"Last Christmas
I gave you my heart
But the very next day you gave it away"
6 grudnia "Mikołajki"
Jakub Błaszczykowski wstał tego dnia w wyśmienitym humorze, czym prędzej biegnąć do sklepu po pieczywo na śniadanie, wiedząc z doświadczenia że Agnieszka będzie spała bardzo długo.
Zawsze była okropnym śpiochem w przeciwieństwie do niego. Jako ranny ptaszek lubił wstać skoro świt i popędzić na siłownię, albo przebiec się po parku.
Lubił też poranny seks, ale w tym wypadku nie było o tym mowy. Przyjaciele są nietykalni. - rzekł kiedyś nieco filozoficznie Łukasz Piszczek, nie zastanawiając się nad tym jakie skojarzenia mogą wywołać jego słowa.
Pogoda w Dortmundzie była idealna na to dziecięce jak się wydawało święto. Śnieg zalegający na dachach, skwerach i chodnikach skrzył się srebrzyście w porannym słońcu, przebijającym się przez chmury. W centrum Mikołajowie rozdawali cukierki i reklamy sklepów z upominkami. Jedną taką wcisnął Kubie grubiutki, czerwony brodacz. Ulotka zapraszała do sklepu jubilerskiego, znajdującego się sto metrów od piekarni w której zaopatrywał się Kuba.
Nie namyślając się długo ruszył zaśnieżonym chodnikiem wprost do sklepu. O tej porze ruch był minimalny, więc rozpoczął zwiedzanie pomieszczenia. Starannie ominął gablotę z pierścionkami zaręczynowymi, obrączkami oraz skrzącymi się w sztucznym świetle drogimi kamieniami, osadzonymi w złocie i platynie.
Jego oczy przyciągnęła wciśnięta w kąt gablotka, na której wystawiono srebrne łańcuszki i wisiorki.
Pamiętał, że Aga zawsze bardziej wolała srebro przedkładając je nad popularne w Polsce złoto. Cieszyła się jak dziecko, kiedy po pierwszej prawdziwej wypłacie z klubu kupił jej malutki pierścionek z bursztynem.
Ciekawe czy jeszcze go miała?- pomyślał.
Nie zauważył stojącego za nim właściciela sklepu.
- W czymś mogę panu pomóc?- zapytał uprzejmie siwobrody staruszek.
Wyglądał jak żywcem wyrwany z baśni. Dziadek mróz, albo jeden z złotników Świętego Mikołaja.
- Szukam czegoś dla przyjaciółki.
- A jak ona wygląda?
- Drobna blondynka o twarzy w kształcie serce, oczach koloru wiosennego nieba i jasnej cerze. - wyrecytował piłkarz.
Jubiler nawet jeżeli się zdziwił, że młody mężczyzna w tak kwiecisty sposób opisuje zaledwie przyjaciółkę, nie dał tego po sobie poznać. Małym srebrnym kluczykiem otworzył gablotę, wyciągając z niej delikatny srebrny łańcuszek z wisiorkiem w kształcie kwiatka. Podał go Kubie, zamykając gablotkę. Tak jakby przewidział, że małe preciozo na tyle zachwyci mężczyznę, ze będzie skłonny je kupić.
Błaszczykowski oglądał w rękach kwiatek z długą łodyżką i lekko wystrzępionymi listkami, które imitowała cyrkonia w kolorze chabrowym. Całość była tak starannie dopracowana, jakby to cudeńko wyrosło na łące.
- To bławatek. - odpowiedział jubiler.- Bardzo delikatna i urocza roślina. Myślę, że będzie pasowała dla pana przyjaciółki.
Kuba jeszcze raz spojrzał na wisiorek.
- Biorę go. - odpowiedział pośpiesznie.
Staruszek zapakował drobiazg w niebieskie, aksamitne pudełeczko przewiązane srebrną wstążeczką pod którą wsadził maleńką gałązkę ostrokrzewu.
Kuba wsadził zawiniątko w wewnętrzną kieszeń kurtki, ruszając do samochodu, zaparkowanego kilka ulic dalej.
Traf chciał, że spotkał na ulicy Roberta Lewanowskiego, za którym mówiąc oględnie nie przepadał.
