jaśminem i czymś słodkim. - Jak spędziłaś dzień?- zaczął całować ją za uchem, ale dziewczynie daleko było do amorów.
- Kuba i Agnieszka wzięli ślub?!- zapytała a raczej zasyczała.
- No...ten tego tak. - odpowiedział jąkając się lekko. - Tak, wczoraj ale ja o niczym nie wiedziałem. Wasyl i Martyna byli świadkami a ja dowiedziałem się o wszystkim po fakcie. Czujesz się zawiedziona?- zapytał mało inteligentnie.
Czy czuła się zawiedziona? Była wściekła! Zaślepiała ją furia, jak ten kretyn mógł to zrobić?!
Kurwa mać! Będzie musiała pojechać do tego idioty Lewego i zacząć wprowadzać w życie przyśpieszony plan. To małżeństwo już za niedługo będzie tylko kawałkiem papieru!



_____________________________________________________________________________
Witajcie!
Jak już pisałam na podstronie, mój komputer w zeszłym tygodniu zaliczył totalny zgon. Dopiero teraz udało się go jako tako reanimować. Ci co ogłaszali się na podstronie w Spamie, byli czytani na bieżąco z Gadu Gadu jakoś ogarnę sprawę :)

Nie jestem zadowolona z tego rozdziału, ale nie chciałam dłużej trzymać Was w niepewności. 
                                                                        Pozdrawiam serdecznie Fiolka :*

