wtorek, 12 marca 2013

Rozdział 20

 Dublin

    Przegrali.Miał być mecz prawie, że u siebie a wyszło jak zawsze, lub prawie zawsze. Wasyl wszedł dopiero w drugiej połowie, swoim wybiciem umożliwiając Irlandczykom zdobycie drugiego gola.
Pokerowym obliczem trener Fornalik nie dał po sobie poznać, jak bardzo jest wkurzony.
W meczu nie zagrał Łukasz, którego wyeliminował uraz biodra. Wrócił do Dortmundu a stamtąd udał się na badania, prosto do Monachium.
- Ja pierdole!- jęknął Wasyl rzucając się na hotelowe łóżko.- Spierdoliłem sprawę panowie!- spojrzał na Kubę i Przemka Tytonia, który też miał nietęgą minę. Przez zasiedzenie na ławce rezerwowych w PSV, został zepchnięty na trzecią lokatę w kolejce do bramki reprezentacji.
- To nie była twoja wina stary. Wszyscy się przyłożyliśmy do tego, żeby Irysy nas przemeblowały. - Kuba próbował go pocieszyć, ale sam czuł się jak kompletna łamaga.
- Ale ty nie pomogłeś strzelić gola przeciwnikom!
- Nie pomogłem też strzelić gola naszym.- zauważyła kapitan.
Tytoń nie odezwał się nic. Był bardzo spokojnym człowiekiem, ale wewnętrznie się w nim gotowało. To prawda, że Advocaat udupił go na amen, ale bolał brak zaufania Fornalika. Z drugiej strony jak Waldek ma mu ufać, skoro nie widzi go w akcji?
Robert Lewandowski tylko podróżował ze swoimi kolegami z drużyny. Na zgrupowaniach reprezentacji wolał trzymać się na uboczu a jedyną osobą, której naprawdę ufał był Wojtek Szczęsny.
Siedzieli teraz we dwaj we wspólnym pokoju, rozmawiając przyciszonymi głosami, tak jakby ktoś stał pod drzwiami i podsłuchiwał.
- Pierdole pracę w reprezentacji. Nie dość, że Boniek porzydził i nie będzie premii za udział, to jeszcze Obraniak to ostatnia ciota. Gdyby nie on w końcu strzeliłbym tę pierdoloną bramkę i odstosunkowaliby się od tego, że nie strzelam od iluś tam pieprzonych godzin!- spojrzał na przyjaciela zajętego graniem na PSP. - Może byś się do mnie odezwał?!
Szczęsny podniósł wzrok znad gry, chociaż nie miał ochoty z nikim gadać. Tytoń odpadł naturalnie, bo nie gra ale media i trenerzy przywrócili do gry tego starego żula Boruca.
- Jęczysz jak stara panna.- odpowiedział złośliwie Szczęsny.- Cały czas tylko ty i twoje problemy. Ciebie i tak wszyscy noszą na rękach, jesteś napastnikiem nie masz konkurencji na tej pozycji a popatrz na mnie? Na Euro Tytoń a teraz Borubar. Czy moje problemy nic cię nie obchodzą?! Poza tym Sandi mnie rzuciła!
- I co z tego? Nie ta dupa to następna! - warknął Lewy.
Nigdy nie rozmawiał w ten sposób z Wojtkiem, był jego jedynym przyjacielem, zawsze mu pomagał a dzisiaj nic go nie obchodziły jego problemy. Nie chciał mu nawet mówić o Agnieszce, która prześladowała go nawet w snach.
- Tak bo ty obracasz Emilkę to cię walą moje uczucia. Może jestem wrednym ch***m, ale też mam uczucia. Wszyscy mnie nienawidzą bo mam niewyparzoną mordę a tak naprawdę to ty jesteś gorszy ode mnie! Pod tą śliczną buzią w której kochają się małolaty, dziennikarze i stare babcie, siedzi bezuczuciowy potwór! Ty byś nawet matkę sprzedał, gdyby to miało pomóc ci iść dalej! - młody golkiper nie wytrzymał rzucając Lewemu w twarz co o nim myśli.
- Dawniej ci to nie przeszkadzało.- wysyczał Lewy.
Miał ochotę walnąć Szczęsnego w mordę a potem ryknąć jak zranione zwierzę. Nic mu się nie udawało. Na dodatek ta głupia Emilka całą imprezę u Błaszczykowskiego, zamiast trzymać się blisko niego, to bajerowała tego półgłówka Piszczka.
- Spierdalaj Lewy, nie mam ochoty z tobą gadać. Poza tym przebukowałem bilet i za godzinę wyjeżdżam.- powiedziawszy to bramkarz Arsenalu zaczął wrzucać ubrania do walizki.

