Agnieszka przyszła do szpitala zaraz po porannym
obchodzie lekarskim. Korytarze powoli zapełniały się odwiedzającymi,
zmierzającymi do chorych. Dziewczyna zamyślona szła niemal na autopilocie, nie
zauważyła idącego z naprzeciwka mężczyzny. Wpadła na niego z impetem,
upuszczając torbę z owocami, które porozlatywały się po posadzce.
Zaklęła po polsku, po czym zwróciła się do mężczyzny
łamanym niemieckim.
- Przepraszam pana bardzo. – spojrzała na wysokiego
blondyna o ujmującym uśmiechu.
- Nic nie szkodzi.- odpowiedział płynną polszczyzną. – Pomogę pani.
- Dziękuję. – odpowiedziała z wdzięcznością. Wspólnie szybko uporali się z owocowym bałaganem.
- Dziękuję. – odpowiedziała z wdzięcznością. Wspólnie szybko uporali się z owocowym bałaganem.
- Skoro już wpadliśmy na siebie, jesteśmy krajanami
i znajdujemy się na jednym oddziale, to może się przedstawię? Łukasz Piszczek.-
blondyn uśmiechnął się zawadiacko wyciągając dłoń w stronę Ordy.
- Agnieszka Orda.- odpowiedziała. – Odwiedza pan
rodzinę?
- Kumpla. Miał wypadek na boisku i właściwie to nie
wiem gdzie leży.
- Pod sto osiem.- odpowiedziała
Piszczek wytrzeszczył oczy ze zdziwienia.
- Jesteś wróżką? – zapytał zszokowany mimowolnie
przechodząc na ty. – Nie powiedziałem jego nazwiska.
- Po prostu wiem, że odwiedzasz Kubę
Błaszczykowskiego. Słuchaj, musimy pogadać. On stracił pamięć. Lekarze
powiedzieli, że to czasowe ale nie pamięta nikogo. Tylko mnie.
- A ty jesteś?
- Jego byłą dziewczyną. Ściągnęła mnie Martyna
Brzęczek. Kuba myśli, że nadal jesteśmy razem. Nie wyprowadzaj go tymczasowo z
błędu.
- Nic z tego nie rozumiem, ale okay. To zaprowadzisz
mnie do chorego?- znowu się uśmiechnął.
Chwilę później oboje siedzieli obok Kuby.
Błaszczykowski spoglądał na przyjaciela i eks dziewczynę a w środku aż się gotował. Musiał udawać przed najlepszym przyjacielem, że go nie pamięta. Wszystko po to, żeby rozsupłać węzeł tajemnic, który zaplątała sześć lat temu Agnieszka.
Błaszczykowski spoglądał na przyjaciela i eks dziewczynę a w środku aż się gotował. Musiał udawać przed najlepszym przyjacielem, że go nie pamięta. Wszystko po to, żeby rozsupłać węzeł tajemnic, który zaplątała sześć lat temu Agnieszka.
- Kubusiu jutro wychodzisz. Zobaczysz szybko
przypomnisz sobie stare dobre czasy. – Piszczek próbował ratować napiętą
sytuację. – Odwiedzę cię jak tylko przyjadę ze zgrupowania kadry. Wasyl ma cię
zastąpić na boisku. Pamiętasz Wasyla?
Kuba pokręcił przecząco głową.
- No cóż. Wysoki, krótko obcięty brunet z gębą
bandziora. Ale słodki jak miód. – Piszczek w barwny sposób opisał drugiego z
przyjaciół.
- Nie pamiętam.- Kuba przeklął w myśli.
Agnieszka milczała. Cały czas mierzyli się z Kubą wzrokiem.
Sytuacja była chora i co najmniej dziwna. A najgorsze jest to, że musi udawać
jego dziewczynę.
Piszczek posiedział jeszcze piętnaście minut, poopowiadał o drużynie i wyszedł tak szybko jak się pojawił. Musiał biec na trening a potem na samolot.
Piszczek posiedział jeszcze piętnaście minut, poopowiadał o drużynie i wyszedł tak szybko jak się pojawił. Musiał biec na trening a potem na samolot.
- Szalony człowiek.- dziewczyna przerwała krępującą
ciszę.
Kuba spojrzał na nią tak, jakby w oczach posiadał
rentgen. Miała dziwne uczucie jakby bawił się całą sytuacją.
- Długo się znam z Łukaszem? – zapytał nagle.
Agnieszka próbowała sobie przypomnieć wskazówki od
Martyny.
-Odkąd Łukasz jest w Borussi. Nie wiem dokładnie.