Gdy Lewy przyszedł do Borussi dwa lata temu, Kuba próbował się z nim zaprzyjaźnić. Podobną postawę reprezentował wcześniej kupiony Łukasz Piszczek. Pomagali młodemu koledze, tłumaczyli wywiady, pokazywali miasto i ułatwiali aklimatyzację. Zamiast wdzięczności, na której jakoś specjalnie im nie zależało dostali od kolegi nóż w plecy. Lewy od razu skumał się z popularnym Mario Goetze i jego przydupasem Moritzem Leitnerem. Próbował też wkraść się w łaski kumplujacego z Mariem, Marco Reusa ale ten za bardzo lubił Piszczka i Błaszcza, żeby ich po babsku obgadywać.
Lewandowski po wbiciu się do podstawowej jedenastki Borussi, przestał zauważać kolegów wywyższając s się ponad Niemców i resztę drużyny. Jego menadżer żądał wygórowanych kwot na które prezydent Borussi nie chciał wyrazić zgody. Kuchar straszył odejściem swojego podopiecznego i rozsiewał plotki na temat zainteresowań europejskich gigantów Robertem.
To wszystko sprawiło, że Kuba wolał nie przebywać w pobliżu Lewego dłużej niż to możliwe.
Musiał go oglądać na treningach w klubie i Reprezentacji której ku zazdrości Lewego był kapitanem. W kuluarach krążyły plotki, że Kuchar wykłócał się z trenerem Fornalikiem o to, że Robert jako niekwestionowana gwiazda powinien zostać kapitanem Biało- Czerwonych. Fornalik jednak jako typowy reprezentant Śląska swój rozum miał i nie zamierzał uginać się pod nic dla niego nie znaczącym przedstawicielem jednego z zawodników. Dla niego Robert był podopiecznym tak jak i reszta chłopaków. Nigdy nikogo nie wywyższał i nie zamierzał teraz tak robić. Wicekapitenem był Wasyl, więc wbicie się przed tych dwóch nie było możliwe.
- Cześć.- Błaszczykowski przywitał się z Lewym.
- Cześć, tak wcześnie zakupy? U jubilera? Hohoho- zaimitował Mikołaja uśmiechając się głupkowato.
- Kupowałem prezent. - odpowiedział Kuba. - A ty nie idziesz na trening?
- Mam indywidualny po południu, boli mnie ząb.- odpowiedział Lewy.
Ciota.- pomyślał w duchu złośliwie Kuba. Głośno zaś powiedział.
- Współczuję. Kuruj się szybko.
- Ty też. Słyszałem, że nie wrócisz jeszcze na powtórkę rewanżu z Realem? - zapytał niby to współczująco, ale jego chłodne niebieskie oczy lśniły triumfem. Kuba przed szpitalem był w wyśmienitej formie. Klopp powiedział głośno w szatni że Real jest zainteresowany Kubą, ale on nie chciał by go stracić. To wywołało podwójne oburzenie Lewego, bo jemu nic nie proponowali. Real szukał pomocnika nie napastnika, ten wakat u Królewskich był zajęty przez Ronaldo reprezentującego dużo wyższy poziom niż Lewandowski.
- Dobrze słyszałeś. Pauzuję do końca roku. Serce nie sługa i nie elektroniczna pompa, muszę się oszczędzać. Trzymaj się i do zobaczenia w sierocińcu na malowaniu bombek. Pozdrów Ariel.
- To już nieaktualne. - odpowiedział Lewy i poszedł w kierunku swojego najnowszego modelu Audi.
Kuba wzruszył ramionami i wsiadł do dużo tańszego pół terenowego BMW. Nie lubił lansować się samochodami.
Gdy zajechał pod dom, była godzina dziesiąta. Otworzył cichutko drzwi a gdy nie usłyszał rannego krzątania się Agi, poczłapał cichutko do jej pokoju. Bezszelestnie uchylił drzwi, wsuwając się do pokoju ciszej niż Grinch. Ale on nie był brzydki, zielony i nie miał zamiaru nic kraść. Wprost przeciwnie.
Stanął nad uśpioną Agą podziwiając jej urodę.
Długie blond włosy rozsypały się na poduszce, imitując promienie słoneczne wokół jej delikatnej buzi. Długie rzęsy rzucały cień na policzki a malinowe usta rozchyliły się podczas snu.
