wtorek, 26 lutego 2013
Rozdział 18
Dochodziła ósma na parapecie w gościnnej sypialni rezydował kot- Wasyl prowadząc dość specyficzny monolog z przebywającym za szybą ptakiem. Marcin Wasilewski przebudził się słysząc zawodzenie zwierzęcia w pierwszym odruchu rzucił poduszką w stronę okna ponownie usiłując pogrążyć się we śnie, ale buras jak na złość miauczał jeszcze głośniej tym razem pod łóżkiem.
- Stul pysk!- jęknął stoper nakrywając głowę kołdrą.
Kot nadal nie zamierzał słuchać dobitnie wyrażając swoje oburzenie i niezadowolenie. Koniec, końców Marcin postanowił zwlec się z łóżka w celu odbycia porannej toalety. Wyszedł na korytarz odziany w bokserki z przewieszonym przez ramię ręcznikiem. Był niedzielny poranek, więc nikomu na pewno nie przyjdzie do głowy wstawać przed dwunastą, tym bardziej że trzeba odpocząć przed wieczorną podróżą do Dublina.
Marcin zapalił światło w łazience, położył ręcznik na zamkniętej klapie od sedesu, ale zorientował się,że nie zabrał ze sobą swojego żelu pod prysznic. Ostatnio nabawił się jakiejś dziwnej alergii występującej w dużej mierze na pośladkach i udach. Zły, że musi wracać się do pokoju zapomniał zamknąć drzwi.
Kot zdążył już wyjść z pod łóżka, przemknąć cichaczem po korytarzu i wsunąć się przez otwarte drzwi do łazienki. Kulturalnie schował się za wanną myjąc z zadowoleniem przednią łapę.
Wasyl- piłkarz wrócił do łazienki po kilku minutach trzymając w rękach dużą butelkę płynu. Ściągnął gatki rzucając je na płytki a potem zasunął się w kabinie prysznicowej poddając swoje obolałe ciało zbawiennemu działaniu biczy wodnych. Namydlił się podśpiewując pod nosem a złość ustępowała ku jego wielkiemu zadowoleniu.
Tymczasem kot po wykonaniu swojej porannej toalety zapragnął załatwić również swoje potrzeby natury fizjologicznej. Drzwi do łazienki były zamknięte, więc sierściuch postanowił załatwić to trochę inaczej. Wskoczył na klapę od sedesu aby z błogim wyrazem twarzy zsikać się na ręcznik gościa swoich państwa. Zobaczywszy jeszcze leżące na ziemi spodenki na nich również zaznaczył swoją obecność. Urażony, że nie może wyjść ponownie schował się za wanną czekając aż fałszujący człowiek przestanie rozchlapywać wszędzie wodę.
Ociekający wodą Marcin wyszedł z kabiny w celu zawinięcia się ręcznikiem. Wymacał go ręką, ale coś z nim było nie tak. Puszysty materiał w jednym miejscu ociekał ciepłą cieczą okropnie cuchnącą szczynami i amoniakiem.
W furii zrzucił go na kafelki a potem cały rozpalony ze złości schylił się po swoje bokserki. Od nich również na odległość waliło kocimi siuśkami.
- Wasylllllllllllllllll!- zaryczał złowrogo. - Zabije cię ty bury potworze!
Ściągnął z wieszaka mikroskopijnych rozmiarów ręczniczek do rąk przysłaniając nim swoje wstydliwe miejsca na froncie. Tak zakryty czmychnął na korytarz w nadziei, że nikt go nie zobaczy. Jakże wielkie było jego zaskoczenie, gdy ujrzał nadchodzącą z naprzeciwka Martynę.
Kobieta miała włosy w nieładzie i odciśnięty na twarzy guzik z poszewki.
Na widok roznegliżowanego Wasilewskiego od razu się przebudziła.
- No no...- zaśmiała się złośliwie.- Aga nie dała ci większego ręcznika? Bo zdaje się, że ten...ekhm nie do końca zasłania twoje skarby.- spojrzała na miejsce gdzie stoper przyciskał minimalistyczny ręcznik.
Wasyl spłonił się niczym pensjonarka na widok konkurenta.
- A ty w nocy podłączyłaś się do prądu? - odpowiedział równie złośliwie.- Bo masz fryzurę jakby piorun strzelił w starą wierzbę.
Błękitne oczy lekarski zalśniły wściekłością podeszła do Wasilewskiego i bez jednego słowa zastosowała na nim chwyt karate. Marcin zaskoczony atakiem wyłożył się na podłodze jak długi a jego okrycie pofrunęło w górę by opaść metr dalej niczym błękitny motyl.
- Oszalałaś?- jęknął stoper. Zakrył swój wstyd rękami a Martyna górowała nad nim niczym bogini zemsty.
- Jeszcze jeden taki numer Wasilewski i będziesz miał dużo większy problem niż ten ze spodenkami.
Urażona weszła do drugiej łazienki z hukiem zatrzaskując za sobą drzwi.
Łukasz obudził się z głową Kuby na swoim torsie. Błaszczykowski objął go mocno w pasie pochrapując przez sen.
Piszczek usiłował się podnieść, ale za każdym razem gdy chciał wysunąć się spod Kuby, ten przytulał się jeszcze mocniej.
- Kubulku...- poczochrał go po blond włosach.
Nic. Błaszczykowski ani drgnął a chrapanie tylko się pogłębiło.
- Kuba rusz się muszę siku!- powiedział głośniej, ale nadal nie było odzewu.
- Mmmm bez ciebie nie idę...- jęknął przez sen Błaszczykowski.
- Piłka do ciebie kurwa!- Kuba usłyszawszy słowo piłka momentalnie zerwał się z łóżka spadając na dywan i o mały włos unikając kolizji ze stolikiem do kawy.
- Czy ciebie ochujało do końca?- Błaszczykowski rozmasowywał obity pośladek.- Mogłem się uszkodzić przed meczem w Dublinie.
- Przepraszam, ale muszę do toalety a ty rozłożyłeś się na mojej klacie. - Piszczek spojrzał na kumpla przepraszającym wzrokiem.- A tak w ogóle stary to radzę ci zadzwonić do firmy sprzątającej bo narobiliśmy niezłego bajzlu. Aga cię zabije!
Kuba rozejrzał się po salonie który wyglądał jak po przejściu huraganu. Na stoliku, komodzie i parapetach piętrzyły się szklanki, kieliszki i talerze a podłoga usiana była porozwalanymi chipsami i orzeszkami. Panele lepiły się od mieszaniny piwa i soku a gołębioszary dywan miał na środku potężną plamę po winie.
Błaszczykowskiego nie to jednak przerażało. Do tego pobojowiska można wynająć ekipę sprzątającą, ale naprawić to co wczoraj nawywijał było dużo gorzej. Korzystając z tego, że Agnieszka na pewno śpi popędził do siebie wziąć prysznic i przebrać się w świeże ubranie. Piszczek za ten czas zadzwonił po ekipę sprzątającą i sam zaczął ogarniać się do wyjścia. Martyna zrobiła śniadanie czekając na resztę domowników w wysprzątanej kuchni. Kuba pojawił się z powrotem gdy dwie panie sprzątającej wymieniały uwagi na temat imprez młodzieży.
- No widziała pani tak zalać dywan?- zapytała jedna.
- Ta dzisiejsza młodzież. Zarabiają dużo to w dupach się przewraca!- dodała druga szorując parapet lepki od rozlanego piwa.
- Piłkarze...- skomentowała pierwsza.- Imprezy i dupy ale że Polacy też takie rozpustniki?
Błaszczykowski zajrzał do kuchni gdzie jego kuzynka popijała kawę przeglądając jakiś medyczny magazyn.
- O widzę, że kwiatki są.- spojrzała na ogromny bukiet czerwonych tulipanów, które pomocnik trzymał w ręce.
- Aga już wstała?- zapytał
- Nie, jeszcze śpi za to Piszczek ulotnił się dziesięć minut temu a Wasilewski zamknął się w pokoju po tym jak latał nad ranem całkiem goły.
- Wasyl? Goły? O czym ty do mnie mówisz?- Kuba nie ogarniał całej tej sytuacji miał potwornego kaca na dodatek martwił się kłótnią z Agnieszką.
- Szłam do łazienki a on paradował sobie zasłonięty tylko jakimś ręczniczkiem. Naprawdę Kubusiu mógłbyś zaopatrzyć swoją łazienkę w większe ręczniki. - lekarka spokojnie odstawiła kubek z kawą na blat. - Ale idź do Agi, twoim kolegą to ja się sama potrafię doskonale zająć. A teraz uciekam na spacer.
Aga obudziła się słysząc odgłosy odkurzaczy i podniesione rozmowy prowadzone w języku niemieckim. Miała wyjść na korytarz żeby sprawdzić co się dzieje, ale w drzwiach zderzyła się z Kubą.
Spojrzała na jego twarz od razu wyczytując w niej, że coś go trapi. Na dodatek wymachiwał nerwowo bukietem.
- Aguś...- zaczął wręczając jej rzeczone kwiecie.- Chciałem cię przeprosić.- odpowiedział tak szybko, jakby ktoś stał za nim i go poganiał.
Twarz Agi pozostała niewzruszona.
- I myślisz że kwiatkami i przeprosinami wszystko ot tak załatwisz?- zapytała ostro. - Błaszczykowski nawet nie wiesz jak bardzo mam ochotę przyłożyć ci tym bukietem w ten wielki głupi łeb!
- Ale Aga...- zaczął, ale nie dała mu dojść do słowa.
Musiała mu powiedzieć to wszystko co ją w tej chwili denerwowało, inaczej by oszalała.
- Ani słowa! Zachowałeś się jak pan i władca a ze mnie zrobiłeś krowę na targu. Imaginuj sobie ty stary ośle, że dopiero co wróciliśmy do siebie po tylu latach i naprawdę nie mam ochoty zamieniać cię na kogokolwiek innego. Zauważyłeś, że nie mam tendencji do latania z kwiatka na kwiatek? Jeśli nie to powiem ci coś baranie jeden! W moim życiu było tylko dwóch mężczyzn. Ty i Filip ale on nie może ci już zagrozić. Jestem na ciebie wściekła! I jeśli nie zejdziesz mi teraz z oczu to obiecuję że będę krzyczeć a potem dojdzie do rękoczynów.
- Agnieszka ale daj mi się do cholery jasnej wytłumaczyć. Owszem zachowałem się jak ostatni debil i burak, ale co ja poradzę na to że kocham cię i nie chcę żeby obcy facet w moim domu cię obmacywał!
A Adze wrzało coraz bardziej, jeszcze moment i eksploduje a to źle się skończy dla jej chłopaka.
- Jakie obmacywał? Jakie obmacywał? - powtórzyła się.- On ze mną tańczył. W tańcu trzeba się objąć, czy ja mam jakieś pretensje że twoje fanki cię obejmują do zdjęcia? - wrzeszczała Orda.
- Ja mam taką pracę! A ty nie musiałaś z nim tańczyć!- odkrzyknał Kuba.
Agnieszka nie wytrzymała walnęła go bukietem z którego powylatywały kwiaty.
- Weź sobie te kwiatki ja wychodzę!- wyminęła zszokowanego piłkarza i wyszła na korytarz. Zbiegła ze schodów w pędze wkładając kozaki i zimowy płaszcz. Musiała sobie wszystko przemyśleć a najlepiej działało na nią zimowe powietrze. Jeszcze będąc przed domem zadzwoniła na taksówkę, którą potem pojechała do parku w centrum Dortmundu.
Siedziała przez dłuższą chwilę na ławce wpatrując się w kaczki pływające po jeziorze. Był środek stycznia ale świeciło słońce co skłoniło dortmundczyków do zimowych spacerów.
Złość powoli schodziła z Agnieszki, miała jednak do Kuby żal. Ostatnio tak dobrze im się układało, miała nadzieję że w końcu wszystko będzie dobrze a on nagle wyskoczył z tą bezsensowną zazdrością i wszystko zepsuł. Ona też nie powinna tak na niego napadać, ale zaczęła denerwować się obecnością Emilii i tym co kuzynka jej powiedziała. Chciała jej wierzyć i wczoraj szczerze ucieszyła się z przemiany kuzynki, ale nagła miłość jej i Lewego była zaskakująca. Emilia cały wieczór flirtowała z Piszczkiem a Robert wczoraj prawie ją pocałował.
Gdyby w porę nie przewróciła kubka Lewandowski nie miałby skrupułów przed pocałunkiem. A jakby Kuba to zobaczył to byłaby straszna katastrofa. Dlaczego Lewandowski od pewnego czasu patrzył na nią jak dziecko na zapakowany prezent a chwilami przewiercał wzrokiem jakby chciał dowiedzieć się co myśli. Z tego co słyszała miał wzięcie i mógł przebierać w dziewczynach a teraz był z jej kuzynką. Czego on chce?
- Dzień dobry.- usłyszała głos zza swoich pleców.