Dortmund - dzień później
Wasyl poleciał  do Warszawy, żeby pomyśleć o życiu, zanim wróci do Anderlechtu grzać tyłkiem ławkę rezerwowych. Kuba wracał samolotem rejsowym z Lewym, który wściekły na cały świat usiadł kilka rzędów dalej. Na lotnisku też nie zamienili ze sobą ani słowa, po Lewego przyjechała Emilka całując go jakby na pokaz. Agnieszka, chociaż miała prawo jazdy nie chciała jeździć samochodem. Wspomnienia wypadku były jeszcze zbyt świeże, żeby mogła się przełamać i wsiąść za kółko.
Jakub wchodził do domu zmęczony zarówno psychicznie jak i fizycznie, miał ochotę walnąć się na kanapę i zapomnieć o tym kim jest.
Zweryfikował swoje plany, gdy w salonie zobaczył Agnieszkę pochyloną nad laptopem. Jasne włosy miała związane w koński ogon, ale jedno z pasm wymknęło się, opadając na twarz.
Kuba przyglądał jej się z jakimś wewnętrznym wzruszeniem, gdy podniosła na niego wzrok, miał ochotę się rozpłakać.
- Kuba...- podniosła się z kanapy odkładając laptop na stolik do kawy.
Błaszczykowski rzucił torbę, by po chwili trzymać w ramionach ukochaną. Bez zbędnych słów wpił się w jej słodkie usta, upajając się pocałunkiem. Delikatnie dotykał jej pleców a ona zarzuciła mu ręce na szyję przyciskając swoje ponętne kształty do jego ciała.
Opanowała ich pożar, który podsycali odkąd oboje zrozumieli, że nie mogą się tylko przyjaźnić.
- Miałem cię powoli uwodzić, ale chyba nie mogę kochanie. - powiedział schrypnięty, niosąc ją schodami na piętro. Kopniakiem otworzył drzwi do swojej sypialni układając ją na środku łóżka.
- To trwało za długo...- Aga w przypływie śmiałości zdarła z niego koszulkę a potem oboje w ekspresowym tempie pozbywali się reszty garderoby. Ciuchy latały w powietrzu zaścielając kremowy dywan, niczym kolorowe plamy.
Gdy byli już nadzy rozpoczęli wędrówkę na szczyt rozkoszy.  Byli swoimi pierwszymi kochankami, potem los ich rozdzielił a teraz znów poznawali się od nowa.
Kuba pieścił Agnieszkę nie zapominając co doprowadzało ją do rozkoszy a ona oddawała mu się z miłością w roziskrzonych oczach. Gdy znów poczuła go w sobie, z jej jasnych oczu popłynęły łzy.
Spojrzał na nią z wahaniem i troską zamierając na chwilę.
- Wszystko w porządku?- szepnął jej do ucha.
Dziewczyna przytaknęła, czując jak Błaszczykowski zaczyna ostrożnie się poruszać. Przyśpieszyli tempo pieszczotami doprowadzając się na sam szczyt rozkoszy. Porwał ich rwący nury rzeki w którym przeplatały się wspomnienia i teraźniejsze uczucia, sprawiając że po raz kolejny osiągnęli szczyt swoich najskrytszych marzeń. Po raz kolejny udowodnili sobie, że przeznaczenie dało im zielone światło do bycia razem.