Kiedyś uwielbiał obserwować ją podczas snu. Była śliczna i naturalna, chociaż wielu powiedziałoby, że za drobna i nie klasycznie piękna. Jej zadarty nosek upstrzony kilkoma piegami zawsze go rozczulał. Co teraz czuł? Nie wiedział. Miał ochotę pocałować ją jak durnowaty książę z bajek Disneya, ale to jeszcze nie była oznaka uczucia.
Piękne kobiety należy całować i nie baczyć na to, że mogą ci przyłożyć. - rzekł kiedyś Wasyl podczas urodzin Kuby w zeszłym roku.
Błaszczykowski pochylił się nad uśpioną przyjaciółką i położył obok poduszki . pudełeczko. Agnieszka poruszyła się przez sen, zamarł w oczekiwaniu na przyłapanie, jednak nie otworzyła oczu. Poczuł tylko zapach jej ciała. Słodki i delikatny, taki jak zapamiętał. Ogarnęło go palące uczucie, żeby ją pocałować. Niewiele się namyślając pochylił się nad nią raz jeszcze i dotknął swoimi wargami jej ciepłych ust. Delikatnie i ulotnie jak trzepnięcie skrzydeł motyla. Przestraszył się ogarniającym go pożądaniem i wyszedł pospiesznie.
Agnieszka przebudziła się z cudownego snu, którego nie chciała zdradzać sama przed sobą. Dotknęła dłonią ust. Czuła na nich pocałunek, jednak było to tylko wspomnienie. Nie była całowana odkąd zginął Filip.
Szybko przegoniła smutne wspomnienia, patrząc na zasypany śniegiem ogród Kuby. Z dzielnicy w której mieszkał rozciągał się piękny widok na miasto. Szykujący się do Bożego Narodzenia Dortmund był urzekający, w podobny sposób jak jej ukochany Kraków.
Wyskoczyła z łóżka energicznie, chcąc pobiec do łazienki. Zaczęła ścielić łóżko i przez przypadek strąciła na ziemię pudełeczko. Schyliła się po nie, otwierając je z ciekawości. W środku na czarnym aksamicie leżał delikatny wisiorek w kształcie chabra.
Dotknęła go, czule gładząc bławatkowe kamyki.
- Śliczny szepnęła do siebie.
Wiedziała, że to prezent od Kuby, ale ona nie miała nic dla niego. Musi pomyśleć przed wyjazdem żeby coś mu dać. Albo lepiej, upiecze mu dzisiaj dwie blachy kruchych ciasteczek, które uwielbiał.
Podobnych które piecze jego babcia Felicja.
Aga pośpiesznie się wykąpała, włożyła jeansy, białą koszulkę a na to zarzuciła granatową marynarkę z wywijanymi rękawami. Włosy zaplotła w warkocza, przerzucając go przez lewe ramię. Na twarz nałożyła odrobinę podkładu, machnęła rzęsy tuszem i pomalowała usta bezbarwnym błyszczykiem. Jeszcze tylko dwa psiknięcia perfumami i mogła zejść.
Zadowolona przekroczyła próg kuchni w której krzątał się Kuba. Smażył właśnie naleśniki ubrany w czerwony fartuch z reniferem.
- Witamy śpiącą królewnę.- pokłonił się przed nią w parodii dworskiego ukłonu dzierżąc w rękach drewnianą patkę do przewracania potraw na patelni.
Agnieszka zaśmiała się w głos, pochylając majestatycznie głowę niczym prawdziwa księżniczka.
- Witam cię mój nadworny kucharzu. Co dziś mi polecasz?- usiadła na taborecie przy kuchennej wyspie.
- Kawa i naleśniki z owocami. Skusisz się?- zapytał uśmiechając się szeroko. Przewrócił zawodowo naleśnika kręcąc przy tym tyłkiem jak tancerz latynoski.
- Expresso poproszę.- spojrzała na ekspres na kapsułki.
- Się robi madame.- wrzucił kapsułkę do urządzenia,to zaś wydało dźwięk ładowania, po czym wlało aromatyczną ciecz do podstawionej filiżanki.
Piłkarz postawił naczynie przed przyjaciółką.
- Proszę. Zaraz będą naleśniki.
Agnieszka pochyliła się nad filiżanką z błogim wyrazem na twarzy.