Odwróciła się. Lewy stał na trawniku za ławką trzymając w rękach pojedynczą czerwoną różę.
- Dzień dobry odpowiedziała.
- Mogę się dosiąść? -zapytał napastnik nie czekając na odpowiedź. Agnieszka odsunęła się na bezpieczną odległość. "Czy ja go wywołuję w myślach?" jęknęła w duchu.
- Proszę.- odpowiedziała jakby dla formalności.
- Aga. Chciałem cię przeprosić za wczorajszy wieczór. Wiesz, trochę za dużo wypiłem i dlatego miałem ochotę cię pocałować ale ten kubek mnie otrzeźwił. właśnie do was do domu, ale zauważyłem jak wysiadasz w parku. Proszę przyjmij to na przeprosiny.- podał jej kwiat czekając na to co powie.
Agnieszka była zszokowana tym gestem. Czerwonych róż nie daje się na przeprosiny dla kogoś z kim nie utrzymuje się bliższych kontaktów.
- Dziękuję. Oczywiście przeprosiny przyjęte po alkoholu robi się różne rzeczy. Przepraszam cię ale muszę wracać do domu nie pożegnałam się jeszcze z Kubą a wieczorem lecicie do Irlandii.
- Będziesz na meczu?
- Nie mogę jeszcze nie zastanowiliśmy się co zrobimy z kotami kiedy oboje nas nie będzie w domu. Trzymaj się i powodzenia.- pomachała mu na odchodnym. Prawdę powiedziawszy uciekała nie chciała dłużej prowadzić z nim rozmowy.
- Do widzenia. - odpowiedział enigmatycznie.
Pokłóciła się z tym idiotą. Musi powoli się do niej zbliżyć, tak żeby zobaczyła że jest lepszy od Błaszczykowskiego i jego cholernej zaborczości.
___________________________________________________________________
Przepraszam was za poślizg ale miałam kilka problemów i nie mogłam nic sensownego wymyślić.
Nie jestem do końca zadowolona z tego co Wam tutaj prezentuję, ale kilka z Was pytało kiedy pojawi się nowość.
Wobec tego miłego czytania :)
Pozdrawiam Fiolka :)
niedziela, 17 lutego 2013
Rozdział 17
- Miej oczy i uszy szeroko otwarte!
- Rozkaz szefowo!- stoper zasalutowawszy zeskoczył z biurka kierując się ku wyjściu, starannie zamknął za sobą drzwi zostawiając Martyną samą ze swoimi myślami.
Agnieszka stała z grupką w której był Kuba, Jurgen oraz Marco z Caroline. Trener zadowolony z ostatniego meczu rozpływał nad Niemcem i Polakiem jakby chciał zareklamować ich przed paniami. Był przy tym tak ojcowski i na pewien sposób pocieszny, że w sercu Agi już robiło się miejsce dla tego gruboskórnego a jednocześnie wrażliwego faceta.
Lewy zniknął gdzieś więc nie czuła się w tym momencie obserwowana, musiała sama przed sobą przyznać, że martwiła ją ta sytuacja. Emilka jakby nie zważając na swojego chłopaka siedziała na kanapie rozmawiając z Łukaszem Piszczkiem. Pozwoliła się objąć i co rusz wybuchała perlistym śmiechem.
Aga rozglądała się za Wasylem i Martyną, ale oboje zniknęli jej z oczu kilkanaście minut temu.
Godzinę później część towarzystwa była już mocno wstawiona, nawet trener poczerwieniał na twarzy i głośniej porykiwał na co poniektórych delikwentów. Mats zapuścił w odtwarzaczu melancholijną piosenkę wtulając się w Nevena Suboticia i pląsając z nim po całym pokoju.
Ilkay Gundogan dryfował po całym pokoju, obijając się o każdy mebel, przez przypadek nadepnął na ogon kociego Wasyla, który fuknął przeraźliwie, użarł go w łydkę i obrażony znikł na schodach. Jego kocia przyjaciółka już dawno rozlokowała się w sypialni Agi, mając w ciężkim, kocim poważaniu niepoważnych ludzi.
Marcin siedział w kuchni walcząc z potężną sennością, głowa opadła mu na stół a Piszczek nie zauważywszy, ze przyjaciel nie jest w nastroju do rozmów konwersował sam ze sobą.
- Chyba coś mnie trafiło...Sam nie wiem, jakiś piorun czy coś. Jak ona na mnie spojrzała tymi przepastnymi oczami to poczułem jak mi jestestwo drga. Czułeś kiedyś coś takiego Wasylku?- zapytał wpatrując się w kieliszek stojący na środku blatu.
-Ehe.- wybełkotał stoper. - Był zmęczony po podróży i wszystko tak potwornie go bolało a na dodatek pod wpływem trunku podłapał potężnego doła. Nie miał ochoty słuchać bredzenia przyjaciela.
- Ech...- westchnął potężnie Piszczek. - Ona jest z nim. A przecież nie spojrzy na mnie... Ja nawet nie mam zarostu! A gdybym zrobił sobie przeszczep?
- Mózg sobie przeszczep Piszczusiu. Weź nie pierdol dobrze?! Ja tutaj cierpię bo mnie głowa boli a ty labidzisz. W kim się zakochałeś?- Wasilewski podniósł głowę z blatu patrzac przekrwionymi oczyma na blondyna.
- No w Emilce!
- Popierdoliło cię?! Mało masz lasek w Niemczech? Akurat musiała ci się kuzynka Agnieszki, która na dodatek jest dziewczyną Lewego. I tak nie macie z nim dobrych stosunków to jeszcze ty dolewasz oliwy do ognia.
- No co ja poradzę, że ona mi się podoba?! To miłość!
- Miłość...sriłość, dupiłość! Miłości nie ma! A jak jest to tylko w bajkach i pomiędzy Kubulkiem i Agą. Ogarnij się chłopie póki nie jest za późno a poza tym z tego co słyszałem Emilia ma koleżankę- Włoszkę. Na pewno jej się spodobasz ma słabość do Polaków.
- Ale kiedy mi się podoba Emilka!
- Wiesz co?! - Wasyl westchnął jak ranny łoś.- Idę na górę spać! A ty tutaj wyżal się tej oto pięćdziesiątce stojącej przed tobą. - powiedziawszy to poczłapał na korytarz a stamtąd schodami na piętro do sypialni gościnnej.
Martyna zabukowała się w sypialni Agi, którą na czas wizyty musiała dzielić z przyjaciółką, gdyż sypialnia dla gości była zajęta przez Wasilewskiego. Nie miała ochoty zostać na dole, bo Julian Schieber ubzdurał sobie, że chce mieć zrobioną lobotomię, gdyż jak stwierdził życie jest do dupy a trener go nie kocha.
Miała ochotę zrobić mu to o co prosił na dodatek łyżką, ale bądź co bądź był gościem w domu jej kuzyna a ona składała przysięgę Hipokratesa. Trener Klopp zmył się na chwilę przed jej wyjściem z salonu życząc wszystkim Wesołego Nowego Roku.
- I co koteczki nie lubicie imprez pełnych pijanych piłkarzy?- pogłaskała dwa futrzaki, które rozwaliły się na pościeli. Mańka spojrzała na nią tak jakby w lot zrozumiała o co chodzi tej miłej dziewczynie a Wasyl typowo po męsku nie raczył nawet otworzyć ślepi.
- No chociaż ty jedna mnie rozumiesz. Ten tutaj to też zdaje się Wasilewski a oni jak ogólnie wiadomi zawsze muszą denerwować kobiety, które nie boją się wyrażać własnego zdania. Czy on też tak cię wkurza?
Kotka nadal wpatrywała się w lekarkę, jej miodowe oczy błyszczały w świetle żarówki.
- Mądra kicia.
W salonie nadal panowała atmosfera naładowana mniejszymi i większymi uczuciami.
Hummels zmienił partnera na Marcela Schmelzera a porzucony Neven rozwalił się na kanapie pod oknem.
Ilkay został odtransportowany do domu przez narzeczoną a do wyjścia szykował się Marco Reus i Mario Goetze poganiani przez swoje partnerki. Piszczek usiadł na schodach nadal dumając nad swoim tragicznym zakochaniem. Nuri Sahih stary-nowy zawodnik Borussi przebywający od stycznia na wypożyczeniu z Realu pod nieobecność Kuby zaprosił Agę do tańca.
W głośnikach sączyła się piosenka R. Kelly'ego "I believe I can fly".
Bracia Bender dorwali się do pilotów od wieży i telewizora udając, że trzymają mikrofony. Śpiewali kołysząc się w prawo i lewo jak dwie samotne łodzie na zburzonym Atlantyku. Mitch Langerak stanął na krześle rozpościerając ramiona niczym orzeł szykujący się do lotu śpiewając razem z braćmi.
-I believe I can fly- zaczął Sven
-I believe I can touch the sky - dośpiewał Lars
-I think about it every night and day- zaśpiewali obaj
-Spread my wings and fly away- włączył się Langerak
I believe I can soar - przekrzykiwali go bliźniacy.
-I see me runnin' through that open door - teraz już krzyczeli wszyscy trzej.
Aga na chwilę zapomniała o troskach i pozwoliła Nuriemu prowadzić się w takt piosenki. Chłopak przez cały taniec opowiadał o swoim małym synku i Xabim Alonso, który był bardzo miłym facetem. Z łazienki niczym krążownik wojskowy wypłynął Kuba, był lekko zawiany ale trzymał się dość dobrze. Na widok Agi pląsającej z Sahinem postanowił odbić swoją własność.
- To moja dziewczyna- porwał Agę przyciskając z całej siły do swojej piersi.
Nuri spojrzał na kolegę z drużyny z dezaprobatą , po czym poszedł pocieszać smutnego Schiebera, który nadal przeżywał zniknięcie Martyny.
Aga tymczasem próbowała wysunąć się z żelaznego uścisku Błaszczykowskiego, który patrzył na nią jak połączenie zranionego kucyka pony i mordercy w jednym.
- Kuba, puść mnie! Dusisz!
- Nie chcesz się do mnie przytulić a do Sahina przylgnęłaś jakbyś się przykleiła! - warknął rozwścieczony.
Agnieszka wyrwała się z jego ramion dźgając go w pierś. W jej oczach lśnił gniew i smutek, bo Kuba pierwszy raz od czasu wymuszenia na niej pocałunku zachował się jak patentowany idiota.
- Jeszcze jeden taki tekst i dostaniesz w twarz! Imaginuj sobie, ze będę tańczyła z kim mam aktualnie ochotę i nigdzie nie jest napisane że to musisz być akurat ty! A teraz baw się sam, nie będę uczestniczyła w twoim cyrku.- powiedziawszy to wyszła z salonu odprowadzana przez zszokowanych piłkarzy.
Lewy obserwował całą akcję z uśmiechem na twarzy, było mu to na rękę. Nie musiał nic zrobić a Błaszczykowski zrobił z siebie zazdrosnego idiotę.
Wyszedł na korytarz mając nadzieję, że Agnieszka jeszcze tam jest. Nie pomylił się. Dziewczyna stała na schodach ocierając łzy, wyciągnął z kieszeni przy koszuli, chusteczkę i podał jej.
- Nie płacz. Kuba trochę przesadził z alkoholem rano na pewno wszystko sobie wyjaśnicie.- spojrzał na nią oczami pełnymi współczucia.
Aga wytarła łzy przyklejając na twarz sztuczny uśmiech.
- Dzięki.
- Nie ma za co, zawszę możesz na mnie polegać.- Robert wygłosił to nazbyt płomiennie jego jasne oczy wyrażały autentyczną chęć pomocy, ale w głowie dziewczyny zapaliła się ostrzegawcza lampka.
- Miło z twojej strony, ale pójde na górę. Myślę, że Kuba poradzi sobie z dalszą częścią zabawy. Dobranoc.- zniknęła na schodach odprowadzana wzrokiem przez Lewandowskiego.
- Dobranoc. - rzekł już sam do siebie.
Zza filaru wyłoniła się Emilka trzymając w ręce kieliszek martini. Położyła dłoń z nienagannym manicure na ramieniu napastnika.
- Widzę, że całkiem nieźle ci idzie.- ułożyła usta w szerokim uśmiechu. Lewy odwrócił się do niej łapiąc ją w pasie.
- Idzie mi wspaniale skarbie...- przysunął twarz do jej ucha łaskocząc je delikatnie oddechem. - Ale my też moglibyśmy się zabawić w końcu jesteśmy parą.
Dziewczyna przysunęła usta do jego warg tak, że teraz dzieliła je odległość kilku milimetrów.
- Nie ma mowy Robusiu...- tchnęła wprost w jego usta a potem odsunęła się z ociąganiem. - Chcę mieć Kubę nie ciebie, ale nie bierz tego do siebie po prostu bardzo zależy mi żeby moja kuzyneczka obeszła się smakiem.
- Po co ci on skoro cię nie kocha?- zapytał Lewandowski biorąc od niej kieliszek.