Warszawa tego samego dnia
     Martyna klęła pod nosem swojego pecha. Wczoraj wróciła do Warszawy, kończąc tym swój urlop spędzany u Agnieszki i Kuby. Praca w Warszawie, nie dawała jej już takiej satysfakcji jak wtedy, gdy ją zaczynała. Po zmianie ordynatora i odejściu kilku lekarzy, zaczęły się wojenki podjazdowe, których szczerze nienawidziła. Miała wszystkiego dość, dzisiaj pokłóciła się z bezczelną młodą stażystką- kuzynką ordynatora Tadli, która w bezczelny sposób pokazała jej kim jest.
Z nerwów prawie stratowała pielęgniarza Zenka a potem rozlała na papiery kawę. Ukoronowaniem tego pechowego dnia był zepsuty samochód i brak taksówki, która mogłaby podwieźć ją do domu. Zataszczyła się na przystanek autobusowy, czekając tam piętnaście minut a potem i tak musiała przesiąść się na metro.  Ze stacji pod jej blok można spokojnie dojść pieszo, wstąpiła jeszcze do sklepu kupując pudełko ulubionych karmelowych lodów i dwa opakowania werthersów.
W myślach już była przed telewizorem w ciepłych kapciach z lodami i ulubionym filmem.
Nie zauważyła, że kilka przecznic od bloku pogasły latarnie na całej ulicy. Nagle brudna łapa zatkała jej usta i nos a potem poczuła ostrze przy szyi.
- Ani słowa ciziuniu...- syknął nieznajomy cuchnąc przy okazji przetrawionym jabolem. - Troszkę się zabawimy pani doktorowo...- zataszczył ją w bramę, gdzie o tej nieludzkiej porze nikt nie będzie przechodził.
Martyna jakimś cudem zdołała uderzyć napastnika w brzuch o mały włos przypłacając to życiem. Nóż gwałciciela wypadł na zaśnieżony chodnik a zboczeniec upadł na ziemię. Pech chciał, ze dziewczyna potknęła się na ślizgawicy wykładając się na chodniku jak długa. Boleśnie uderzyła się w rękę.
Zbok doszedł do siebie pochylając się nad nią by wymierzyć jej siarczysty policzek.
- Ratunku!- zdołała wykrzyknąć a potem oberwała z drugiej strony.
- Stul pysk dziwko!- ryknął napastnik zdzierając z niej spodnie.
Ugryzła go w rękę w zamian otrzymując trzecie uderzenie. Jej obolała głowa opadła na chodnik a ciało powoli zaczęło słabnąć poddając się obleśnym paluchom napastnika. Facet przyłożył jej jeszcze raz, tym razem na tyle skutecznie, że straciła świadomość.
Pomyślała jeszcze o zielonych oczach Wasyla a potem nie pamiętała już nic.
Wasyl przed godziną trafił do Warszawy. Spóźnił się na wcześniejszy samolot i musiał czekać kilka godzin na następny lot. Teraz taszczył ze sobą walizkę, bo taksówkarzowi samochód zepsuł się ulice dalej. Był tak wkurzony, że najchętniej komuś by przypierdolił.
Szedł zamyślony, gdy do jego uszu doleciał czyjś krzyk i wołanie o pomoc. Bez chwili wahania rzucił bagaż i pobiegł w stronę bramy z której dosłyszał krzyk.
To co tam zobaczył wywołało w nim ślepą furię. Jakiś obdartus zdzierał spodnie z kobiety dysząc obleśnie.
Wasyl dopadł do niego łapiąc go za kurtkę i odrzucając na najbliższą ścianę. Oprawca oszołomił się na chwilę ale szybko doszedł do siebie szarżując w stronę Marcina. Ten nie namyślając się wyrżnął go z całej siły w twarz. Z nosa oprycha chlusnęła krew plamiąc knykcie Wasilewskiego.
- Ty chujasie złamany, tak traktować kobietę?!- wyrżnął go jeszcze raz, doprowadzając do tego, że zbir kwiknął i zemdlał.
Z naprzeciwka biegli ludzie zwabieni kwiczeniem oprycha i krzykami Wasilewskiego.
- Proszę dzwonić po policję i karetkę! - ryknął w ich stronę piłkarz. Dopadł do nieprzytomnej kobiety i zamarł.
Martyna!
- Jezu Chryste Martynka! Kochana obudź się!- podniósł ją delikatnie, żeby nie urazić posiniaczonej twarzy.- Skarbie obudź się, nie rób mi tego! Co ten skurwysyn ci zrobił?- jęknął tuląc do siebie nieruchome ciało...
Dziewczyna poruszyła się i z trudnością otworzyła oczy.
Spojrzała na niego z przerażeniem, które po chwili zaczęło ustępować. Uśmiechnęła się słabo, dotykając ręką jego twarzy.
- Jesteś...- wykrztusiła z siebie.- Wiedziałam, że przyjedziesz...- zemdlała w jego ramionach.

______________________________________________________________________
Kajam się i przepraszam Was kochane za poślizg i nieobecność na Waszych blogach! Znowu jestem chora, tym razem mam zapalenie węzła chłonnego a chora Fiolka, to Fiolka bez weny! Zreflektowałam się jednak i postanowiłam coś naskrobać. Być może nie jest to rozdział najwyższych lotów, ale nie chciałam robić dużych zaległości.
Życzę Wam miłego czytania(jak zawsze) i obiecuję poprawę w czytaniu! Zabieram się za to od razu! 
                                                                         Pozdrawiam Fiolka :*
Na przeprosiny czuły wujaszek Wasylek... :D
Aha i zapomniałabym!
Kubulku dziękuję Ci za tę bramkę w meczu z Szachtarem! Jestem dumna jak paw! 