- Kuba, zrobiłeś mi dzień. Potrzebowałam kofeiny!- wrzuciła do filiżanki dwie kostki cukru, mieszając ciecz energicznie.
- Nie ma za co.- odpowiedział- Pamiętaj że za godzinę jedziemy do domu dziecka. Dziatki nas potrzebują.
- Zjem i wymyję zęby. - puściła mu oczko.- To dawaj waść te naleśniki!
Kuba zakręcił się jak fryga i tanecznym krokiem podszedł do Agi. Położył przed nią talerz pełen parujących naleśników oraz miseczkę z pokrojonymi w plasterki owocami.
Dziewczyna zajadła ze smakiem ku uciesze kucharza.
Sam zjadł dużą porcję polewając obficie syropem klonowym.
Po śniadaniu rozeszli się do swoich pokoi, by po kilku minutach spotkać się w przedpokoju.
Agnieszka wsunęła skórzane oficerki, Kuba pomógł jej założyć płaszcz a na głowę nasadził czapkę mikołaja. Sam założył taką samą.
- I jak?- zapytał obracając ją w stronę lustra.
- Pięknie Panie Mikołaju. - odpowiedziała.- Aha i żebym nie zapomniała.
Wspięła się na palce i ucałowała go w policzek.
Spojrzał na nią intensywnie.
- Za co to?
- Ty wiesz za co. To co idziemy?
- Idziemy!
Zamknął za sobą drzwi.
Ruszyli oboje do samochodu, spotykając przy nim Łukasza Piszczka w zielonej, elfiej czapce z długimi uszami. Wyglądał komicznie ale i uroczo.
- Dzień dobry Mikołaju i Mikołajko.- skłonił się zabawnie. - Elf Piszczu gotowy na ciężką, galerniczą harówkę na rzecz sierotek.
- Nie przesadzasz troszeczkę?- zapytał Kuba otwierając drzwi Adze.
- Skąd. Widziałeś jak rysuję? Obawiam się, że gorszy jest tylko Lewy. Ten to nie potrafi narysować prostej linii. - zaśmiał się.
- Potwierdzam. Spotkałem go dzisiaj w mieście.
- Był sam?- Piszczek poruszył brwiami. - Arielka zrobiła mu przedwczoraj awanturę. Wtargnęła na trening i go zwyzywała od...
- Ekhmm...- przerwał mu przyjaciel.
- No od takich, śmakich i owakich.
- Powiedział mi tylko, że to nieaktualne.
- No skoro nakryła go z jakąś modelką.
- Co ty gadasz? Skąd to wiesz?- zapytał zapalając samochód.
Piszczek wychylił się z tylnego siedzenia wkładając głowę pomiędzy Agnieszkę i Kubę.
- Reus mi powiedział.
- A on skąd wie?
- No od Goetze.
- Jest czym się chwalić naprawdę. Lewy zachowuje się jak kotka w rui.
- Chyba raczej kocur, Kubulku.- poprawił go Piszczek.
- Możecie zejść z tego Lewego?- zapytała uprzejmie Agnieszka.- Zachowujecie się jak przekupki na targu. Zdradził dziewczynę, zachował się jak świnia ale nie nam go oceniać. Nie psujmy sobie dnia takimi pierdołami.
- Kurde!- oświadczył inteligentnie Łukasz.- Masz zajebis...zajefajną koleżankę Kuba. Dobrze gadasz, wiszę ci drinka.
- Nie rozpędzaj się tak.- pogroził mu Kuba.
Aga zaśmiała się.
Po dwudziestu minutach opowieści Łukasza o ostatnim meczu ze Szwecją, kontuzji Ibry i Wasyla i wyklinaniu na lekarkę interny, cała trójka była w znakomitych humorach. Dom Dziecka znajdował się na drugim końcu Dortmudnu. Chłopcy po drodze pokazali dziewczynie słynną Signal Idunę na której harowali ciężko i w pocie czoła. Jak to ujął Łukasz.
Budynek sierocińca był w kolorze brzoskwiniowym z czerwonymi dachówkami. Z przodu znajdował się parking a na tyłach duży ogród z placem zabaw i boiskiem do gry.
Weszli głównym wejście a jedna z wychowawczyń poprowadziła ich do sali gimnastycznej mieszczącej się na tyłach budynku.
W środku wrzało jak w ulu.