- A kto powiedział, że mnie nie pokocha? Spójrz na mnie! Brakuje mi czegoś? Co ma święta Agniesia, czego ja mieć nie mogę?- ciemne oczy Strzelczyckiej zalśniły zdecydowaniem i złością.
Robert miał skomentować, że brakuje jej kilku przymiotów Ordy, ale w porę ugryzł się w język. Emilia była jego sprzymierzeńcem, ale równie dobrze mogła obrócić się przeciwko niemu a on musiał zdobyć Agnieszkę.
Żmiję jaką była Emilia trzeba mieć blisko, ale uważać aby nie ukąsiła.
Agnieszka weszła do sypialni potrącając wychodzącego Wasyla(kota), który miauknął przeraźliwie i sfoszony uciekł na korytarz. Dziewczyna była tak zła, że nawet nie zauważyła swojego pupila. Martyna siedziała na łóżku głaszcząc Mańkę a na kolanach miała otwartego laptopa. Spojrzała na przyjaciółkę znad okularów przyglądając jej się z ciekawością i zatroskaniem. Aga ściągnęła szpilki i z wściekłością cisnęła nimi w głąb pokoju.
- Coś się stało?- zapytała lekarka.-Niech zgadnę. Emilcia?
- Pudło.-mruknęła pisarka przysiadając na brzegu łóżka. - Twój kochany kuzynek...
- Kuba? A cóż się stało?
- Wyobraź sobie, że twój ukochany kuzynek pod wpływem alkoholu dostał małpiego rozumu i zaczął rościć sobie do mnie prawa własnościowe.
- Aguś nie chcę cię martwić, ale Kubulek jest w połowie Brzęczkiem a mężczyźni w naszej rodzinie są dość zaborczymi osobnikami.
- Martyna ja wiem jaki jest Kuba i znam waszą rodzinę bo jesteście mi bardziej bliscy niż moja własne, ale nie będę tolerowała takich akcji. Powiedziałam mu co o nim myślę i wyszłam.
- I bardzo dobrze! - pochwaliła ją przyjaciółka. - Nie martw się wszystko sobie rano wyjaśnicie a teraz niech się upije z przyjaciółmi w końcu jest facetem a oni muszą sobie dostarczać takich rozrywek. Pewnie Wasyl jest wodzirejem całej akcji?
- A skąd. Marcin już dawno położył się spać. Ostatnio jak go widziałam to Piszczek bredził mu coś w kuchni, ale w salonie Benderowie i Langerak urządzili sobie karaoke i nie bardzo dosłyszałam o czym Łukasz mówi. W każdym razie jest głęboko nieszczęśliwy. A i Julian cię szukał, podobno obiecałaś mu jakiś zabieg.
- Ja? Wiesz co ten gamoń wymyślił? Klopp go nie kocha, woli Lewego i on chce sobie zrobić lobotomię. Odpowiedziałam mu, że mogę to zrobić co najwyżej łyżką ale on dalej błagał mnie niemalże na kolanach.- lekarka relacjonowała przyjaciółce przebieg rozmowy z drugim napastnikiem Borussi.
- Duże dzieci. Ale mam nadzieję że rano nie zastaniemy na dole pobojowiska. - dodała Agnieszka. - Idę wziąć prysznic a potem spać, mam dość na dzisiaj.
Na dole zostało już tylko kilka osób w tym niezniszczalni bliźniacy Bender, Łukasz Piszczek i Mats Hummels. Reszta zapakowała się do dużej taksówki, która miała porozwozić ich pod domy. Lewy zabrał Emilię zaraz po kłótni gospodarzy i pojechał z nią do swojego mieszkania w centrum. Piszczek odprowadzał ich smętnym na wpół przepitym wzrokiem co od razu zauważył Mats.
- Tęsknisz za nim?- zapytał wieszając się blondynowi na ramieniu.
- Nim?- zszokował się prawy obrońca.- Za nioooooooom! - jęknął siadając na krześle, stoper nadal wisiał na nim jak dziecko na ojcu.
- Och... współczuje ci Piszzzczusiuuuuuuu...
Bliźniacy pocieszali Kubę, który miał już dość na dzisiaj. Siedział na fotelu z głową w dół tak jakby grawitacja z większym natężeniem działała tylko na tę część ciała.
- Baby są jakieś inne.- powiedział ni stąd ni zowąd. - Sahin ją bezczelnie podrywa a ona nic a jak ja chcę się do niej przytulić to fuczy jak wściekła kotka. Czemu ona mi to robi?
- Nuri wcale jej nie podrywał, łosiu...- odpowiedział Lars. - Cały czas coś klepał o synku a potem opowiadał jej jaki to Xabi Alonso jest fajny i że się zaprzyjaźnili.
- Ale on ją przytulał!
- No bo tańczyli. Patrz na Hummelsa, też się klei do Łukasza a czy od razu są gejami?- zapytał Sven.
- Jakimi jejami? - zza kanapy wyłonił się Mitch Langerak, który uciał tam sobie drzemkę.
- Mitch? A co ty tutaj robisz?- zszokował się Hummels. Myśleliśmy, że pojechałeś z resztą. Neven się o ciebie pytał.
- A śpiący byłem a ktoś siedział na kanapie to wziąłem sobie poduchę i się tutaj przekimałem. Ale teraz to poszedłbym do domu.
- Wiesz co my też!- krzyknęli unisono bliźniacy.
- To ja się zabiorę z wami.- dodał Hummels. - Piszczek jedziesz?
- Nie ja zostanę z Kubulkiem ktoś musi go pocieszyć.- Piszczek usiadł na oparciu fotela głaszcząc Błaszczykowskiego po głowie. Ten dalej powtarzał, że baby są inne i na dodatek dziwne.
- Dobra zostawcie ich niech się oboje pocieszają. - Langerak machnął reką wychodząc za bliźniakami i Hummelsem.
Dwóch Polaków zostało w salonie siedząc i zawodząc jak zdarte płyty. Sen jednak szybko ich zmógł, Kuba zasnął na siedząco a Łukasz rozwalił się na kanapie a w jego nogach ulokował się kot- Wasyl. Nareszcie cisza zagościła w domu Kuby i Agnieszki.
____________________________________________________________________-
No to zakończyłam dwurozdziałowe imprezowanie. Trochę zrobiłam z naszych chłopaków chlorów :D
Życzę miłego czytania! :) Fiolka :*
poniedziałek, 11 lutego 2013
Rozdział 16
<Music>
Równo o dwudziestej wybiła godzina zero w której mieli zacząć napływać goście. Agnieszka cały dzień spędziła przygotowując do końca jedzenie, szukając wyimaginowanego kurzu i nerwowo odliczając godziny do wieczora. Po południu Kuba pojechał do cukierni po trzy blachy ciasta a potem zahaczył o lotnisko odbierając z niego Martynę i Wasyla.
Zdziwił go widok kuzynki spokojnie rozmawiającej z Marcinem, od czasu świąt zdążyli kilka razy się pokłócić, aż tu nagle po sylwestrze nastąpiła fala ociepleń. Nie wydawali się być szczególnie zaprzyjaźnieni, ale nie ostrzyli przy sobie wideł i siekiery.
- O jesteś już!- Martyna posłała uśmiech w stronę młodszego kuzyna.- Wasyl mi właśnie opowiadał, że po zgrupowaniu w Irlandii ma zamiar podjąć decyzję o zmianie klubu.
- Puścili cię w końcu?- Błaszczykowski spojrzał na starszego kolegę.
- Taaaa coś tam smędzili, że tyle lat, że za darmo ale w końcu nie będą mi robić problemów. I tak jestem stary i nie pasuję do ich nowej formuły z młodymi zawodnikami.
- Ile ty masz właściwie lat?- zapytała lekarka.
- W czerwcu skończę trzydzieści trzy. - odpowiedział stoper.
Kuba z zaciekawieniem przysłuchiwał się konwersacji tych dwojga. Czekał, aż któreś nie wytrzyma i zwyzywa drugie. Albo to jest cisza przed burzą, albo na oboje spłynęło anielskie uzdrowienie wróżbity Dawida. Ostatnio Piszczek włączył mu na polskiej kablówce program, gdzie blondyn w różowej koszuli przepowiadał dzwoniącej kobiecie rychłą wizytę u ginekologa. Starsza pani, która jak się potem okazało dawno skończyła osiemdziesiątkę, miała spotkać miłość swego życia.
- I oni powiedzieli, że jesteś za stary?- Martyna nie ukrywała zdziwienia.- Nie przejmuj się. Dla mnie to jest debilizm, ale jak cię nie chcą to znajdziesz sobie inny klub.- dziewczyna próbowała być przyjacielska.
Kuba zachichotał pod nosem, w dalszym ciągu zastanawiał się co ta parka kombinuje.
- Dzięki za pocieszenie.- mruknął stoper biorąc od lekarki bagaż.
Cała trójka zapakowała się do samochodu Błaszczykowskiego, kierując się w stronę podmiejskiej dzielnicy domków jednorodzinnych.
- Ładna inwestycja.- Wasyl wyszedł z samochodu oglądając dom, który Kuba niedawno zakupił. - Jaki to ma metraż?
- Dwieście metrów.- odpowiedział przyjaciel.- Jak dla nas dwoje wystarczy.
- Dwoje? A co planujesz was więcej?- zapytała ciekawie Martyna.
Błaszczykowski spojrzał na rozbawioną kuzynkę, zawsze chciał mieć dzieci i miał nadzieję, że Aga zapatruje się na tę sprawę podobnie. Fajnie byłoby wychowywać jej małą kopię, albo chłopczyka którego mógłby uczyć grać w piłkę i mieć z nim swoje męskie sprawy.
Oczywiście córka kapitana Błaszczykowskiego również potrafiłaby grać w nogę, podobnie jak Martyna grająca w dziewczęcej drużynie przez podstawówkę a potem liceum.
- Jesteście już!- zdenerwowana Agnieszka wyszła przed dom
- Co się stało kochanie?
- Właściwie to nic, ale jestem cała w nerwach. Boję się, że o czymś zapomnieliśmy nie chcę żeby była kompromitacja.
Cała czwórka weszła do domu kierując się do salonu, gdzie wylegiwały się już koty. Na widok ludzi podniosły łebki, spojrzały na nich i zasnęły mało zainteresowane zamieszaniem.
- Nie denerwuj się tak.- Martyna rzuciła swoją torebkę uderzając Wasyla w nogę.
- Aua! Co ty tam nosisz kamienie?- złapał się za stopę obutą w miekkie sportowe obuwie.
Kobieta spojrzała na niego z błyskiem złośliwości w oku. Nie miała ochoty ostrzyć na niego siekiery, ale nie musiała być do końca ugrzeczniona, prawda?
- Zaledwie malucha w częściach.
Kuba popluł się ze śmiechu a Wasyl mierzył groźnym spojrzeniem kuzynkę przyjaciela.
- Mogłem się tego spodziewać.- powiedział tylko. - Kuba pokaż mi moją sypialnię, odświeżę się, przebiorę i sprawdzę z Agnieszką czy wszystko gra. A ty zajmij się Martynką, sprawdź czy nie ma czegoś ostrego w środku. Nie chcę żeby któryś z twoich gości ucierpiał.
- O to nie musisz się martwić mój drogi. -kuzynka przyjaciela uśmiechnęła się złośliwie. - Nie mam przyjemności w dręczeniu innych...skoro mam ciebie pod reką. - powiedziawszy to z lekkością podniosła swoją torebkę i poszła za Agą do pokoju, gdzie miała spać.
Wasyl odprowadzał ją wzrokiem, przeklinając bezgłośnia a Kuba zrezygnowany wzruszył ramionami.
Ta dwójka nigdy nie osiągnie zawieszenia broni...
Kilka godzin później na przyjęcie zaczęli napływać pierwsi goście.
W salonie bawili się już bracia Bender, Mats Hummels założył na tę okazję koszulkę z Myszką Micky i czerwoną marynarkę. Właśnie próbował rozkminić jak bliźniacy nie mylą samych siebie.
- No bo wyobraź sobie taką sytuację. Wstajesz rano i czujesz się jak Lars.- zwrócił się do kolegi z drużyny Svena.
Bender spojrzał na niego z politowaniem a odpowiedział jego bliźniak.
- Wyobraź sobie sytuację, że wstajesz rano i czujesz się swoją babcią.
- Babcią Genowefą?- Mats wybałuszył oczy.- Nie to byłaby tragedia. Babcia ma siedemdziesiąt pięć lat, trwałą i fioletowe włosy od jakiejś śmierdzącej płukanki.
- Więc widzisz. - dodał Sven.- My jesteśmy do siebie podobni, ale każdy z nas jest innym człowiekiem tak jak ty i babcia.
Chłopcy dyskutowali też o innych zagadnieniach, podczas gdy do domu Błaszczykowskiego napływali nowi goście.