czwartek, 4 kwietnia 2013

Rozdział 24


    Na dwa tygodnie przed meczem z Ukrainą Kuba i Agnieszka związali się węzłem małżeńskim. Na ich ślubie były tylko trzy osoby: Martyna, Marcin i urzędnik stanu cywilnego. Agnieszka miała na sobie  koronkową sukienkę w odcieniu pudrowego różu, stylizowaną na jedną z kreacji Audrey Hepburn. Błaszczykowski na tę okazję założył stalowy garnitur z białą koszulą i krawatem pasującym do kreacji ukochanej. Wasyl jak zwykle postawił na swój ulubiony gajer od D&G a Martyna, założyła obcisłą sukienkę w odcieniu głębokiej zieleni.
Stoper przez trwającą piętnaście minut ceremonię, zamiast patrzeć na państwa młodych wlepiał wzrok w lekarkę, która świadoma jego wzroku uśmiechała się pod nosem.
- Ogłaszam was mężem i żoną! - rzekł kierownik urzędu przybierając uroczysty ton.
Kuba spojrzał na Agnieszkę rozkochanym wzrokiem, tak jakby dotknął ręką źródła szczęścia. Pochylił się całując ją w usta, na co świeżo poślubiona- pani Błaszczykowska odpowiedziała szerokim uśmiechem i równie namiętnym pocałunkiem.
- Gratulacje moi kochani!- Martyna przytuliła oboje a w jej oczach lśniły łzy radości i wzruszenia. - Wybaczcie mi, na co dzień nie jestem beksą, ale tak się cieszę, że znowu jesteście razem i nareszcie jako rodzina!
- Martynko nie wiedziałem, że jesteś tak czuła osóbką.- Wasyl wyszczerzył zębiska, dołączając do grupki tulących. - Ja również gratuluję wam z całego serca!- ucałował Agnieszkę a Kubę zamknął w niedźwiedzim uścisku.
- To co jedziemy poświętować?- zapytała Agnieszka. Wtuliła się w swojego męża, cały czas patrząc na platynową obrączkę lśniącą na serdecznym palcu, prawej dłoni.
Pani Błaszczykowska, to brzmiało tak pięknie i melodyjnie, chociaż oficjalnie postanowiła zachować również swoje nazwisko. Jej druga powieść nabrała rumieńców i chciała ją wydać pod panieńskim nazwiskiem. Jakub był rozpoznawalny nie tylko w Polsce i Niemczech, ale także w Europie. Nie chciała, żeby jego nazwisko w jakikolwiek sposób jej pomogło.
- Zapraszam do restauracji, mamy wydzieloną salę a Piszczu ma tam na nas czekać. - Kuba pomógł Agnieszce założyć płaszcz.
Cała czwórka wsiadła do samochodu Wasyla, który ruszył z piskiem opon, ledwie powstrzymując się, żeby nie trąbić klaksonem.
Pół godziny później na salę wpadł zaaferowany Piszczek. Chociaż była już czternasta to zaspał na obiad z Kubą, Wasylem i dziewczynami. Ostatnią noc znowu spędził z Emilią, poprzedni tydzień trenował indywidualnie, bo obolałe biodro dało mu we znaki. Klopp chciał oszczędzić go na mecz z Frankfurtem, w którym nie wystąpi pauzujący za czerwoną kartkę Lewy.
- Wzmocnienie obrony się przyda, bo Schieber goli nam nie nastuka a Frankfurt się na nas rzuci. - powtarzał trener.
Piszczu i Strzelczycka korzystając z nieobecności napastnika spędzili ze sobą cały tydzień. Był w siódmym niebie, dla niej postanowił zapuścić zarost, którego widok wzbudził falę radości w kolegach.
- Piszczu idziesz do reklamy Gilette?- zapytał któregoś razu Goetze patrząc na meszek malujący się nad ustami Łukasza.
- No coś ty, patrz na te kłaki, ostrze się zatnie...- do szydery włączył się Reus. - Pozazdrościłeś reklamy Lewemu? A może Kuba pożyczy ci trochę swojego zarostu, przykleimy ci na gumie arabskiej.
- Odwalcie się padalce.- parsknał Piszczu. - Sami wyglądacie jak zniewieściałe gimbusy.
Zapuszczał zarost, bo Emilka kiedyś powiedziała że lubi zarośniętych facetów. Lewy golił się na gładko, ale spokojnie mógłby zapuścić brodę a Kuba rzadko się golił. Nic nie robił sobie z tego, że nazywają go Barneyem Rubble'm.
Dzisiaj Emilka pojechała do koleżanki z uczelni, nadrobić zaległości a on miał zjeść obiad z przyjaciółmi. Wiedział, że Martyna od poniedziałku rozpoczyna pracę w prywatnej klinice, ale co robi tutaj Wasyl? Co prawda ten patafian    van der Brom   dalej obstawiał, że Wasyl wypadł ze składów meczowych a Wasilewskiemu nie w smak była przeprowadzka do Legii.
- Cześć misiaczki!- wszedł do sali w której siedziała cała czwórka. Zaskoczyło go, że obaj kumple mają na sobie odświętne garnitury a dziewczyny eleganckie sukienki. - Co to wesele jakieś?- zapytał z głupia.
- Tak moje i Agi.- Błaszczykowski wyszczerzył zęby w uśmiechu.
- Eeee to tak na poważnie? Wasyl przyznaj się, to był twój durny pomysł? Gdzieś jest ukryta kamera? Mamy cię?!- Piszczek rozglądał się po sali a Martyna i Agnieszka dusiły się ze śmiechu.
- Siadaj młotku, naprawdę pół godziny temu Aga i Kuba wzięli ślub. Myślisz, że nie mamy nic ciekawszego do roboty, tylko się wydurniać? zapytała złośliwie Martyna.
Wasilewski uśmiechnął się do niej, uwielbiał ten jej cięty języczek, kiedy nie ostrzyła go sobie na nim.
- Ale jak? Gdzie? Po co?- Piszczek klapnął na krzesło nalewając sobie kieliszek wódki. Wychylił go na raz nie przepijając. - Jestem obrażony!  Dlaczego wcześniej mi nie powiedzieliście?- spojrzał na nich urażonym wzrokiem.
- Bo chodzisz jak zakochany kundel i wychlapałbyś wszystko w klubie, zwaliliby nam się na przyjęcie i prasa by się dowiedziała. - odpowiedział Kuba.
- Myślałem, że się przyjaźnimy a ty nie rozumiesz, że jestem zakochany. - mruknął Łukasz. Aga podeszła do niego i pocałowała go w policzek.- Przepraszamy. Jesteś dla nas bardzo ważny i dlatego chcemy z tobą świętować, poza tym będziesz gościem honorowym na naszym ślubie kościelnym.
- Pozwolę mu nawet zostać świadkiem.- dorzucił Wasyl.- Jak się ogarnie i zgoli ten głupkowaty wąsik. Piszczusiu udajesz ojca chrzestnego?
- Odwalicie się w końcu od mojego zarostu?! Najpierw w klubie, teraz ty ja lubię mieć wąsy! - wykrzyknął.
- Ale ty nie masz zarostu, tylko jakiś meszek jak u nieopierzonego nastolatka. Opanuj się chłopie.- zachichotał Wasilewski.
- Oj zejdź z niego. Mamy się cieszyć ze ślubu Kuby i Agi a nie kłócić nad brakiem zarostu Piszczka. Z całym szacunkiem blondasku, ale wyglądasz jak idiota. Skończmy już tę kłótnię.- Martyna wzniosła toast kolorowym drinkiem. - Za Agnieszkę i Kubę!
- Zdrowie!- wykrzyknął Piszczek i Wasyl.
- Za ciebie moja najdroższa pani Błaszczykowska.- Kuba pocałował ją delikatnie.
- I za pana, też mój mężu Błaszczykowski.- Aga oddała mu pocałunek.
- Gołąbeczki, mam nadzieję że nikt nie będzie psuł im tego szczęścia.- szepnęła Martyna do Wasyla.
- Ja też mam taką nadzieję. - odpowiedział stoper, biorąc ją delikatnie za rękę. Nie odsunęła się a on poczuł coś co zaczęło ich łączyć a nie dzielić.