Piłkarze siedzieli przy długim stole pod oknami a wokół nich biegały dzieciaki. Wychowawczynie roznosiły pachnące pierniki i korzenny napój.
Trener Klopp swoim tubalnym głosem instruował İlkay'a Gündoğana i Nevena Suboticia jak mają malować bombki.
- Namalujcie śnieżynki i bałwanka. Nie tak brzydko Subotić, postarajże się!- zagrzmiał niczym ojciec pouczający swoje niesforne dziatki.
Obok trenera siedziała jego małżonka, malując w skupieniu płatki śniegu i śnieżynkę.
Nieopodal Sebastian Kehl i Sven Bender ze swoim bratem bliźniakiem pracowali w skupieniu.
Mats Hummels zauważywszy przybycie Kuby i Piszczka zawołał ich machnięciem ręki.
- Chłopaki tutaj, tutaj jest wolne miejsce!
Przyjezdni ruszyli w stronę tej części stołu. Goetze trącnął Lewego pokazując mu Agnieszkę.
Lewandowski zmrużył oczy przyglądając się dziewczynie.
- Siema Matsik.- Piszczek usadził się po jego lewej stronie, Aga siadła po prawej a Kuba zaraz obok nich. Mats spojrzał na nią uśmiechając się szeroko.
- Hummels Mats do usług.- ucałował jej dłoń.
- Agnieszka Orda- uśmiechnęła się serdecznie.
- Do roboty!- trener huknął w ich stronę łamaną polszczyzną. Agnieszka pochyliła się w stronę Matsa.
- Co on taki groźny?
Piłkarz otworzył oczy ze zdziwienia.
- Papcio Klopp? Coś ty! On jest łagodny jak baranek. Chyba, że ktoś na meczu kopie nam tyłki. Wtedy wychodzi z niego dzika bestia.
- Aha rozumiem.
Atmosfera była iście świąteczna. Trener po skończeniu swoich prac wychylił puchar z napojem korzennym i poszedł obsztorcować piłkarzy. Mats cały czas zabawiał Agnieszkę, co nie bardzo spodobało się Kubie.
Piszczek od razu to zauważył i czekał na rozwój wydarzeń. Agnieszka widziała jak Kuba co jakiś czas łypie na kolegę.
- Błaszczykowski przyłóż się bardziej, Hummels nie kłapocz tyle jeszcze nie skończyłeś. Piszczek co tak krzywo? A pani ślicznie, cudowny Mikołaj.- uśmiechnął się do Agnieszki. - Narzeczona Kuby?
- Nie przyjaciółka Agnieszka Orda.-
Klopp skłonił się po czym po dżentelmeńsku ujął jej drobną dłoń w swoja dużą.
- Jurgen Klopp, ale proszę mi mówić po imieniu.
Lewy przyglądał się całej sytuacji. Kim była ta dziewczyna?
Po skończeniu malowania, dzieci zaśpiewały piłkarzom kilka piosenek, dyrektorka domu dziecka dziękowała wylewnie a trener puchł z dumy. Lubił być chwalony. Ale też był poczciwym człowiekiem i lubił pomagać.
Na koniec wszyscy zaśpiewali Jingle Bells.
Hummels skorzystał z okazji, że Klopp chce porozmawiać z Kubą o zdrowiu a Łukasz poszedł pogadać z Reusem i uciął sobie pogawędkę z Agą przy swoim samochodzie. Stał oparty nonszalancko o dach swojego wozu uśmiechając się do dziewczyny. Aga była lekko zakłopotana zainteresowaniem przystojnego Niemca.
- Na długo przybyłaś do Dortmundu?- zapytał
- Zostaję do niedzieli.
- Mam nadzieję, że Kuba weźmie cię jutro do Goetzego na urodziny? Jeśli nie to ja cię zapraszam.
- Kuba już mnie zaprosił.- uśmiechnęła się uprzejmie.
- To dobrze, będzie karaoke. Uwielbiam śpiewać. - wyśpiewał jej całą zwrotkę piosenki zespołu Wham "Last Christmas" prawdą a Bogiem, Agnieszka nie cierpiała jej bo co to za piosenka świąteczna w której kobieta rzuca faceta a on jej to wypomina.
Hummels miał przyjemny głos, ale chwilami zawodził. Nie chciała go urazić.