Goetze przyprowadził swoją dziewczynę Ann- Kathrin, tę samą która zszokowała się jego problemem ze spodenkami( a właściwie ich wstydliwą zawartością). Dziewczyna była młodziutka, ale bardzo sympatyczna. Zaraz za nimi przybył także Marco Reus z ukochaną Caroline i przyczepką w postaci Łukasza. Ten zobaczywszy Martynę zrobił do niej udawane maślane oczy.
Trener Klopp przybył z baryłką piwa i bukietem czerwonych tulipanów. Trunek wcisnął przechodzącemu obok Larsowi Benderowi myląc go z bratem a kwiaty celebralnie wręczył pisarce.
- Witam dzieciaki!- klepnął Kubę w o plecy, ucałował dłoń Agnieszki i od razu zaczął pohukiwać na Hummelsa i Goetzego. - Nalejcie mi tam piwa!
- Pana małżonka nie przyjdzie?- zapytała Aga
- Przeziębiła się. Ale obiecała, że jak tylko wydobrzeje przyjdzie na ploteczki.
- Trenerze a ja bym mógł się do pani trenerowej wprosić na jakieś plotki?- zza filaru wysunął się Piszczek z kieliszkiem czystej w dłoni.
Jurgen spojrzał na Łukasza unosząc brew w geście zdziwienia.
- Piszczek czy tobie czasem na głowę sufit nie spadł?- zapytał
Blondyn już szykował sie do odpowiedzi, ale akurat gdy miał wygłosić coś błyskotliwego w drzwi frontowe otworzyły się i stanął w nich Lewy z towarzyszką.
Piszczek otworzył usta ze zdziwienia a Martynie która właśnie zapoznawała się z Caroline, wyleciała z dłoni szklanka z drinkiem.
Robert przyprowadził na parapetówkę kuzynkę Agnieszki, Emilię Strzelczycką.
Młoda pianistka miała na sobie obcisłą czarną sukienkę, wysokie pomarańczowe szpilki a jej makijaż wyglądał jak spod pędzla najlepszej wizażystki. Wszyscy faceci patrzyli na nią za zainteresowaniem ku niezadowoleniu swoich żon, dziewczyn i partnerek.
Emilia wiedziała, że zrobiła dobre wrażenie i czuła się z tego bardzo dumna. Lewy obserwował minę Kuby, Wasyla i przede wszystkim Agnieszki która patrzyła na nich ze zdziwieniem w błękitnych oczach.
Wyglądała ślicznie, ale zupełnie inaczej od Emilki. Miała na sobie prostą błękitną sukienkę z długim rękawem i klasyczne czarne szpilki.
Z niewyszukaną elegancją i prostotą ale to właśnie podobało mu się w niej najbardziej. Podczas gdy ciemne loki spływały Emilii na ramiona i plecy, jasne włosy jej kuzynki były zaplecione w dobierany warkocz.
Większość mężczyzn wybrałabym seksowną Emilkę, ale w Agnieszce Ordzie było coś takiego, co nie pozwoliło mu spać ostatniej nocy. Z samego rana zadzwonił do Wojtka Szczęsnego z prośbą o telefon do Emilii. Zaproponował jej pewien układ na który dziewczyna przystała od razu. Szczęście, że udało jej się złapać bilet na lot do Dortmundu i przed godziną osiemnastą wylądowała w Niemczech, skąd udali się do jego mieszkania a potem na przyjęcie.
- Witaj Aga.- Emilia kocim krokiem podeszła do zszokowanej kuzynki. - Czy mogłabym z tobą porozmawiać na osobności?- zapytała uprzejmie.
- Chodź ze mną do kuchni.- Aga wskazała drogę.
Gdy obie znalazły się na osobności, Emilia złapała ją za rękę.
- Kochanie... przyjechałam tutaj bo czuję, że muszę cię przeprosić.- spojrzała na kuzynkę ciemnymi oczami z których zniknęła złośliwość i kpina.- Sprawiłam ci wiele bólu i wyrządziłam dużo krzywd. Zanim coś powiesz muszę ci wszystko wyjaśnić.... Ja ostatnio zachowywałam się tak źle, ponieważ zakochałam się nieszczęśliwie i ten... typ podeptał moje serce i wyrzucił jak niepotrzebny mebel. Zazdrościłam ci, że Kuba tak cię kocha a musisz wiedzieć, że jako dziewczynka podkochiwałam się w nim. Oczywiście było to młodzieńcze uczucie. Ale na sylwestrze poznałam Roberta i coś między nami zaiskrzyło. Zastanawiam się czy nie przenieść się na ostatni rok studiów do Dortmundu i zamieszkać z nim. Tak bardzo chciałabym mieć cię przy sobie, chcę żebyśmy były dla siebie przyjaciółkami i...siostrami. Proszę wybacz mi!- przytuliła się do Agnieszki.
Aga czuła się dziwnie, Emilka właśnie wyznała jej swoje uczucia i błagała o wybaczenie. Nie mogła zapomnieć, że ta dziewczyna jest jej najbliższą rodziną i w dzieciństwie były sobie bardzo bliskie.
- Emilko wybaczam ci. Wiem jak to jest stracić ukochanego i mam nadzieję, że ułoży ci się z Robertem...- uścisnęła pianistkę jeszcze raz.
Do pomieszczenia wsunęła się Martyna a Emilka z uśmiechem zostawiła Agę sam na sam z kuzynką Kuby.
- Co chciała?
- Pogodzić się. Jest teraz z Robertem.
- Lewandowskim? Daj spokój?! Uwierzyłaś jej?! Przecież ona ewidentnie coś kombinuje, błagam cię nie mów że dałaś się nabrać?! Ta dziewczyna tobą manipuluje, chce być bliżej Kuby...
- Martyna daj spokój. Ona jest moją rodziną właściwie oprócz ciotki i wujka nie mam nikogo na tym świecie. Nie chcę żyć z nikim w konflikcie. Skoro mnie przeprosiła to musze uwierzyć, że było to szczere.
- Jak chcesz.- mruknęła lekarka.- Ale pamiętaj, ja cię ostrzegałam.- zostawiła Agnieszkę samą.
Impreza trwała w najlepsze.
Piszczek wskoczył na krzesło i próbował nauczyć niemieckich kolegów hitu polskich dyskotek "Ona tańczy dla mnie"
- Powtarzajcie! Ja...uwielbiam ją...ona tu jest...
- Ja ufieljam jom...ona tu yest- powtarzali ochoczo Niemcy.
- I tańczy dla mnie
- I tajczy la mie!
- Dla mnie Reus!
- Lajmnie! - poprawił się Marco.
Wasyl i Kuba obserwowali wszystko ze śmiechem. Martyna rozmawiała z żoną Sebastiana Kehla, która podobnie jak ona pracowała w służbie zdrowia.
Aga zabukowała się w kuchni i tam też znalazł ją Lewy. Wsunął się do środka cicho niczym wąż przyczajony w ogródku.
- Dobrze się bawisz?- zapytał zza jej pleców.
Agę przeszedł dreszcz, nie lubiła być zaskakiwana od tyłu.
- Dobrze dziękuję a ty?- odwróciła się patrząc wprost w jego jasne oczy.
- Bardzo...- odpowiedział enigmatycznie. - Ale bawiłbym się lepiej gdybyś była w salonie.
Przysunął się nieznacznie. Agnieszka instynktownie odsunęła się do tyłu napotykając przeszkodę w postaci szafki.
- Mam tutaj kilka rzeczy do zrobienia.
- Może ci pomóc?- nachylił się nad nią. Był tak blisko jakby chciał ją pocałować. Zamarła w przerażeniu, próbowała wymacać ręką jakiś przedmiot na blacie. W końcu zsunęła kubek, który z trzaskiem rozbił się o płytki.
Lewy odsunął się od niej a do kuchni wszedł Wasyl z Kubą.
- Co się stało?- zapytał Błaszczykowski patrząc na Agnieszkę, która drżącymi rękami zbierała skorupy z podłogi.
- Nic...po poprostu kubek wyleciał mi z ręki.
Kuba pochylił się aby pomóc dziewczynie pozbierać porcelanowe odłamki, Lewy obserwował całą sytuację chłodnym spojrzeniem.
Tymczasem Martyna dopadła Emilię pod toaletą Agnieszki znajdującą się na pierwszym piętrze.
- Co to za gra?- zapytała wprost mierząc Emilię pytającym spojrzeniem.
Od początku wiedziała, że ta mała jędza coś knuje i namówiła na coś Lewandowskiego.
- Co insynuujesz? Jestem tutaj z moim chłopakiem.- odpowiedziała.
- Jasne a ja jestem królową brytyjską.
- Wasza wysokość mi wybaczy...- Strzelczycka chciała zamknąć za sobą drzwi, ale lekarka złapała ją za rękę mocno ściskając.
- Posłuchaj mała żmijko... Możesz owijać się wokół Agnieszki, która w każdym chce widzieć dobrego człowieka, ale ja cię doskonale przejrzałam. Jeśli ukąsisz kogokolwiek swoim jadem, urwę ci ten plugawy języczek. Zrozumiałaś? Mam cię na oku. - gestem wskazała, że będzie ją uważnie obserwować.
W Emilii aż się zagotowało, wiedziała że Martyna jest uważnym obserwatorem i będzie ją ciężko oszukać. Ale uda się.
Martyna zeszła na dół spotykając Wasyla, który właśnie wychodził z kuchni Lewy poszedł pogadać ze swoimi kumplami a Kuba i Aga stali w grupce z trenerem Kloppem, Romanem i Sebastianem Kehlem z żoną.
- Chodź do gabinetu.- lekarka złapała Wasyla za rękę
- Ohoho chcesz być ze mną sam na sam?- zachichotał stoper- Nie podejrzewałem cię o taki nienasycony głód.
- Nie pieprz Wasyl, musimy się naradzić.- wepchnęła go do pomieszczenia, zamykając za nimi starannie drzwi.
Marcin przysiadł na biurku patrząc z zaciekawieniem na kuzynkę Kuby. Jasne włosy poddała zabiegowi prostowanie, przez co opadały jej na ramiona. Oczy błyszczały jej zacięciem i zdecydowaniem wyglądała jak bogini wojny szykująca się do starcia z przeciwnikiem.
- Słucham? Co jest tak ważnego, że zamykasz się ze mną w gabinecie?
- Widziałeś z kim przyszedł Lewy? Z Emilką! Nie zauważyłam żeby na Sylwestrze jakoś wybitnie zapałali do siebie uczuciem. Coś mi tutaj śmierdzi...
- Ej! Myłem się dzisiaj! - obruszył się.
- Boże!- puknęła się w czoło.- Nie ty! Oni! Ta mała żmija coś kombinuje a i Lewemu z oczu dobrze nie patrzy.
- Czy ty aby nie naoglądałaś się filmów szpiegowskich? Co oni mogą zrobić?
- A no na przykład nabruździć Agnieszce i Kubie. Dobrze wiemy, że ich związek jest jeszcze na tym etapie, gdzie zakochane idiotki mogą im zaszkodzić. Wiele przeszli i ja nie pozwolę, żeby znowu cierpieli.
- Co mamy robić?
Martyna przysunęła się do Wasilewskiego.
- Miej oczy i uszy szeroko otwarte!
CDN
______________________________________________________________________
Uff wyrobiłam się dzisiaj, już myślałam że będę musiała siedzieć nad tym dłużej.
Jak zwykle życzę Wam miłego czytania.
Pozdrawiam Fiolka :*
Równo o dwudziestej wybiła godzina zero w której mieli zacząć napływać goście. Agnieszka cały dzień spędziła przygotowując do końca jedzenie, szukając wyimaginowanego kurzu i nerwowo odliczając godziny do wieczora. Po południu Kuba pojechał do cukierni po trzy blachy ciasta a potem zahaczył o lotnisko odbierając z niego Martynę i Wasyla.
Zdziwił go widok kuzynki spokojnie rozmawiającej z Marcinem, od czasu świąt zdążyli kilka razy się pokłócić, aż tu nagle po sylwestrze nastąpiła fala ociepleń. Nie wydawali się być szczególnie zaprzyjaźnieni, ale nie ostrzyli przy sobie wideł i siekiery.
- O jesteś już!- Martyna posłała uśmiech w stronę młodszego kuzyna.- Wasyl mi właśnie opowiadał, że po zgrupowaniu w Irlandii ma zamiar podjąć decyzję o zmianie klubu.
- Puścili cię w końcu?- Błaszczykowski spojrzał na starszego kolegę.
- Taaaa coś tam smędzili, że tyle lat, że za darmo ale w końcu nie będą mi robić problemów. I tak jestem stary i nie pasuję do ich nowej formuły z młodymi zawodnikami.
- Ile ty masz właściwie lat?- zapytała lekarka.
- W czerwcu skończę trzydzieści trzy. - odpowiedział stoper.