24 komentarze:

  1. Dobrze, że wszystko dobrze się skończyło. Czekam na kolejny oraz życzę szybkiego powrotu do zdrowia i przypływu weny ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Mam przeczucie, że czytamy te same artykuły w necie:) Wszystko co tutaj ujęłaś jest mi dobrze znane. Co do Agnieszki i Kuby... Nareszcie jakieś pozytywy! Zasługują na chwilę wytchnienia. W końcu, jak znam twoje opowiadanie, to niedługo nieźle zamieszasz:)
    Oglądałaś cały mecz ze Szlachtarem? Czy tylko ja miałam przeczucie, że Kuba strzeli gola?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oglądałam cały, acz moja kablówka wyłączyła mi Nsport i musiałam posiłkować się meczem na komputerze, ale dzięki Martinie miałam znośnego linka, bez polskich orgazmo-komciów.
      Za to od niedawna mam Eurosport2 i mogę oglądać Bundesligę do znudzenia! :D
      A przeczucie jakieś małe miała, chociaż możliwe, że była to prośba do wyższej instancji. Przeczucie co do gola, które sprawdziło się 100% miałam przed meczem Polska- Rosja :D

      Usuń
  3. Świetne to było. :) A ten gif z Wasylem. <3 Matko Boska :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Było super!
    Wiedziałam że Martyna długo nie będzie wieszać psów na Wasylku xd
    Czekam na kolejny rozdział!

    Przy okazji zapraszam do mnie! :) NOWY ROZDZIAŁ!
    http://izakubastory.blogspot.com/2013/03/rozdzia-49.html

    OdpowiedzUsuń
  5. Po pierwsze kupiłaś mnie tym GIF-em...
    Słodki jak cholera...
    Lewy to egoista i samolub = fakt...
    No w końcu gołąbki są razem....
    Na a Wasyl, on ją na serio kocha...
    Mam nadzieję że nic jej nie będzie :D
    Czekam :*

    OdpowiedzUsuń
  6. O rajciu, Kubulek i Aga, no wreszcie to zrobili!!!!!! I ten Wasylek, taki rycerz!!! I ten gif!!! Nie no, boskie!!!

    OdpowiedzUsuń
  7. Na serio świetny rozdział. Szkoda, że Polacy przegrali. I na pewno nie jest to wina Wasyla. Wkurzył mnie Lewy, który zaczął wszystkich dookoła krytykować. Szczęsny dobrze zrobił, że wygarnął mu wszystko. No to w związku Agi i Kuby miłość rośnie w sile. Teraz Lewy ma utrudnione zadanie. Wasyl w tym rozdziale kolejny raz zachwycił! Gdyby piłkarz nie usłyszał głosu pani doktor to pewnie Martyna byłaby w gorszej sytuacji. Już nie mogę się doczekać kolejnego!

    OdpowiedzUsuń
  8. Jej! Wasyl to prawdziwy bohater, mało się nie popłakałam.Biedna Martyna ;/. Aga i Kubulek w końcu mają trochę szczęścia, mam nadzieję, że Lewy im tego nie popsuje. Pisz szybko, bo uzależniłam się od tego bloga.
    PS. Życzę zdrowia :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Około trzynastej przypadkiem wpadłam na twojego bloga i tak mnie wciągnął, że (co prawda, z przerwami) przeczytałam już cały :D
    Powiem tyle - jest IDEALNY! Podoba mi się twój sposób pisania. W przeciwieństwie do wielu, które czytam, pisany prawie bezbłędnie, więc czyta się go wspaniale.
    Jest też baaaaardzo, ale to bardzo wciągający. I wywołuje u mnie różne uczucia (śmiech na pół domu albo czasem nawet płacz). Kocham też niektóre teksty z tego bloga! ;D Mam głęboką nadzieję, że wena do ciebie przyjdzie i dodasz następny niedługo. Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  10. Uwielbiam wątek Martyny i Wasyla! No i biedna Martynka! Cholera! zabić tego zbira i najlepiej to wykastrować! A Marcin bohater <33 No i cieszę się, że Kuba z Agą już są tak blisko, blisko :)
    Czekam na next!