- Piękne wykonanie.- odpowiedziała dyplomatycznie gdy skończył.
Piłkarz wyszczerzył się.
- Dzięki. A zasługuję na buziaka od mikołajki?- poruszył brwiami.
Nadchodzący Kuba usłyszawszy to zagotował się ze złości.
Psia jego mać.- zaklął w myślach.
- Sam się pocałuj. - Błaszczykowski wszedł pomiędzy Niemca a dziewczynę.
Aga była mu wdzięczna, że wyręczył ją od całowania sympatycznego, ale obcego chłopaka ale nie była zadowolona z tonu Jakuba.
Ten otworzył jej drzwi i sam wsiadł do samochodu. Piszczek miał zabrać się z Reusem, po drodze chcieli wpaść na obiad do pizzerii.
Kuba odjechał z pod domu dziecka paląc gumy, jechał przy tym tak szybko, że takiej prędkości nie powstydziłby się sam Kubica.
Drogę do domu przebyli w milczeniu.
Dopiero w salonie Kuba przemówił.
- Przepraszam cię za tego idiotę.- rzekł
- Nie masz za co mnie przepraszać.- odpowiedziała łagodnie Aga.- Był miły to wszystko. Nie powinieneś reagować tak ostro.
Kuba miał paląca ochotę pocałować ją w usta. Zrobił krok w jej stronę, pochylił się patrząc w jej lśniące oczy. Od pocałunku dzieliło ich kilka centymetrów. Wystarczyło zbliżyć się minimalnie. Jeden ruch. Agnieszka przymknęła oczy w oczekiwaniu. Czuła zapach wody toaletowej Kuby.
W ostatniej chwili Błaszczykowski odsunął się.
Chciał tego i widział, że ona też tego chce ale nie mógł.
Są przyjaciółmi.
- Zjedzmy obiad.- powiedział i zniknął w kuchni.
Agnieszka z trudem ukryła rozczarowanie. Chciała tego pocałunku i tego samego chciało jej serce.
Czuła się skołowana i zaniepokojona tym co wkrótce może się zdarzyć jeżeli szybko nie wyjedzie.
Zaraz po urodzinach Mario.- zadecydowała.
_______________________________________________________________
O matko! Ale przydługaśny ten rozdział. Chciałam napisać krótko, zwięźle i na temat ale Kuba jak zwykle płata mi figle i nie dało się krócej.
Miało być wieczorem, ale pisanie zajęło mi sporo czasu. Także oddaję w wasze ręce kolejną odsłonę opowiadania.
I jeszcze mała prośba. Ci którzy piszą mi na GG o swoich rozdziałach, niech dopiszą się również do zakładki Spam. Chwilowo mam kłopoty z tym programem i nie mogę odczytać powiadomień.
Dzięki za uwagę.
Następny rozdział za tydzień.
Pozdrawiam Fiolka :)
Prześliczny rozdzialik!!! Piszczuś jest taki śmieszny i kochany w tym rozdziale, naprawdę! Jak prawdziwy elfik! :D:D:D A Kubulek się jakiś taki milszy zrobił, duch świąt mu się chyba udzielił, czy coś :D Ale Hummi to tak na serio startuje do Agi? I w ogóle to co dalej z Wasylkiem, Ibrusiem i Martyną?
OdpowiedzUsuńuuuu... wyczuwam kłopoty miłosne na horyzoncie ;D A Aga by mogła ruszyć wtedy do niego jak chciała tego pocałunku no ale coż...
OdpowiedzUsuńCzekam na next ;D
"- Mam indywidualny po południu, boli mnie ząb.- odpowiedział Lewy.