Kuba z zaciekawieniem przysłuchiwał się konwersacji tych dwojga. Czekał, aż któreś nie wytrzyma i zwyzywa drugie. Albo to jest cisza przed burzą, albo na oboje spłynęło anielskie uzdrowienie wróżbity Dawida. Ostatnio Piszczek włączył mu na polskiej kablówce program, gdzie blondyn w różowej koszuli przepowiadał dzwoniącej kobiecie rychłą wizytę u ginekologa. Starsza pani, która jak się potem okazało dawno skończyła osiemdziesiątkę, miała spotkać miłość swego życia.
- I oni powiedzieli, że jesteś za stary?- Martyna nie ukrywała zdziwienia.- Nie przejmuj się. Dla mnie to jest debilizm, ale jak cię nie chcą to znajdziesz sobie inny klub.- dziewczyna próbowała być przyjacielska.
Kuba zachichotał pod nosem, w dalszym ciągu zastanawiał się co ta parka kombinuje.
- Dzięki za pocieszenie.- mruknął stoper biorąc od lekarki bagaż.
Cała trójka zapakowała się do samochodu Błaszczykowskiego, kierując się w stronę podmiejskiej dzielnicy domków jednorodzinnych.
- Ładna inwestycja.- Wasyl wyszedł z samochodu oglądając dom, który Kuba niedawno zakupił. - Jaki to ma metraż?
- Dwieście metrów.- odpowiedział przyjaciel.- Jak dla nas dwoje wystarczy.
- Dwoje? A co planujesz was więcej?- zapytała ciekawie Martyna.
Błaszczykowski spojrzał na rozbawioną kuzynkę, zawsze chciał mieć dzieci i miał nadzieję, że Aga zapatruje się na tę sprawę podobnie. Fajnie byłoby wychowywać jej małą kopię, albo chłopczyka którego mógłby uczyć grać w piłkę i mieć z nim swoje męskie sprawy.
Oczywiście córka kapitana Błaszczykowskiego również potrafiłaby grać w nogę, podobnie jak Martyna grająca w dziewczęcej drużynie przez podstawówkę a potem liceum.
- Jesteście już!- zdenerwowana Agnieszka wyszła przed dom
- Co się stało kochanie?
- Właściwie to nic, ale jestem cała w nerwach. Boję się, że o czymś zapomnieliśmy nie chcę żeby była kompromitacja.
Cała czwórka weszła do domu kierując się do salonu, gdzie wylegiwały się już koty. Na widok ludzi podniosły łebki, spojrzały na nich i zasnęły mało zainteresowane zamieszaniem.
- Nie denerwuj się tak.- Martyna rzuciła swoją torebkę uderzając Wasyla w nogę.
- Aua! Co ty tam nosisz kamienie?- złapał się za stopę obutą w miekkie sportowe obuwie.
Kobieta spojrzała na niego z błyskiem złośliwości w oku. Nie miała ochoty ostrzyć na niego siekiery, ale nie musiała być do końca ugrzeczniona, prawda?
- Zaledwie malucha w częściach.
Kuba popluł się ze śmiechu a Wasyl mierzył groźnym spojrzeniem kuzynkę przyjaciela.
- Mogłem się tego spodziewać.- powiedział tylko. - Kuba pokaż mi moją sypialnię, odświeżę się, przebiorę i sprawdzę z Agnieszką czy wszystko gra. A ty zajmij się Martynką, sprawdź czy nie ma czegoś ostrego w środku. Nie chcę żeby któryś z twoich gości ucierpiał.
- O to nie musisz się martwić mój drogi. -kuzynka przyjaciela uśmiechnęła się złośliwie. - Nie mam przyjemności w dręczeniu innych...skoro mam ciebie pod reką. - powiedziawszy to z lekkością podniosła swoją torebkę i poszła za Agą do pokoju, gdzie miała spać.
Wasyl odprowadzał ją wzrokiem, przeklinając bezgłośnia a Kuba zrezygnowany wzruszył ramionami.
Ta dwójka nigdy nie osiągnie zawieszenia broni...
Kilka godzin później na przyjęcie zaczęli napływać pierwsi goście.
W salonie bawili się już bracia Bender, Mats Hummels założył na tę okazję koszulkę z Myszką Micky i czerwoną marynarkę. Właśnie próbował rozkminić jak bliźniacy nie mylą samych siebie.
- No bo wyobraź sobie taką sytuację. Wstajesz rano i czujesz się jak Lars.- zwrócił się do kolegi z drużyny Svena.
Bender spojrzał na niego z politowaniem a odpowiedział jego bliźniak.
- Wyobraź sobie sytuację, że wstajesz rano i czujesz się swoją babcią.
- Babcią Genowefą?- Mats wybałuszył oczy.- Nie to byłaby tragedia. Babcia ma siedemdziesiąt pięć lat, trwałą i fioletowe włosy od jakiejś śmierdzącej płukanki.
- Więc widzisz. - dodał Sven.- My jesteśmy do siebie podobni, ale każdy z nas jest innym człowiekiem tak jak ty i babcia.
Chłopcy dyskutowali też o innych zagadnieniach, podczas gdy do domu Błaszczykowskiego napływali nowi goście.
Goetze przyprowadził swoją dziewczynę Ann- Kathrin, tę samą która zszokowała się jego problemem ze spodenkami( a właściwie ich wstydliwą zawartością). Dziewczyna była młodziutka, ale bardzo sympatyczna. Zaraz za nimi przybył także Marco Reus z ukochaną Caroline i przyczepką w postaci Łukasza. Ten zobaczywszy Martynę zrobił do niej udawane maślane oczy.
Trener Klopp przybył z baryłką piwa i bukietem czerwonych tulipanów. Trunek wcisnął przechodzącemu obok Larsowi Benderowi myląc go z bratem a kwiaty celebralnie wręczył pisarce.
- Witam dzieciaki!- klepnął Kubę w o plecy, ucałował dłoń Agnieszki i od razu zaczął pohukiwać na Hummelsa i Goetzego. - Nalejcie mi tam piwa!
- Pana małżonka nie przyjdzie?- zapytała Aga
- Przeziębiła się. Ale obiecała, że jak tylko wydobrzeje przyjdzie na ploteczki.
- Trenerze a ja bym mógł się do pani trenerowej wprosić na jakieś plotki?- zza filaru wysunął się Piszczek z kieliszkiem czystej w dłoni.
Jurgen spojrzał na Łukasza unosząc brew w geście zdziwienia.
- Piszczek czy tobie czasem na głowę sufit nie spadł?- zapytał
Blondyn już szykował sie do odpowiedzi, ale akurat gdy miał wygłosić coś błyskotliwego w drzwi frontowe otworzyły się i stanął w nich Lewy z towarzyszką.
Piszczek otworzył usta ze zdziwienia a Martynie która właśnie zapoznawała się z Caroline, wyleciała z dłoni szklanka z drinkiem.
Robert przyprowadził na parapetówkę kuzynkę Agnieszki, Emilię Strzelczycką.
Młoda pianistka miała na sobie obcisłą czarną sukienkę, wysokie pomarańczowe szpilki a jej makijaż wyglądał jak spod pędzla najlepszej wizażystki. Wszyscy faceci patrzyli na nią za zainteresowaniem ku niezadowoleniu swoich żon, dziewczyn i partnerek.
Emilia wiedziała, że zrobiła dobre wrażenie i czuła się z tego bardzo dumna. Lewy obserwował minę Kuby, Wasyla i przede wszystkim Agnieszki która patrzyła na nich ze zdziwieniem w błękitnych oczach.
Wyglądała ślicznie, ale zupełnie inaczej od Emilki. Miała na sobie prostą błękitną sukienkę z długim rękawem i klasyczne czarne szpilki.
Z niewyszukaną elegancją i prostotą ale to właśnie podobało mu się w niej najbardziej. Podczas gdy ciemne loki spływały Emilii na ramiona i plecy, jasne włosy jej kuzynki były zaplecione w dobierany warkocz.
Większość mężczyzn wybrałabym seksowną Emilkę, ale w Agnieszce Ordzie było coś takiego, co nie pozwoliło mu spać ostatniej nocy. Z samego rana zadzwonił do Wojtka Szczęsnego z prośbą o telefon do Emilii. Zaproponował jej pewien układ na który dziewczyna przystała od razu. Szczęście, że udało jej się złapać bilet na lot do Dortmundu i przed godziną osiemnastą wylądowała w Niemczech, skąd udali się do jego mieszkania a potem na przyjęcie.
- Witaj Aga.- Emilia kocim krokiem podeszła do zszokowanej kuzynki. - Czy mogłabym z tobą porozmawiać na osobności?- zapytała uprzejmie.
- Chodź ze mną do kuchni.- Aga wskazała drogę.
Gdy obie znalazły się na osobności, Emilia złapała ją za rękę.
- Kochanie... przyjechałam tutaj bo czuję, że muszę cię przeprosić.- spojrzała na kuzynkę ciemnymi oczami z których zniknęła złośliwość i kpina.- Sprawiłam ci wiele bólu i wyrządziłam dużo krzywd. Zanim coś powiesz muszę ci wszystko wyjaśnić.... Ja ostatnio zachowywałam się tak źle, ponieważ zakochałam się nieszczęśliwie i ten... typ podeptał moje serce i wyrzucił jak niepotrzebny mebel. Zazdrościłam ci, że Kuba tak cię kocha a musisz wiedzieć, że jako dziewczynka podkochiwałam się w nim. Oczywiście było to młodzieńcze uczucie. Ale na sylwestrze poznałam Roberta i coś między nami zaiskrzyło. Zastanawiam się czy nie przenieść się na ostatni rok studiów do Dortmundu i zamieszkać z nim. Tak bardzo chciałabym mieć cię przy sobie, chcę żebyśmy były dla siebie przyjaciółkami i...siostrami. Proszę wybacz mi!- przytuliła się do Agnieszki.
Aga czuła się dziwnie, Emilka właśnie wyznała jej swoje uczucia i błagała o wybaczenie. Nie mogła zapomnieć, że ta dziewczyna jest jej najbliższą rodziną i w dzieciństwie były sobie bardzo bliskie.
- Emilko wybaczam ci. Wiem jak to jest stracić ukochanego i mam nadzieję, że ułoży ci się z Robertem...- uścisnęła pianistkę jeszcze raz.
Do pomieszczenia wsunęła się Martyna a Emilka z uśmiechem zostawiła Agę sam na sam z kuzynką Kuby.
- Co chciała?
- Pogodzić się. Jest teraz z Robertem.
- Lewandowskim? Daj spokój?! Uwierzyłaś jej?! Przecież ona ewidentnie coś kombinuje, błagam cię nie mów że dałaś się nabrać?! Ta dziewczyna tobą manipuluje, chce być bliżej Kuby...
- Martyna daj spokój. Ona jest moją rodziną właściwie oprócz ciotki i wujka nie mam nikogo na tym świecie. Nie chcę żyć z nikim w konflikcie. Skoro mnie przeprosiła to musze uwierzyć, że było to szczere.
- Jak chcesz.- mruknęła lekarka.- Ale pamiętaj, ja cię ostrzegałam.- zostawiła Agnieszkę samą.
Impreza trwała w najlepsze.
Piszczek wskoczył na krzesło i próbował nauczyć niemieckich kolegów hitu polskich dyskotek "Ona tańczy dla mnie"
- Powtarzajcie! Ja...uwielbiam ją...ona tu jest...
- Ja ufieljam jom...ona tu yest- powtarzali ochoczo Niemcy.
- I tańczy dla mnie
- I tajczy la mie!
- Dla mnie Reus!
- Lajmnie! - poprawił się Marco.
Wasyl i Kuba obserwowali wszystko ze śmiechem. Martyna rozmawiała z żoną Sebastiana Kehla, która podobnie jak ona pracowała w służbie zdrowia.
Aga zabukowała się w kuchni i tam też znalazł ją Lewy. Wsunął się do środka cicho niczym wąż przyczajony w ogródku.
- Dobrze się bawisz?- zapytał zza jej pleców.
Agę przeszedł dreszcz, nie lubiła być zaskakiwana od tyłu.
- Dobrze dziękuję a ty?- odwróciła się patrząc wprost w jego jasne oczy.
- Bardzo...- odpowiedział enigmatycznie. - Ale bawiłbym się lepiej gdybyś była w salonie.
Przysunął się nieznacznie. Agnieszka instynktownie odsunęła się do tyłu napotykając przeszkodę w postaci szafki.
- Mam tutaj kilka rzeczy do zrobienia.
- Może ci pomóc?- nachylił się nad nią. Był tak blisko jakby chciał ją pocałować. Zamarła w przerażeniu, próbowała wymacać ręką jakiś przedmiot na blacie. W końcu zsunęła kubek, który z trzaskiem rozbił się o płytki.
Lewy odsunął się od niej a do kuchni wszedł Wasyl z Kubą.
- Co się stało?- zapytał Błaszczykowski patrząc na Agnieszkę, która drżącymi rękami zbierała skorupy z podłogi.
- Nic...po poprostu kubek wyleciał mi z ręki.