    OdpowiedzUsuń
  11. Zdrowia ^^ :D
    Nie komentowałam u Ciebie , bo jak to ja lewa do wszystkiego narobiłam coś z laptopem i akurat tutaj nie mogłam komentować
    Cała ja ..
    Biedna Martyna !
    Dobrze , że Marcin był blisko
    A Aga z Kubą ^^
    Noo ^^
    Ja to widzę
    haha

    OdpowiedzUsuń
  12. zdrowiej bidulko:) ja już się wyleczyłam.
    mój pra dziadek powiadał "na chorobę najlepsza flaszka! my wypijemy za twoje zdrowie, a pozniej cię ją natrzemy i przejdzie" coś w tym jest :))
    a co do rozdziału
    o BOSHHHHHH co za ch** no nie mogę, biedna Martyna, ale całe szczęście, że Wasilewski był w poblizu, mam nadzieję, że wszystko będzie dobrze i to tylko omdlęcie
    przepraszam, że nie komentuję, normalnie czytam, ale zapominam skomentowac, albo co gorsza nie mam czasu albo weny do komentowania, kurdę blondynki chyba tak mają xD

    trzymaj się:))

    OdpowiedzUsuń
  13. Genialne :) Jaki ten Wasyl bohatrski ^^ A Lewy z rozdziału na rozdział coraz bardziej mnie wkurza...
    Zdrowiej szybko! :) Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  14. Widzę, że Marcin to prawdziwy bohater, bez dwóch zdań :D. A Robert? Myślę, że komentowanie jego zachowania nie ma większego sensu, bo napastnik zachowuje się wręcz irracjonalnie.
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  15. Jestem chora, więc komentarz będzie w miarę logiczny - mam taką nadzieję.
    Rozdział mi się podobał. Uwielbiam jak opisujesz Agnieszkę i Kubę - wychodzi Ci to idealnie. Jejciu... Jak oni się kochają :) No i widać, że z ich zaplanowanej rozmowy wyszły raczej czyny. Chociaż zastanawia mnie, dlaczego Aga płakała, no.
    Robert zachowuje się tak dziwnie, że aż mnie irytuje. No wreszcie Szczęsny powiedział Lewemu co o nim myśli. Może Robercik wreszcie się ogarnie i zacznie zachowywać się w "miarę" normalnie.
    Wasyl niczym superman :D Uratował Martynę. Scena wyszła idealnie. Najlepszy fragment tego rozdziału. Ciekawa jestem jak to dalej się między nimi potoczy. Z jednej strony Martyna powinna być mu wdzięczna, ale z drugiej wszystko może się wydarzyć, bo ona ma dość mocny charakterek.
    Czekam na nowy.

    OdpowiedzUsuń
  16. Rozmowa - spory eufemizm - w każdym bądź razie rozmowa Lewego ze Szczęsnym była naprawdę niezła!
    A akcja z Martyną... Jak dobrze, że Wasyl tam był... Już było nieciekawie, zresztą wciąż nie wiadomo do końca czy wszystko będzie w porządku...

    OdpowiedzUsuń
  17. seks, seks, seks ;333 Jak ja się cieszę, że Kubie i Agnieszce się układa!
    Ale debil no! Jak można urządzić tak Martynę?! Całe szczęście, że Wasyl pojawił się w porę, bo gdyby nie on to nie chcę nawet wiedzieć, co by się stało!
    Czekam na nexta <3

    OdpowiedzUsuń
  18. Rozdział przeczytałam wczoraj w nocy, ale Internet mi padł przy komentowaniu i cały komentarz poszedł... I to mnie bardzo zdenerwowało, bo straciłam wątek tego komentarza.

    W każdym bądź razie bardzo się cieszę, że Kuba i Agnieszka w końcu się do siebie zbliżyli! Długo na to wszyscy czekaliśmy.
    Zaintrygował mnie ten napad na Martynę. Wasylek jak zwykle superbohater :)

    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  19. Wasyl superman! No kurczę, oniemiałam jak przeczytałam ten rozdział. Lewy to piz... a Wojtek dobrze zrobił, że mu wygarnął. No i japa się cieszy, jak czytam o Kubie i Adze. A ta akcja na końcu, no kurczę, coś mnie ominęło? Tak żem czuła: między Martynką i Wasylem się kroi! :D
    Sama ciągle choruję, także życzę ci szybkiego powrotu do zdrowia. ;*

    OdpowiedzUsuń

Jeśli masz zamiar napisać "Fajny blog zapraszam do mnie" to oszczędź sobie czasu i stukania w klawiaturę.
Do reklamowania swojej twórczości służy zakładka SPAM!
Pozdrawiam Fiolka