OdpowiedzUsuńCiota.- pomyślał w duchu złośliwie Kuba. Głośno zaś powiedział." Och, jak ja kocham takie inspiracje bezsensownymi wiadomościami na onecie i innych równie cudownych stronach :D Rozdział cudowny. Aż czuć tu ten świąteczny nastrój, a Papcio Kloppo to nadal poczciwy facet. Jezu, uwielbiam go. Widać, że między Agą i Kubą coś iskrzy i jestem ciekawa jak to wszystko się rozwiąże. Zwłaszcza czy Agnieszka rzeczywiście wyjedzie. Myślę, że Piszczu też jeszcze nie raz pomoże Kubie. :)
Zacznę od końca ;>
OdpowiedzUsuńEj, bez takich! Mieli się pocałować, a tak w goóle to Kuba jej nie pozwoli wyjechać, bo jeśli tak to będzie ciotą o.O ;p
Zdenerwował mnie Mats, amant się znalazł od siedmiu boleści. Panu mówimy nie ;) Piszczu jak zwykle miły, fajny, sympatyczny i kochany. Kuba najpierw kupuje jej prezent, a w kulminacyjnym punkcie się wycofuje... Faceci ;<
Lewego też tutaj nie trawię o.o
Czekam na następny, oby szybko <3
A co do piosenki to kiedyś ją uwielbiałam, do dzisiaj mam sentyment, co święta śpiewając refren wierze w niego i co święta jest tak samo -.-
PS : Lubię Lewandowskiego, ale bardziej cenie sobie Kubę, wbrew temu co sądzą inny. Chociaż nie zrozumiem, dlaczego pokłócili się o poglądy polityczne ? Przecież mieszkają poza granicą kraju, a mają wystarczajaco pieniędzy..
Cudowny rozdział ;) Kuba niech się ogarnie, bo mu Hummels albo Lewandowski "sprzątną" sprzed nosa.. Czekam na kolejny rozdział.
OdpowiedzUsuńPrzy okazji u mnie nowy - milosc-po-sasiedzku.blogspot.com
Genialny rozdział. Taki dłuuuugi, następny też chcę podobnej długości :) Mam nadzieję, że w następnym między Kubą a Agą do czegoś dojdzie... I Lewy niech się opamięta! Bo coś w tym opowiadaniu jakoś mi nie pasuje taki zarozumiały xD Ja coś czuje, że jeszcze przyjdzie w łaskę do Kuby :D I będzie żałował że się od niego odwrócił XD Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńJa tam lubię takie długie rozdziały ;) ten jest genialny :D
OdpowiedzUsuńte ploty mnie baaaardzo rozbawiły! A Hummels mega przystojny, ale trochę przesadził... co on wgl sobie myślał??? znali się zaledwie kilka minut...
Czekam na kolejny rozdział!! :)
Pozdrawiam Miśka :)
No pięknie:) To malowanie bombek było powalające..."Namalujcie śnieżynki i bałwanka"...no powaliłaś mnie na kolana:) No, ale że jednak się nie pocałowali to się zawiodłam...tak pięknie miało być, mam nadzieję, że Aga jednak nie wróci do Polski...no Kuba nie może jej na to pozwolić...Czekam na szybką nowość:)
OdpowiedzUsuńPs. Nie wiem czy zauważyłaś, ale nominowałam cie do Liebster Awards u mnie:)
Rozdział jest bardzo długi i treściwy i za to masz u mnie mega dużego plusa. Zachowanie Matsa trochę mnie zniesmaczyło, to za krótka znajomość, a on już... Robert odwrócił się od Kuby, a przy tym jest taki zarozumiały, niedobrze.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ;*
Obrzydziłaś mi Lewego już do reszty :D
OdpowiedzUsuńMats buziaczek ... no typowy facet
A Kubuś ..? On to jest spoko chłopa , ale mógł ją pocałować , jednak myślę , że to opowiadanie przynajmniej w tym stadium ma się na tym opierać , prawda .?
Pozdrawiam i z niecierpliwością czekam na następny <3
Rozdział faktycznie długi ale fajnie wyszedł, nic mu nie brakuje. Wgle jest tak miło, świątecznie. Zachowanie Matsa było trochę nie halo ale na szczęście Kuba uratował ją z opresji, szkoda tylko że z ich pocałunkiem już się tak nie popisał. Czekam na następny. Pozdrawiam ;*
OdpowiedzUsuńJejku, fantastyczny ten rozdział! W ogóle bardzo Cię przepraszam, że dawno mnie nie było, ale ostatnio w szkole miałam taki zajob, że czasu nie miałam dosownie na nic. Rozdział jest naprawdę fantastyczny! Agą zainteresowali się praktycznie wszyscy faceci z Borussi. Będzie ciekawie. No a do Kuby to ją ciągnie,oj ciągnie. I zresztą z wzajemnością. Jeszcze chyba do końca nie wiedzą, że nie mogą bez siebie żyć, ale kiedy Aga wyjedzie pewnie to do nich dotrze. Z niecierpliwością czekam na nowe rozdziały :)
OdpowiedzUsuńu mnie pojawił się nowy, pozdrawiam :)
Szkoda,że Kuba jej nie pocałował ;(
OdpowiedzUsuńczekam na więcej i zapraszam do siebie http://wszyscy-jestesmy-druzyna-narodowa.blogspot.com/
bardzo podoba mi się ten rozdział! Kuba zachował się cudownie kupując prezent Agnieszce. widać, że zależy mu na niej. akcja w domu dziecka była świetna. trener Klopp to bardzo zabawna postać. łatwo było mu komentować prace piłkarzy. nie przypadł mi zbytnio do gustu Lewandowski. mam nadzieję, że już wkrótce zmieni swój obiekt zainteresowania. uwielbiam Hummelsa. fajnie, że pojawił się w opowidaaniu! czekam na kolejny!