Jak Martyna ją do tego przygotowała?
Błaszczykowski bezceremonialnie wpatrywał się w Agnieszkę jakby chłonąc jej widok. Zmieniła się przez te sześć lat. Myślała, że ostatnim razem widzieli się na pogrzebie jej babci. I tak go zapamiętała.
Nie mogła pamiętać tych nocy, kiedy leżała w szpitalu po przeszczepie skóry. Lekarze zrobili wszystko co w ich mocy żeby doprowadzić jej nogi i ręce do jako takiego wyglądu. Rany były paskudne. Kuba widział jej cierpienie, czuwając z Martyną na zmianę przy łóżku Agnieszki. Rzucił wtedy wszystko. Musiał przy niej być.
Ciężko mu było wyleczyć się z tej kobiety. Jej włosy, oczy, smak ust i zapach skóry na zawsze wyryły się w jego pamięci. Chwile spędzone razem pamiętał tak wyraźnie, jakby dopiero co się wydarzyły.
Czy nadal ją kochał?
Nie wiedział. Na pewno w dalszym ciągu coś do niej czuł. Była to słodko gorzkie uczucie. Mieszanina czułości i gniewu. Niewidzialne więzy, którymi był spętany. Agnieszka była częścią jego przeszłości. Była jego przyjacielem a potem kochanką. Nie potrafił przekreślić wszystkiego co kiedyś ich łączyło.
Tak jak nie potrafił teraz odpuścić. Musiał dowiedzieć się prawdy.
Błaszczykowski bezceremonialnie wpatrywał się w Agnieszkę jakby chłonąc jej widok. Zmieniła się przez te sześć lat. Myślała, że ostatnim razem widzieli się na pogrzebie jej babci. I tak go zapamiętała.
Nie mogła pamiętać tych nocy, kiedy leżała w szpitalu po przeszczepie skóry. Lekarze zrobili wszystko co w ich mocy żeby doprowadzić jej nogi i ręce do jako takiego wyglądu. Rany były paskudne. Kuba widział jej cierpienie, czuwając z Martyną na zmianę przy łóżku Agnieszki. Rzucił wtedy wszystko. Musiał przy niej być.
Ciężko mu było wyleczyć się z tej kobiety. Jej włosy, oczy, smak ust i zapach skóry na zawsze wyryły się w jego pamięci. Chwile spędzone razem pamiętał tak wyraźnie, jakby dopiero co się wydarzyły.
Czy nadal ją kochał?
Nie wiedział. Na pewno w dalszym ciągu coś do niej czuł. Była to słodko gorzkie uczucie. Mieszanina czułości i gniewu. Niewidzialne więzy, którymi był spętany. Agnieszka była częścią jego przeszłości. Była jego przyjacielem a potem kochanką. Nie potrafił przekreślić wszystkiego co kiedyś ich łączyło.
Tak jak nie potrafił teraz odpuścić. Musiał dowiedzieć się prawdy.
Kilka godzin później.
Martyna nerwowo przechadzała się po salonie w domu
swojego kuzyna. Czekała na Agnieszkę. Przed momentem odebrała telefon z Polski,
musiała wracać do szpitala. Było jej głupio, że zostawia przyjaciółkę samą z
Kubą. W końcu nie musiała zajmować się Błaszczykowskim, nie utrzymywali kontaktów
od sześciu lat.
Na przedpokoju rozległ się chrzęst zamka, po chwili Agnieszka pojawiła się w domu.
Na przedpokoju rozległ się chrzęst zamka, po chwili Agnieszka pojawiła się w domu.
- Houston mamy problem!- Martyna zwróciła się do
Ordy, gdy ta pojawiła się w salonie.
Aga popatrzyła na nią zaciekawiona.
Aga popatrzyła na nią zaciekawiona.
- Mianowicie?
- Muszę wracać do Warszawy.
- A co z Kubą?
Martyna zaczęła nerwowo wykręcać palce, rozglądając
się przy tym na boki.
Aga widziała, że przyjaciółka jest zdenerwowana.
Aga widziała, że przyjaciółka jest zdenerwowana.
- Martyna czekam…
- Bo no widzisz Aguś kochanie… no ty musisz z nim
zostać.
- Ja?! Sama? Chyba oszalałaś. Dlaczego nie może
przyjechać Dawid i babcia?
- Babcia ma prawie osiemdziesiąt lat, powiedzieliśmy
jej że Kuba już się dobrze czuje. Nie można narażać ją na takie stresy. Dawid
musi z nią zostać.