Kuba pochylił się aby pomóc dziewczynie pozbierać porcelanowe odłamki, Lewy obserwował całą sytuację chłodnym spojrzeniem.
Tymczasem Martyna dopadła Emilię pod toaletą Agnieszki znajdującą się na pierwszym piętrze.
- Co to za gra?- zapytała wprost mierząc Emilię pytającym spojrzeniem.
Od początku wiedziała, że ta mała jędza coś knuje i namówiła na coś Lewandowskiego.
- Co insynuujesz? Jestem tutaj z moim chłopakiem.- odpowiedziała.
- Jasne a ja jestem królową brytyjską.
- Wasza wysokość mi wybaczy...- Strzelczycka chciała zamknąć za sobą drzwi, ale lekarka złapała ją za rękę mocno ściskając.
- Posłuchaj mała żmijko... Możesz owijać się wokół Agnieszki, która w każdym chce widzieć dobrego człowieka, ale ja cię doskonale przejrzałam. Jeśli ukąsisz kogokolwiek swoim jadem, urwę ci ten plugawy języczek. Zrozumiałaś? Mam cię na oku. - gestem wskazała, że będzie ją uważnie obserwować.
W Emilii aż się zagotowało, wiedziała że Martyna jest uważnym obserwatorem i będzie ją ciężko oszukać. Ale uda się.
Martyna zeszła na dół spotykając Wasyla, który właśnie wychodził z kuchni Lewy poszedł pogadać ze swoimi kumplami a Kuba i Aga stali w grupce z trenerem Kloppem, Romanem i Sebastianem Kehlem z żoną.
- Chodź do gabinetu.- lekarka złapała Wasyla za rękę
- Ohoho chcesz być ze mną sam na sam?- zachichotał stoper- Nie podejrzewałem cię o taki nienasycony głód.
- Nie pieprz Wasyl, musimy się naradzić.- wepchnęła go do pomieszczenia, zamykając za nimi starannie drzwi.
Marcin przysiadł na biurku patrząc z zaciekawieniem na kuzynkę Kuby. Jasne włosy poddała zabiegowi prostowanie, przez co opadały jej na ramiona. Oczy błyszczały jej zacięciem i zdecydowaniem wyglądała jak bogini wojny szykująca się do starcia z przeciwnikiem.
- Słucham? Co jest tak ważnego, że zamykasz się ze mną w gabinecie?
- Widziałeś z kim przyszedł Lewy? Z Emilką! Nie zauważyłam żeby na Sylwestrze jakoś wybitnie zapałali do siebie uczuciem. Coś mi tutaj śmierdzi...
- Ej! Myłem się dzisiaj! - obruszył się.
- Boże!- puknęła się w czoło.- Nie ty! Oni! Ta mała żmija coś kombinuje a i Lewemu z oczu dobrze nie patrzy.
- Czy ty aby nie naoglądałaś się filmów szpiegowskich? Co oni mogą zrobić?
- A no na przykład nabruździć Agnieszce i Kubie. Dobrze wiemy, że ich związek jest jeszcze na tym etapie, gdzie zakochane idiotki mogą im zaszkodzić. Wiele przeszli i ja nie pozwolę, żeby znowu cierpieli.
- Co mamy robić?
Martyna przysunęła się do Wasilewskiego.
- Miej oczy i uszy szeroko otwarte!
CDN
______________________________________________________________________
Uff wyrobiłam się dzisiaj, już myślałam że będę musiała siedzieć nad tym dłużej.
Jak zwykle życzę Wam miłego czytania.
Pozdrawiam Fiolka :*
poniedziałek, 4 lutego 2013
Rozdział 15
<Music>
Bruksela styczeń 2013
Marcin Wasilewski wracał właśnie z treningu przed rozpoczęciem wiosennej rundy ligi belgijskiej. Nie był typem złośnika, ale dzisiaj humor nie dopisywał mu wcale i miał ochotę wyrżnąć komuś w mordę.
Powodem jego podminowania była decyzja trenera Broma, który postanowił usadzić go na ławce rezerwowych z racji jego wieku.
- Nosz kurwa czy ja mam sto lat, że stwierdził moją starość?!- ryknął do słuchawki Łukaszowi Piszczkowi, który telefonował do niego z informacją, że Kuba i Aga zamieszkali razem.- A tak poza tym to cieszę się ich szczęściem.
- Wasylku nie przejmuj się tym całym Bromem. Zmieniaj klub czym prędzej, jesteś jeszcze młody chłopak. Co ma powiedzieć Beckham czy Puyol? Jeśli ty jesteś stary to na nich dawno powinny rosnąć kwiatki. - odpowiedział Piszczek.
Marcin cieszył się, że koledzy tak go wspierają i dla reprezentacji jest ważnym członem, ale nigdy nie pogodzi się z tym, że grzeje tyłkiem ławę rezerwowych. Podobną sytuację reprezentował Przemek Tytoń. Bramkarz był o krok od Primera Division, ale władze PSV wykazały się koncertowym chamstwem nie chcąc go sprzedać.
- Ech czas odłożyć pluszową żyletkę i odpocząć sobie przy piwku na kanapie.- mruknął do siebie Wasyl brawurowo parkując swoje czarne audi A5 przed posesją gdzie aktualnie mieszkał. Po rozwodzie z żoną sprzedał duży dom pod Brukselą żeby przeprowadzić się do podmiejskiego bliźniaka. Jego sąsiadami było młode niemieckie małżeństwo z dwuletnim synkiem, który mówił do niego "Uji".
Marcin wziął swoją torbę treningową z przedniego siedzenia i dziarskim(jak na takiego starca) krokiem ruszył do domu. Drzwi ustąpiły pod naciskiem jego dłoni, co wywołało w nim falę podejrzeń a w jego głowie od razu zapaliła się czerwona lampka ostrzegawcza.
Zostawił torbę na progu biorąc do ręki parasol wsadzony do metalowego stojaka na przedpokoju. W domu panowała cisza, gdy stoper zakradał do kolejnych pomieszczeń niczym don Pedro z popularnej polskiej bajki.
W salonie głucha cisza, wszystkie sprzęty były na swoim miejscu w kuchni panował taki sam bałagan, jaki zostawił wychodząc. Nawet jego kubek z lordem Vaderem nie został przestawiony ani o milimetr.
Zegar w holu tykał równomiernie, Marcin uchylił ostrożnie drzwi do sypialni, wsuwając się cichutko niczym szpieg. W pomieszczeniu panowały egipskie ciemności, gdy rano wychodził zapomniał rozsunąć rolety. Podchodząc do łóżka potknął się o ciężarek, pozostawiony tam wczoraj wieczorem. Zaklął szpetnie pod nosem, wolną ręką próbując wymacać kontakt.
Gdy udało mu się zapalić światło, podbiegł czym prędzej do łóżka. Zamarł z parasolem w dłoni gdy ujrzał nagą kobietę obsypaną płatkami róż, drzemiącą w jego własnym łóżku.
Brunetka otworzyła oczy patrząc na niego wygłodniale, jej lśniące ciemne włosy falami opadały na opalone ciało.
- Martino!- wykrzyknęła energicznie.- Ciekałam na ciebie!
- Co pani tu robi?- zapytał zdezorientowany próbując na nią nie patrzeć.
Czy ja mam halucynacje z tej starości?- jęknął w duchu.
- No ciekam! Jestem taka strasznie stęskniona za tobom! - wyskoczyła z łóżka rzucając mu się na szyję. Jej usta całowały go po całej twarzy a on stał jak słup soli z Wieliczki z jedną ręką uniesioną w górze a drugą dzierżącą parasol.
Po chwili ogarnął się odczepiając Włoszkę. Podszedł do szafy wyciągając z niej swój puchaty szlafrok. Podał go zszokowanej dziewczynie.
- Ubierz się.- mimowolnie przeszedł z nią na ty.
- Ciego ty mnie nie chcesz?- jęknęła Simona.- Czy ja nie jestem bellissima? Co mnie brakuje?
- Nic ci nie brakuje. Ale ja cię nie znam, widzieliśmy się raz na sylwestrze.
- No to co? Podoba ci się inna? Ach Martino ty mnie się tak podobasz! Jesteś taki mięski, italliański, taki prawdziwa mężczyzna!
- Ty również jesteś piękna, ale nie możesz przyjeżdżać do mojego domu i wchodzić jak do siebie. To łóżko jest już zajęte przez...- myślał chwilę
- Przez kogo?!
- Przez pewną lekarkę.- skłamał gładko.- Była na przyjęciu z innym piłkarzem, ale zapałaliśmy do siebie miłością.
- Zapa co? O podła! Mama mia! Nie wybaczem ci tego!- trzasnęła go w twarz, pozbierała swoje rzeczy i rąbnęła drzwiami prawie rozwalając ścianę.
Wasyl stał pośrodku swojej ukwieconej sypialni nie mogąc uwierzyć co przed chwilą wydarzyło się w jego domu.
Tego samego dnia Dortmund
Agnieszka i Kuba od dwóch tygodni mieszkali w domu, który niedawno kupił Kuba.
Budynek był piętrowy, wykonany z szarej cegły z przestronnym salonem przechodzącym w jadalnię, dużą kuchnią, trzema łazienkami i trzema sypialniami. Na dole znajdował się także gabinet połączony z biblioteką w którym Agnieszka rozłożyła swój komputer i stosy notatek. Za domem rozpościerał się ogród z zadaszonym patiem i mini boiskiem do siatkówki.
Z początku Agnieszka myślała, że będą z Kubą dzielić wspólną sypialnię, jednak jej ukochany miał inny zamysł.
- Cały czas cię uwodzę.- uśmiechnął się łobuzersko gdy pokazywał jej sypialnię. Pomieszczenie było pomalowane na błękitno, pośrodku królowało łóżku z fantazyjną, metalową ramą przykryte kremową kapą. Oprócz przestronnej szafy, sypialnia dziewczyny była też zaopatrzona w sekretarzyk, toaletkę z miękkim stołeczkiem do siedzenia i dwa fotele obite materią o ton ciemniejszą od ścian. W wykuszowych oknach wisiały frędzlowe białe firanki na których spodzie lśniły pojedyncze kryształki. Ostatnim akcentem był sporych rozmiarów obraz z chabrami w porcelanowym wazonie.
Agnieszkę zamurowało. Kuba idealnie trafił w jej gust, zawsze marzyła o takiej sypialni i teraz popłakała się jak dziecko.
Błaszczykowski pocałował ją czule, przytulając do szerokiej piersi.
Dwa tygodnie współnego mieszkania nauczyły ich od nowa swoich przyzwyczajeń. Kuba przed wyjściem na trening robił im śniadanie, za to Aga przygotowywała obiady lub kolacje w zależności od pory jego powrotów.
Koty zadomowiły się w salonie na dobre. Całymi dniami hasały po ogrodzie wspinając się po niskich drzewkach a potem zalegały na kanapie i fotelach. Kuba zawsze sprawdzał czy w miejscu w którym chce usiąść nie leży właśnie puchata kulka.
Wasyl wyczuł w nim kompana do zabaw i szybko zaakceptował go jako nowego pana, Mańka podchodziła do niego ostrożnie, ale były dni kiedy z hrabiowską łaską pozwalała człowiekowi się miziać.
Dzisiaj Borussia miała rozegrać pierwszy mecz w wiosennej kolejce Bundesligi. Kuba przed tygodniem nabawił się na treningu drobnego urazu łydki, ale fizjoterapeuci szybko postawili go na nogi. Agnieszka po raz pierwszy miała obejrzeć widowisko piłkarskie na Signal Idunie. Czuła się trochę dziwnie siedząc pomiędzy dziewczynami zawodników. Otuchy dodawała jej Caroline, partnerka Marco Reusa dość dobrze znała angielski więc mogły swobodnie się porozumieć.
- Jutro wyprawiacie parapetówkę?- zapytała podając Adze kubek z gorącą herbatą. Dzisiejszego dnia wiał mocny wiatr więc kibice rozgrzewali się czym mogli.
- Tak cały wczorajszy dzień spędziłam przy garach. Kuba chciał wynająć firmę cateringową, ale ja wolałam zrobić jedzenie sama. Ciasta będą zamówione w cukierni, bo już nie dałam rady.
- I tak cię podziwiam ja nie umiem gotować mam dwie lewe ręce. Nie wiem jak ten Reus jeszcze ze mną wytrzymuje.- uśmiechnęła się przyjaźnie.
- Możesz kiedyś wpaść to cię trochę podszkolę. Kiedy nie piszę mam masę wolnego czasu.
- Trzymam cię za słowo!- odpowiedziała przyszła pani Reus.
Mecz zaczął się od akcji dwóch Polaków Błaszczykowski podał Lewandowskiemu, który nie wykorzystał tego i przestrzelił wywołując tym buczeniem stadionu.
Druga okazja dla pszczółek była w minucie trzynastej, lecz bramkarz Norymbergi nie dał się zaskoczyć. Lewy zaklął szpetnie dając upust swojej złości.