OdpowiedzUsuńDlaczego oni nie wyznają sobie miłości? Ja tego nie rozumiem przecież oboje się kochają to w czym problem? Lewy z Kubą wielkimi przyjaciółmi to nie są ale dobrze że Kuba się z Łukaszem trzyma. Zapraszam na nowy rozdział do siebie www.stadion-oszalal.blogspot.com
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam i nadrobiłam wszystko, więc teraz czas na opinię. Rozdział znakomity. Mam dziwne wrażenie, że jeżeli Kuba nic nie zrobi, to Lewy zacznie kręcić się obok Agi. Mam nadzieję, że będzie ciekawie. ;)
OdpowiedzUsuńBłagam! Ty mi nie wmawiaj, że Kuba nic do niej nie czuje. Jakby się z nią tylko przyjaźnił to by nie był zazdrosny o Hummelsa. Jednak śpiewający Mats... Próbowałam to sobie z wizualizować i dobrze się to nie skończyło:D
OdpowiedzUsuńDo następnego!
Wariatka
Jaki świąteczny klimat mi się udzielił przez chwilę, dzięki tobie! :) Jakoś tegorocznych świąt nie czuję...
OdpowiedzUsuńWracając do rozdziału... hm... Kuba jest zazdrosny, to widać po jego wypowiedziach i reakcjach, ale ten Lewandowski niech się odczepi od Agi. ;)
Jednak coś czuję, że na urodzinach Mario wydarzy się coś spektakularnego. :D
Pozdrawiam! :*
Ja tam nie czuję świąt. Niestety . Ale, pomogłas mi się wczuć.;d
OdpowiedzUsuńA oni powinni się przyznać, że nie są sobie obojętni i żyć długo i szczęślwie. ;d O!
P.S. Zapraszam na dwójkę.;d zraniona-za-mlodu.blogspot.com
Rozdział długi i przyjemnie się go czytało ;). Wstręciuch Lewy, podrywacz Mats i zazdrośnik Kuba - podoba mi się! A papcio Klopp i jego łamana polszczyzna jest rozczulająca (zgaduję, że oglądałaś filmik z "rusz dupę" :D). Jestem ciekawa, co się wydarzy na urodzinach Mario. ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam. :)
Właśnie siedzę w z laptopem schorowana w domu i przypadkowo natrafiłam na Twój blog. Jako że czytam takiego typu historie postanowiłam, że przeczytam ten blog od dechy do dechy. Brak mi słów żeby opisać to jak piękną historię tworzysz. Nie mogę się doczekać kolejnych rozdziałów. Pozdrawiam Krysia! :)
OdpowiedzUsuńKuba, no! Jak dziewczyna śpi to całować chcesz, a tak to nie! ;C
OdpowiedzUsuńKurczeeee, a było tak romantycznie! ;3
Mam nadzieję, że jeszcze nadrobią ten pocałunek ;D
Pozdrawiam ;*
Jak Kuba ma całować, to niech całuje, a nie nagle się kurna rozmyśla! :D Ja bym chyba mu w pysk dała.
OdpowiedzUsuńI Lewy, jak zwykle, gwiazdka wypatrzyła Agę i będzie podrywał, grr. Kocham Lewizne, ale w tym opowiadaniu szczerzę nienawidzę! xD Sukinkot jeden, mam nadzieję że się opamięta. Plizzzz, zrób to dla mnie!
Czekam na nowy ;*