- Martyna jak ty to sobie wyobrażasz? A jeśli on
nagle wszystko sobie przypomni? Co mu w tedy powiem?Hej Kuba, bo właściwie
musiałam udawać twoją dziewczynę przez amnezję.
- Zdążę wrócić. Jadę tylko na dwa dni.
- A jeśli nie zdążysz?
- Aga błagam cię!
Nie mogła odmówić. Martyna pomogła jej w najgorszych
chwilach, miała dług do spłacenia. Poza tym nadal zależało jej na szczęściu
Kuby.
Ze względu na miłość jaką kiedyś do niego czuła i na przyjaźń z dzieciństwa.
Chciała naprawić błąd z przed lat. Jakoś zadośćuczynić tamto kłamstwo.
Ze względu na miłość jaką kiedyś do niego czuła i na przyjaźń z dzieciństwa.
Chciała naprawić błąd z przed lat. Jakoś zadośćuczynić tamto kłamstwo.
- Zgoda. – odpowiedziała.
Martyna przytuliła ją mocno, ściskając z wdzięczności. Zjadły razem obiad, po czym młoda lekarska pojechała na lotnisko. Miała odlecieć do stolicy najbliższym nocnym lotem.
Agnieszka została sama w kawalerskim domostwie Błaszczykowskiego. Czuła się jak intruz naruszający cudze terytorium.
Martyna przytuliła ją mocno, ściskając z wdzięczności. Zjadły razem obiad, po czym młoda lekarska pojechała na lotnisko. Miała odlecieć do stolicy najbliższym nocnym lotem.
Agnieszka została sama w kawalerskim domostwie Błaszczykowskiego. Czuła się jak intruz naruszający cudze terytorium.
Lekarz prowadzący spojrzał na Błaszczykowskiego, jakby
temu nagle wyrosła druga głowa.
- Chce pan wyjść do domu? Powinien pan poleżeć
jeszcze kilka dni. – zasugerował.
Kuba niecierpliwie wiercił się na łóżku, był
wściekły a jego podły nastrój potęgowały szpitalne wnętrza i zapach sterylnej
czystości.
- Tak. I mam do tego prawo na własną odpowiedzialność. – spojrzał na lekarza twardym, nieugiętym wzrokiem.
- Tak. I mam do tego prawo na własną odpowiedzialność. – spojrzał na lekarza twardym, nieugiętym wzrokiem.
-Przemyślał to pan dokładnie? A jeśli wystąpią jakieś
komplikacje? Co na to narzeczona? Proszę się jeszcze wstrzymać.
- Postanowiłem. Jeszcze dzisiaj wychodzę do domu.
Chciałbym to zrobić jak najszybciej.
- Dobrze. Widzę, że dyskusja z panem nie ma
najmniejszego sensu. Za godzinę wypis będzie gotowy. Może się pan ubierać.-
lekarz opuścił salę udając się do swojego gabinetu.
Kuba opadł na poduszki z uczuciem ulgi. W końcu będzie w domu.
Kuba opadł na poduszki z uczuciem ulgi. W końcu będzie w domu.
Godzinę później jechał taksówką przez ulice
Dortmundu skąpane w światach latarni i witryn sklepowych. Mieszkał na obrzeżach
miasta, więc droga zajęła jakieś pół godziny w których mógł sobie wszystko
przemyśleć. Chciał zaskoczyć Agnieszkę i sprawdzić jak będzie zachowywała się w
jego domu.
Kierowca wysadził go przed posesją. Błaszczykowski wyciągnął kilka banknotów, zabrał torbę z chodnika i pewnie ruszył w stronę domu. Drzwi nie były zamknięte na klucz. Uchylił je, wsuwając się cichcem do środka. Dom pogrążony był w zupełnej ciemności za wyjątkiem jego sypialni. Drzwi do pokoju były zamknięte, ale dołem sączyło się słabe źródło światła.
Mężczyzna ostrożnie położył torbę na komodzie w przedpokoju, sam zaś ruszył do siebie. Zachowywał się trochę jak szpieg albo złodziej. Uchylił ostrożnie drzwi, zaglądając do środka. Łóżko było zaścielone. W kącie stała walizka z której wystawało kilka sztuk damskiej odzieży. Na stoliku nocnym paliła się lampka, która lekko oświetlała pomieszczenie, dzięki czemu panował w nim półmrok przełamany subtelną poświatą.
Kuba stanął pośrodku swojej sypialni czując otaczający go zapach Agnieszki. Kobiecy i subtelny, lekko cytrusowy. Zapach jakiego używała odkąd pamiętał.