*Tego samego wieczora w domu Błaszczykowskich

Kuba nastawił romantyczną muzykę prosząc swoją małżonkę do tańca.
- Nasz pierwszy taniec, kochanie.- szepnął obejmując ją delikatnie w talii. Przycisnęła się do niego, oplatając go ramionami.
-  Nie umiesz tańczyć Kubusiu.- spojrzała na blondyna z uśmiechem na twarzy. - Nigdy nie umiałeś.
- Za to ty ruszasz się nieziemsko.- odpowiedział obracając ją w tańcu. - Pamiętasz nasze wakacje na Krecie? Te przed...- urwał, przypominając sobie że miesiąc po wypoczynku zerwali ze sobą.
- Przed naszym rozstaniem. - dopowiedziała.- Kuba, zawsze żałowałam tej decyzji, tak bardzo chciałabym cofnąć czas.- przytuliła się do niego niego a on pocałował ją czule.
- To było ostatnie rozstanie, nie pozwolę ci więcej mnie opuścić.- uniósł ją w ramionach idąc po schodach do sypialni. Ułożył ją w pachnącej pościeli patrząc jak jej złote włosy, lśnią w blasku światła z nocnej lampki.
Uniósł się nad nią zsuwając z jej ramion sukienkę. Gorącymi pocałunkami wyznaczał szlak wzdłuż jej obnażonego ciała. Z pietyzmem całował ją wszędzie, nawet w miejscach, gdzie zaczynały się blizny. Agnieszka pomagała mu ściągnąć koszulę i spodnie, ich nagie ciała przylgnęły do siebie a usta łączyły się w zachłannym tańcu.
Połączyli się, po raz pierwszy jako małżeństwo, unosząc się coraz wyżej i wyżej aż oślepiająca rozkosz wyrwała z ich ust jęku zadowolenia.
Po wszystkim zasnęli wtuleni w siebie, pewni że rozpoczął się kolejny etap ich związku.
Trzy tygodnie później
Przez ten czas udało się zachować ślub Błaszczykowskich w sekrecie. Emilka wróciła do mieszkania Roberta, który przywitał ją z szyderczym uśmieszkiem.
- Już ci się znudził ten idiota?- zadrwił rozsiadając się przed telewizorem.
- A co zazdrościsz, że aktualnie nie masz kogo dmuchać?- zapytała jadowicie nalewając sobie wina do kieliszka.
Lewy zaczął ją irytować, od zawsze wiedziała że jest idiotą, ale teraz denerwował ją, jego stosunek do Piszczka. Nadal pragnęła związku z Błaszczykowskim, ale Piszczek nie był już tylko marionetką w jej rękach. Wiedziała, że skutecznie rozkochała go w sobie i powinna się z tego cieszyć. Mogła teraz przystąpić do planu niszczenia związku Kuby i jej kuzynki. Uśpiła czujność Martyny i Wasyla a Piszczek nie widział poza nią świata. Nie będzie go interesowało, to co zrobi ze swoją kuzynką. Gdy Kuba już nie będzie z Agnieszką wtedy wkroczy ona a Agnieszka zostanie jako ochłap dla Lewandowskiego.  Wszystko miała idealnie opracowane, powinna się cieszyć a jednak coś ją gnębiło. Wspomnienie nocy po tym, gdy śnił jej się gwałt sprzed sześciu lat, rozbiło ją totalnie. Reakcja Piszczka na jej koszmar, jego czułe pocałunku, ciepły uśmiech i słowa pocieszenia. Nie powiedziała mu o tym co jej się przydarzyło. Nikt o tym nie wiedział. I nikt nie ma prawa się o tym dowiedzieć.
- A co nagle doszłaś do wniosku, że Piszczek zaspokaja twoje wybujałe żądze? Nie rozśmieszaj mi dałabyś każdemu, kto tylko zapewniłby ci dobre ustawienie się w życiu. Udajesz artystkę a tak naprawdę jesteś nikim. Zupełnie nie rozumiem, jak możesz być kuzynką Agnieszki. Ona jest od ciebie o tysiąckroć lepsza i piękniejsza. Jesteś podłą żmiją, która udławi się swoim jadem...- nie dokończył po Emilia uderzyła go w twarz.
Poczerwieniał ze złości oddając jej aż się zatoczyła.
- Ty dziwko!- syknął
Złapała się za policzek patrząc na niego z nienawiścią. Wybiegła z mieszkania wsiadając w samochód. Nie wiedzieć czemu skierowała się prosto pod dom Łukasza.
Załomotała w drzwi, po kilku minutach pojawił się w nich Piszczek. Bez słowa rzuciła się w jego ramiona łkając żałośnie. Nie wiedział o co jej chodzi, ale tulił jej drżące ciało.
- Emilka co się dzieje?- zapytał kierując się z nią w stronę salonu.
- On... on mnie niszczy. - odpowiedziała łkając.- Proszę tylko mnie kochaj.- pocałowała go przez łzy. Tulił ją aż się uspokoiła a potem kochał wiele razy.

___________________________________________________________________________
Szczerze mówiąc, to nie jestem zadowolona z tego rozdziału, ale dodaję bo wiem, że na niego czekacie :)
Przepraszam za jakość! 
                                                                                   Pozdrawiam Fiolka :*