Chwilę później bramka BVB została zagrożona przez silny strzał Tomasza Pekharta, lecz Roman Weidenfeller kapitalnie obronił jego strzał głową. Trybuny ryknęły w geście aprobaty a bramkarz zaczął wymachiwać na obrońców, żeby bardziej pilnowali rywali.
W siemnastej siedemnastej minucie Timo Gebhart sfaulował biegnącego za piłką Łukasza Piszczka, czego skutkiem był podyktowany przez sędziego rzut karny.
Egzekutorem jedenastki był Kuba, który z charakterystycznym zamarkowaniem strzału a potem właściwym wybiciu zdołał władować torpedę do bramki gości.
Trzy minuty później po genialnym podaniu Maria Goetzego strzelił ponownie, czym wsławił się na trybunach.
Kibice skandowali jego imię, komentatorzy rozpływali się nad powrotem po zapaści a Agnieszka puchła z dumy.
Pod koniec pierwszej połowy Lewy ciśnięty potrzebą strzelenia, trafil w bramkę lecz nieugięty sędzia boczny odgwizdał spalony.
Operator kamery uchwycił grymas twarzy i soczyste kurwa mać wykrzyknięte w złości.
Druga połowa była bardziej senna a goście mocniej napierali na bramkę.
W sześćdziesiątej minucie Lewy znowu nie miał szczęścia, podobnie jak Marco Reus kilka minut później. Kuba zszedł z boiska około siedemdziesiątej minuty pośród oklasków i skandowania jego imienia. Klopp wyściskał go serdecznie, poklepał po tyłku i pozwolił odpoczywać. Nie mógł jeszcze eksploatować go przez pełne dziewięćdziesiąt minut.
Pod koniec meczu Robert w końcu dopiął swego i strzelił dwunastego gola w tym sezonie, ustalając wynik na 3:0. W szatni panowała szampańska zabawa, Hummels w samych gatkach biegał ze swoim iphone'm fotografując się ze wszystkimi. Piszczek klepał Kubę po głowie a Reus z Goetzem śpiewali jakąś sprośną, piwiarską piosenkę.
Spuchnięty z dumy trener Klopp wszedł do szatni niczym cesarz, rozdając wszystkim uśmiechy na prawo i lewo.
- Pięknie moi dzielni Polacy!- wyściskał Lewego i Kubę. - Kubulku słyszałem, że jutro party u ciebie! - klepnął Błaszczykowskiego w plecy aż zadudniło.
- No tak trenerze, mam nadzieje że zaszczycisz nas swoją obecnością?- zapytał wciągając spodnie.
- Oczywiście! Kupiłem na tę okazję dwie beczki ciemnego, niemieckiego piwa! A powiedz mi jakie kwiaty lubi Agnieszka?- zapytał konspiracyjnie.
- Wiosenne ale jak jej trener kupi jakieś kwiaciarniane to też się ucieszy.- odpowiedział Polak.
- Małżonka mi kupi, wiesz ja się nie znam na takich rzeczach, ale powiem ci jedno. Ta dziewczyna to skarb i masz ją szanować i dbać bo jak nie to będziesz miał ze mną do czynienia! A teraz do domku, prysznic i spać! Jutro będziemy szaleć!- powiedziawszy to zniknął na korytarzu. Kuba ubrał się ekspresowo, zarzucił torbę na ramię i wyszedł na korytarz gdzie miała czekać na niego Agnieszka. Zatrzymał go jeszcze Sebastian Kehl bo miał jakąś niecierpiącą zwłoki sprawę.
Tymczasem Aga przechadzała się po holu w którym wisiały zdjęcia drużyn z przełomu lat. Nie zauważyła przyglądającego jej się Roberta, który zmierzył ją od stóp obutych w zimowe oficerki po nogi w jasnych jeansach aż po żółtą kurtkę pod którą miała koszulkę z numerem 16. Kuba podarował ją, jej dwa dni temu z prośbą czy wyświadczy mu ten zaszczyt i będzie zakładała na mecz BVB.
- To zdjęcie z poprzedniego roku. - Lewy podszedł do niej uśmiechając się życzliwie.
- Też to wydedukowałam, chociaż podpisy sa po niemiecku ale jest data.- wskazała na 2012 rok w rogu fotografii.
- To był dla nas dobry czas.- odpowiedział młody napastnik wpatrując się w Agę.
Dziewczyna nie wiedziała co o nim myśleć. Raz nie odzywał się ani słowem obserwując tylko a drugim razem zagadywał uprzejmie. Wiedziała, że nie lubi się z Kubą i to z wzajemnością a i Łukasz jakoś wybitnie za nim nie przepadał. W tym chłopaku ścierały się dwie skrajności. Jedna cyniczna i cwaniacka a druga uprzejma i kulturalna, nie wiedziała co ma o nim myśleć.
- Fajnie, że tak dobrze dajecie sobie radę. Przyjdziesz jutro na przyjęcie?- zapytała kurtuazyjnie.
Lewy spojrzał na nią z błyskiem w oku.
- Kuba mnie zaprosił. Będę na pewno.- powiedział to jakby nazbyt gorliwie. Adze w tym momencie wypadły z ręki kluczyki od samochodu, po które schyliła się równocześnie z Lewandowskim. Ich ręce spotkały się na moment, ale chłopak cofnął je od razu.
- Muszę już iść.- bąknął i uciekł jakby ktoś go gonił.
Po chwili z szatni wyłonił się Kuba uśmiechając się szeroko. Aga podeszła do niego całując go w usta i ściskając.
- Byłeś wspaniały.- zmierzwiła mu włosy.
- Bo ty przynosisz mi szczęście.- przytulił ją mocno prowadząc na parking gdzie stał ich samochód. Piszczek zmył się z Reusem i Caroline, bo wprosił się do nich na kolację. Jak to on nie miał dziewczyny i szukał sobie towarzystwa. Resztę drużyny pozagarniały żony i partnerki, albo połączyli się w grupki i poszli balować.
Lewy wsiadł do najnowszego modelu Audi i czym prędzej pognał do domu. Mieszkał w nowym apartamentowcu w modnej, dortmundzkiej dzielnicy. Do mieszkania wleciał jakby gnał go sam diabeł.
Porzucił torbę treningową na środku salonu, czym prędzej wyswobodził się z ciuchów i wskoczył pod lodowate strumienie wody pod prysznicem. Oparł się głową o mokre płytki oddychając ciężko, jakby właśnie wrócił z ciężkich robót na galerach.
- Co ona mi robi?- jęknął udręczony.
Co ta kobieta w sobie ma, że pomimo jej oszpeconego ciała, które widział podczas akcji sylwestrowej i tego że nie widziała świata poza Błaszczykowskim, on tak bardzo jej pożądał? Walczył z tym aż do momentu kiedy jej dłoń dotknęła jego i wtedy opanował go istny pożar.
Wcześniej śniła mu się dość często, ale próbował z tym walczyć. Nie chciał jej a jednak coś go ku niej pchało.
Coś co było silniejsze od antypatii do Błaszczykowskiego i wszystkiego co dotąd czuł. Był tym przerażony a jednocześnie zafascynowany...
___________________________________________________________________
Jak wam się podoba mniej knowająca postać Lewego? Na pewno nie zmieni się, bo w tym opowiadaniu ma swoją określoną rolę, ale chciałam go zrobić mniej burackiego niż dotychczas. W meczu trochę pozmieniałam, ale starałam się przekazać najważniejsze wiadomości a na pewno bardzo aktywny udział Polaków. Wczorajsze spotkanie też było emocjonujące w końcu grało aż pięciu Polaków :D (Puchnę z dumy).
Jak zwykle dziękuję za wszystkie komentarze i ciepłe słowa. To naprawdę bardzo mnie motywuje, tym bardziej że dzisiejszy rozdział piszę z 38 stopniową gorączką.
Brrrr
Odpowiadam na pytanie zadane przez Wiks.
Nie wiem ile rozdziałów będzie miał Kuba, na pewno nie 45 jak Bez ciebie, ale pewnie 25-30, zobaczymy co mi wpadnie do głowy. Wiecie, że jestem nieobliczalna i lubię doświadczać swoich bohaterów.
Miłego czytania i na koniec taka tam minka Kubulka :D
Fiolka :*
Bruksela styczeń 2013
Marcin Wasilewski wracał właśnie z treningu przed rozpoczęciem wiosennej rundy ligi belgijskiej. Nie był typem złośnika, ale dzisiaj humor nie dopisywał mu wcale i miał ochotę wyrżnąć komuś w mordę.
Powodem jego podminowania była decyzja trenera Broma, który postanowił usadzić go na ławce rezerwowych z racji jego wieku.
- Nosz kurwa czy ja mam sto lat, że stwierdził moją starość?!- ryknął do słuchawki Łukaszowi Piszczkowi, który telefonował do niego z informacją, że Kuba i Aga zamieszkali razem.- A tak poza tym to cieszę się ich szczęściem.
- Wasylku nie przejmuj się tym całym Bromem. Zmieniaj klub czym prędzej, jesteś jeszcze młody chłopak. Co ma powiedzieć Beckham czy Puyol? Jeśli ty jesteś stary to na nich dawno powinny rosnąć kwiatki. - odpowiedział Piszczek.
Marcin cieszył się, że koledzy tak go wspierają i dla reprezentacji jest ważnym członem, ale nigdy nie pogodzi się z tym, że grzeje tyłkiem ławę rezerwowych. Podobną sytuację reprezentował Przemek Tytoń. Bramkarz był o krok od Primera Division, ale władze PSV wykazały się koncertowym chamstwem nie chcąc go sprzedać.
- Ech czas odłożyć pluszową żyletkę i odpocząć sobie przy piwku na kanapie.- mruknął do siebie Wasyl brawurowo parkując swoje czarne audi A5 przed posesją gdzie aktualnie mieszkał. Po rozwodzie z żoną sprzedał duży dom pod Brukselą żeby przeprowadzić się do podmiejskiego bliźniaka. Jego sąsiadami było młode niemieckie małżeństwo z dwuletnim synkiem, który mówił do niego "Uji".
Marcin wziął swoją torbę treningową z przedniego siedzenia i dziarskim(jak na takiego starca) krokiem ruszył do domu. Drzwi ustąpiły pod naciskiem jego dłoni, co wywołało w nim falę podejrzeń a w jego głowie od razu zapaliła się czerwona lampka ostrzegawcza.
Zostawił torbę na progu biorąc do ręki parasol wsadzony do metalowego stojaka na przedpokoju. W domu panowała cisza, gdy stoper zakradał do kolejnych pomieszczeń niczym don Pedro z popularnej polskiej bajki.
W salonie głucha cisza, wszystkie sprzęty były na swoim miejscu w kuchni panował taki sam bałagan, jaki zostawił wychodząc. Nawet jego kubek z lordem Vaderem nie został przestawiony ani o milimetr.
Zegar w holu tykał równomiernie, Marcin uchylił ostrożnie drzwi do sypialni, wsuwając się cichutko niczym szpieg. W pomieszczeniu panowały egipskie ciemności, gdy rano wychodził zapomniał rozsunąć rolety. Podchodząc do łóżka potknął się o ciężarek, pozostawiony tam wczoraj wieczorem. Zaklął szpetnie pod nosem, wolną ręką próbując wymacać kontakt.
Gdy udało mu się zapalić światło, podbiegł czym prędzej do łóżka. Zamarł z parasolem w dłoni gdy ujrzał nagą kobietę obsypaną płatkami róż, drzemiącą w jego własnym łóżku.
Brunetka otworzyła oczy patrząc na niego wygłodniale, jej lśniące ciemne włosy falami opadały na opalone ciało.
- Martino!- wykrzyknęła energicznie.- Ciekałam na ciebie!
- Co pani tu robi?- zapytał zdezorientowany próbując na nią nie patrzeć.
Czy ja mam halucynacje z tej starości?- jęknął w duchu.
- No ciekam! Jestem taka strasznie stęskniona za tobom! - wyskoczyła z łóżka rzucając mu się na szyję. Jej usta całowały go po całej twarzy a on stał jak słup soli z Wieliczki z jedną ręką uniesioną w górze a drugą dzierżącą parasol.
Po chwili ogarnął się odczepiając Włoszkę. Podszedł do szafy wyciągając z niej swój puchaty szlafrok. Podał go zszokowanej dziewczynie.
- Ubierz się.- mimowolnie przeszedł z nią na ty.
- Ciego ty mnie nie chcesz?- jęknęła Simona.- Czy ja nie jestem bellissima? Co mnie brakuje?
- Nic ci nie brakuje. Ale ja cię nie znam, widzieliśmy się raz na sylwestrze.
- No to co? Podoba ci się inna? Ach Martino ty mnie się tak podobasz! Jesteś taki mięski, italliański, taki prawdziwa mężczyzna!
- Ty również jesteś piękna, ale nie możesz przyjeżdżać do mojego domu i wchodzić jak do siebie. To łóżko jest już zajęte przez...- myślał chwilę
- Przez kogo?!