Działający na jego zmysły. Pobudzający i jednocześnie kojący.
Drzwi do łazienki skrzypnęły lekko i w progu pojawiła się Agnieszka.
Ubrana w liliowy dres z włosami zawiązanymi na czubku głowy. W pierwszej chwili spojrzała na Kubę w popłochu, wypuszczając z rąk kosmetyczkę.
Schylili się po nią równocześnie, przy okazji nie spuszczając z siebie wzroku.
Oczy Kuby patrzyły badawczo , był niczym jastrząb szykujący się do ataku na swoją ofiarę.
Aga spojrzała z przestrachem. Jak spłoszony zajączek, który nie wie co zrobić i sparaliżowany strachem stoi w miejscu. Ich ręce na chwilę się musnęły, gdy Błaszczykowski podawał jej kosmetyczkę.
- Dziękuję.- przerwała milczenie biorąc od niego przedmiot.
Kierowca wysadził go przed posesją. Błaszczykowski wyciągnął kilka banknotów, zabrał torbę z chodnika i pewnie ruszył w stronę domu. Drzwi nie były zamknięte na klucz. Uchylił je, wsuwając się cichcem do środka. Dom pogrążony był w zupełnej ciemności za wyjątkiem jego sypialni. Drzwi do pokoju były zamknięte, ale dołem sączyło się słabe źródło światła.
Mężczyzna ostrożnie położył torbę na komodzie w przedpokoju, sam zaś ruszył do siebie. Zachowywał się trochę jak szpieg albo złodziej. Uchylił ostrożnie drzwi, zaglądając do środka. Łóżko było zaścielone. W kącie stała walizka z której wystawało kilka sztuk damskiej odzieży. Na stoliku nocnym paliła się lampka, która lekko oświetlała pomieszczenie, dzięki czemu panował w nim półmrok przełamany subtelną poświatą.
Kuba stanął pośrodku swojej sypialni czując otaczający go zapach Agnieszki. Kobiecy i subtelny, lekko cytrusowy. Zapach jakiego używała odkąd pamiętał.
Działający na jego zmysły. Pobudzający i jednocześnie kojący.
Drzwi do łazienki skrzypnęły lekko i w progu pojawiła się Agnieszka.
Ubrana w liliowy dres z włosami zawiązanymi na czubku głowy. W pierwszej chwili spojrzała na Kubę w popłochu, wypuszczając z rąk kosmetyczkę.
Schylili się po nią równocześnie, przy okazji nie spuszczając z siebie wzroku.
Oczy Kuby patrzyły badawczo , był niczym jastrząb szykujący się do ataku na swoją ofiarę.
Aga spojrzała z przestrachem. Jak spłoszony zajączek, który nie wie co zrobić i sparaliżowany strachem stoi w miejscu. Ich ręce na chwilę się musnęły, gdy Błaszczykowski podawał jej kosmetyczkę.
- Dziękuję.- przerwała milczenie biorąc od niego przedmiot.
- Pięknie pachniesz.- odpowiedział cicho.
- Co ty tutaj robisz?- niemalże pisnęła z
przestrachem.
- Mieszkam tutaj.
- Wiem. Ale byłeś przecież w szpitalu.
- Wypisałem się. – stał tylko kilka centymetrów od
niej. Czuła jego zapach.
Powietrze wokół nich było tak ciężkie od emocji, że w każdej chwili można było wyciągnąć nóż i kroić je na porcje.
Powietrze wokół nich było tak ciężkie od emocji, że w każdej chwili można było wyciągnąć nóż i kroić je na porcje.
- Dlaczego?- zapytała szeptem.
Nie odpowiedział. Wpił się w jej usta, równocześnie
przyciągając ją mocno do siebie. Nie mógł się powstrzymać. To było silniejsze
od niego. Pragnął tego odkąd ponownie ją ujrzał. Musiał to zrobić i miał w
dupie to, że może tym się zdradzić.
Smakowała cudownie, jak zakazany owoc którego nie można skosztować a który kusi.
Smakowała cudownie, jak zakazany owoc którego nie można skosztować a który kusi.
Zatopił się w niej cały, zapominając o ostatnich
wydarzeniach.
_____________________________________________________________
Miałam trochę inną koncepcję, ale Błaszczykowski pokrzyżował mi plany. Nagle zaskoczyło mnie takie rozwiązanie i nie było wyjścia. Musiałam napisać.
Oceńcie same. Miłego czytania :) :*
Oceńcie same. Miłego czytania :) :*