- Przez pewną lekarkę.- skłamał gładko.- Była na przyjęciu z innym piłkarzem, ale zapałaliśmy do siebie miłością.
- Zapa co? O podła! Mama mia! Nie wybaczem ci tego!- trzasnęła go w twarz, pozbierała swoje rzeczy i rąbnęła drzwiami prawie rozwalając ścianę.
Wasyl stał pośrodku swojej ukwieconej sypialni nie mogąc uwierzyć co przed chwilą wydarzyło się w jego domu.
Tego samego dnia Dortmund
Agnieszka i Kuba od dwóch tygodni mieszkali w domu, który niedawno kupił Kuba.
Budynek był piętrowy, wykonany z szarej cegły z przestronnym salonem przechodzącym w jadalnię, dużą kuchnią, trzema łazienkami i trzema sypialniami. Na dole znajdował się także gabinet połączony z biblioteką w którym Agnieszka rozłożyła swój komputer i stosy notatek. Za domem rozpościerał się ogród z zadaszonym patiem i mini boiskiem do siatkówki.
Z początku Agnieszka myślała, że będą z Kubą dzielić wspólną sypialnię, jednak jej ukochany miał inny zamysł.
- Cały czas cię uwodzę.- uśmiechnął się łobuzersko gdy pokazywał jej sypialnię. Pomieszczenie było pomalowane na błękitno, pośrodku królowało łóżku z fantazyjną, metalową ramą przykryte kremową kapą. Oprócz przestronnej szafy, sypialnia dziewczyny była też zaopatrzona w sekretarzyk, toaletkę z miękkim stołeczkiem do siedzenia i dwa fotele obite materią o ton ciemniejszą od ścian. W wykuszowych oknach wisiały frędzlowe białe firanki na których spodzie lśniły pojedyncze kryształki. Ostatnim akcentem był sporych rozmiarów obraz z chabrami w porcelanowym wazonie.
Agnieszkę zamurowało. Kuba idealnie trafił w jej gust, zawsze marzyła o takiej sypialni i teraz popłakała się jak dziecko.
Błaszczykowski pocałował ją czule, przytulając do szerokiej piersi.
Dwa tygodnie współnego mieszkania nauczyły ich od nowa swoich przyzwyczajeń. Kuba przed wyjściem na trening robił im śniadanie, za to Aga przygotowywała obiady lub kolacje w zależności od pory jego powrotów.
Koty zadomowiły się w salonie na dobre. Całymi dniami hasały po ogrodzie wspinając się po niskich drzewkach a potem zalegały na kanapie i fotelach. Kuba zawsze sprawdzał czy w miejscu w którym chce usiąść nie leży właśnie puchata kulka.
Wasyl wyczuł w nim kompana do zabaw i szybko zaakceptował go jako nowego pana, Mańka podchodziła do niego ostrożnie, ale były dni kiedy z hrabiowską łaską pozwalała człowiekowi się miziać.
Dzisiaj Borussia miała rozegrać pierwszy mecz w wiosennej kolejce Bundesligi. Kuba przed tygodniem nabawił się na treningu drobnego urazu łydki, ale fizjoterapeuci szybko postawili go na nogi. Agnieszka po raz pierwszy miała obejrzeć widowisko piłkarskie na Signal Idunie. Czuła się trochę dziwnie siedząc pomiędzy dziewczynami zawodników. Otuchy dodawała jej Caroline, partnerka Marco Reusa dość dobrze znała angielski więc mogły swobodnie się porozumieć.
- Jutro wyprawiacie parapetówkę?- zapytała podając Adze kubek z gorącą herbatą. Dzisiejszego dnia wiał mocny wiatr więc kibice rozgrzewali się czym mogli.
- Tak cały wczorajszy dzień spędziłam przy garach. Kuba chciał wynająć firmę cateringową, ale ja wolałam zrobić jedzenie sama. Ciasta będą zamówione w cukierni, bo już nie dałam rady.
- I tak cię podziwiam ja nie umiem gotować mam dwie lewe ręce. Nie wiem jak ten Reus jeszcze ze mną wytrzymuje.- uśmiechnęła się przyjaźnie.
- Możesz kiedyś wpaść to cię trochę podszkolę. Kiedy nie piszę mam masę wolnego czasu.
- Trzymam cię za słowo!- odpowiedziała przyszła pani Reus.
Mecz zaczął się od akcji dwóch Polaków Błaszczykowski podał Lewandowskiemu, który nie wykorzystał tego i przestrzelił wywołując tym buczeniem stadionu.
Druga okazja dla pszczółek była w minucie trzynastej, lecz bramkarz Norymbergi nie dał się zaskoczyć. Lewy zaklął szpetnie dając upust swojej złości.
Chwilę później bramka BVB została zagrożona przez silny strzał Tomasza Pekharta, lecz Roman Weidenfeller kapitalnie obronił jego strzał głową. Trybuny ryknęły w geście aprobaty a bramkarz zaczął wymachiwać na obrońców, żeby bardziej pilnowali rywali.
W siemnastej siedemnastej minucie Timo Gebhart sfaulował biegnącego za piłką Łukasza Piszczka, czego skutkiem był podyktowany przez sędziego rzut karny.
Egzekutorem jedenastki był Kuba, który z charakterystycznym zamarkowaniem strzału a potem właściwym wybiciu zdołał władować torpedę do bramki gości.
Trzy minuty później po genialnym podaniu Maria Goetzego strzelił ponownie, czym wsławił się na trybunach.
Kibice skandowali jego imię, komentatorzy rozpływali się nad powrotem po zapaści a Agnieszka puchła z dumy.
Pod koniec pierwszej połowy Lewy ciśnięty potrzebą strzelenia, trafil w bramkę lecz nieugięty sędzia boczny odgwizdał spalony.
Operator kamery uchwycił grymas twarzy i soczyste kurwa mać wykrzyknięte w złości.
Druga połowa była bardziej senna a goście mocniej napierali na bramkę.
W sześćdziesiątej minucie Lewy znowu nie miał szczęścia, podobnie jak Marco Reus kilka minut później. Kuba zszedł z boiska około siedemdziesiątej minuty pośród oklasków i skandowania jego imienia. Klopp wyściskał go serdecznie, poklepał po tyłku i pozwolił odpoczywać. Nie mógł jeszcze eksploatować go przez pełne dziewięćdziesiąt minut.
Pod koniec meczu Robert w końcu dopiął swego i strzelił dwunastego gola w tym sezonie, ustalając wynik na 3:0. W szatni panowała szampańska zabawa, Hummels w samych gatkach biegał ze swoim iphone'm fotografując się ze wszystkimi. Piszczek klepał Kubę po głowie a Reus z Goetzem śpiewali jakąś sprośną, piwiarską piosenkę.
Spuchnięty z dumy trener Klopp wszedł do szatni niczym cesarz, rozdając wszystkim uśmiechy na prawo i lewo.
- Pięknie moi dzielni Polacy!- wyściskał Lewego i Kubę. - Kubulku słyszałem, że jutro party u ciebie! - klepnął Błaszczykowskiego w plecy aż zadudniło.
- No tak trenerze, mam nadzieje że zaszczycisz nas swoją obecnością?- zapytał wciągając spodnie.
- Oczywiście! Kupiłem na tę okazję dwie beczki ciemnego, niemieckiego piwa! A powiedz mi jakie kwiaty lubi Agnieszka?- zapytał konspiracyjnie.
- Wiosenne ale jak jej trener kupi jakieś kwiaciarniane to też się ucieszy.- odpowiedział Polak.
- Małżonka mi kupi, wiesz ja się nie znam na takich rzeczach, ale powiem ci jedno. Ta dziewczyna to skarb i masz ją szanować i dbać bo jak nie to będziesz miał ze mną do czynienia! A teraz do domku, prysznic i spać! Jutro będziemy szaleć!- powiedziawszy to zniknął na korytarzu. Kuba ubrał się ekspresowo, zarzucił torbę na ramię i wyszedł na korytarz gdzie miała czekać na niego Agnieszka. Zatrzymał go jeszcze Sebastian Kehl bo miał jakąś niecierpiącą zwłoki sprawę.
Tymczasem Aga przechadzała się po holu w którym wisiały zdjęcia drużyn z przełomu lat. Nie zauważyła przyglądającego jej się Roberta, który zmierzył ją od stóp obutych w zimowe oficerki po nogi w jasnych jeansach aż po żółtą kurtkę pod którą miała koszulkę z numerem 16. Kuba podarował ją, jej dwa dni temu z prośbą czy wyświadczy mu ten zaszczyt i będzie zakładała na mecz BVB.
- To zdjęcie z poprzedniego roku. - Lewy podszedł do niej uśmiechając się życzliwie.
- Też to wydedukowałam, chociaż podpisy sa po niemiecku ale jest data.- wskazała na 2012 rok w rogu fotografii.
- To był dla nas dobry czas.- odpowiedział młody napastnik wpatrując się w Agę.
Dziewczyna nie wiedziała co o nim myśleć. Raz nie odzywał się ani słowem obserwując tylko a drugim razem zagadywał uprzejmie. Wiedziała, że nie lubi się z Kubą i to z wzajemnością a i Łukasz jakoś wybitnie za nim nie przepadał. W tym chłopaku ścierały się dwie skrajności. Jedna cyniczna i cwaniacka a druga uprzejma i kulturalna, nie wiedziała co ma o nim myśleć.
- Fajnie, że tak dobrze dajecie sobie radę. Przyjdziesz jutro na przyjęcie?- zapytała kurtuazyjnie.
Lewy spojrzał na nią z błyskiem w oku.
- Kuba mnie zaprosił. Będę na pewno.- powiedział to jakby nazbyt gorliwie. Adze w tym momencie wypadły z ręki kluczyki od samochodu, po które schyliła się równocześnie z Lewandowskim. Ich ręce spotkały się na moment, ale chłopak cofnął je od razu.
- Muszę już iść.- bąknął i uciekł jakby ktoś go gonił.
Po chwili z szatni wyłonił się Kuba uśmiechając się szeroko. Aga podeszła do niego całując go w usta i ściskając.
- Byłeś wspaniały.- zmierzwiła mu włosy.
- Bo ty przynosisz mi szczęście.- przytulił ją mocno prowadząc na parking gdzie stał ich samochód. Piszczek zmył się z Reusem i Caroline, bo wprosił się do nich na kolację. Jak to on nie miał dziewczyny i szukał sobie towarzystwa. Resztę drużyny pozagarniały żony i partnerki, albo połączyli się w grupki i poszli balować.
Lewy wsiadł do najnowszego modelu Audi i czym prędzej pognał do domu. Mieszkał w nowym apartamentowcu w modnej, dortmundzkiej dzielnicy. Do mieszkania wleciał jakby gnał go sam diabeł.
Porzucił torbę treningową na środku salonu, czym prędzej wyswobodził się z ciuchów i wskoczył pod lodowate strumienie wody pod prysznicem. Oparł się głową o mokre płytki oddychając ciężko, jakby właśnie wrócił z ciężkich robót na galerach.
- Co ona mi robi?- jęknął udręczony.
Co ta kobieta w sobie ma, że pomimo jej oszpeconego ciała, które widział podczas akcji sylwestrowej i tego że nie widziała świata poza Błaszczykowskim, on tak bardzo jej pożądał? Walczył z tym aż do momentu kiedy jej dłoń dotknęła jego i wtedy opanował go istny pożar.
Wcześniej śniła mu się dość często, ale próbował z tym walczyć. Nie chciał jej a jednak coś go ku niej pchało.
Coś co było silniejsze od antypatii do Błaszczykowskiego i wszystkiego co dotąd czuł. Był tym przerażony a jednocześnie zafascynowany...
___________________________________________________________________
Jak wam się podoba mniej knowająca postać Lewego? Na pewno nie zmieni się, bo w tym opowiadaniu ma swoją określoną rolę, ale chciałam go zrobić mniej burackiego niż dotychczas. W meczu trochę pozmieniałam, ale starałam się przekazać najważniejsze wiadomości a na pewno bardzo aktywny udział Polaków. Wczorajsze spotkanie też było emocjonujące w końcu grało aż pięciu Polaków :D (Puchnę z dumy).
Jak zwykle dziękuję za wszystkie komentarze i ciepłe słowa. To naprawdę bardzo mnie motywuje, tym bardziej że dzisiejszy rozdział piszę z 38 stopniową gorączką.
Brrrr
Odpowiadam na pytanie zadane przez Wiks.
Nie wiem ile rozdziałów będzie miał Kuba, na pewno nie 45 jak Bez ciebie, ale pewnie 25-30, zobaczymy co mi wpadnie do głowy. Wiecie, że jestem nieobliczalna i lubię doświadczać swoich bohaterów.
Miłego czytania i na koniec taka tam minka Kubulka :D
Fiolka :*
Subskrybuj:
Posty (Atom)